Wprowadzenie obowiązkowych lekcji wychowania do życia w rodzinie rodzi wiele pytań. Pierwsze z nich, czy rzeczywiście takie zajęcia muszą być obowiązkowe? Czy współczesny uczeń powinien być w szkole przygotowywany do życia w rodzinie. Wychowawca, 10/2009
Udostępnione przez MEN dane uświadamiają, że z dotychczasowej możliwości korzystania z lekcji wychowania do życia w rodzinie nie korzystało wielu uczniów. Można się zastanawiać, czy jest to wynik przemyślanych decyzji rodziców, którzy nie ufali nauczycielom i programom przez nich wybieranym do realizacji tego przedmiotu, czy też częściej było to konsekwencją zaniedbania ze strony rodziców, którzy mają coraz mniej czasu dla dzieci. Toteż aktualna decyzja MEN-u wydaje się słuszną inicjatywą. Już po 1. roku obowiązkowej nauki będzie wiadomo, przynajmniej częściowo, jak wielu rodziców wyrazi pisemny sprzeciw przeciwko udziałowi swoich latorośli w lekcjach, które od lat wzbudzają wiele dyskusji.
Kto wychowuje?
Wprowadzenie obowiązkowych lekcji wychowania do życia w rodzinie rodzi wiele pytań. Pierwsze z nich, czy rzeczywiście takie zajęcia muszą być obowiązkowe? Czy współczesny uczeń powinien być w szkole przygotowywany do życia w rodzinie. Zarówno w wielu przeczytanych artykułach, jak również w trakcie rozmów z kompetentnymi osobami spotykam się ze stwierdzeniem, że głównym miejscem, które wychowuje człowieka i przygotowuje go do życia w społeczeństwie, jest rodzina. To, co się w niej dzieje, jest dla dziecka i młodego człowieka najważniejsze. Szkoła była i jest wtórnym środowiskiem wychowawczym.
W dzisiejszym świecie coraz częściej rodzice przekazują (często nieświadomie) oddziaływania wychowawcze otoczeniu, do którego ich dziecko trafia. A więc „pomoc” w wychowywaniu człowieka świadczą media, szczególnie telewizja, Internet, czasopisma młodzieżowe oraz grupa rówieśnicza, również znajdująca się pod wpływem tych popularnych „wychowawców”. I nie jest prawdą, że nastolatki nie są uświadomione seksualnie i właśnie dlatego zachodzą w ciążę.
Zresztą, gdyby zależało to tylko od uświadamiania, to w krajach zachodnich, gdzie proces ten rozpoczyna się właściwie już w przedszkolu, nie byłoby w ogóle nieplanowanych ciąż i licznych aborcji. Moim zdaniem jest to efekt niewłaściwego uświadamiania przez media. Myślę tu szczególnie o młodzieżowej prasie, bo z niej nastolatki czerpią wzory. W sytuacji, gdy dziewczyna lub chłopak mają 14, 15, 16 lat i nie mają jeszcze sympatii, często czują się gorsi i zastanawiają się, czy są… normalni.
Czego potrzebuje młodzież?
Od kilku lat prowadzę w gimnazjum lekcje wychowania do życia w rodzinie. Na podstawie rozmów z uczniami mogę powiedzieć, że są uświadomieni seksualnie, a ich wiedza na temat środków antykoncepcyjnych jest niejednokrotnie bardzo obszerna. Ale młodzi ludzie, często pozostawieni samym sobie, bardzo potrzebują spotkania i rozmowy z człowiekiem dorosłym. Spotkania z kimś, kto ich nie wyśmieje, nie skrytykuje, znajdzie dla nich czas i odpowie na pytania.
Są to pytania, które czasem trudno zadać rodzicom. Niejednokrotnie „starsi” nie mają czasu albo unikają rozmów ze swoimi dorastającymi dziećmi, które doskonale to wyczuwają. Wtedy potrzebny jest nauczyciel i przedmiot wychowanie do życia w rodzinie. Właśnie taki, gdzie nie ma ocen, a na lekcji można z siebie wyrzucić, chociażby anonimowo, nurtujące pytania, na które odpowie mądry nauczyciel.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.