Wychowanie do życia w rodzinie, czy wychowanie seksualne?

Wprowadzenie obowiązkowych lekcji wychowania do życia w rodzinie rodzi wiele pytań. Pierwsze z nich, czy rzeczywiście takie zajęcia muszą być obowiązkowe? Czy współczesny uczeń powinien być w szkole przygotowywany do życia w rodzinie. Wychowawca, 10/2009



Kto powinien uczyć?

W tym momencie pojawia się kolejne pytanie: kto w takim razie powinien uczyć tego przedmiotu? Od dłuższego czasu jesteśmy atakowani medialnymi informacjami, jak to fatalnie uczą w polskich szkołach wychowania do życia w rodzinie. Zdaniem liberalnych mediów i środowisk są to najczęściej starzy (to znaczy niedoinformowani) nauczyciele, jacyś księża, katecheci, poloniści, wuefiści… Otóż ci nauczyciele na dźwięk słowa „seks” czerwienią się po czubek głowy, a określenia z zakresu seksuologii nie mogą im przejść przez gardło.

W ten sposób próbuje się ich ośmieszyć, zniszczyć autorytet. Jeśli jeszcze zacytuje się historie, jak to nauczyciel mówi o kalendarzyku, albo o kąpieli w occie jako metodach antykoncepcyjnych, to już wiadomo, że młodzież, która doskonale się orientuje w środkach antykoncepcyjnych, będzie przeciwko takim lekcjom! Tymczasem w polskich szkołach wychowania do życia w rodzinie mogą uczyć tylko nauczyciele o odpowiednich kwalifikacjach, po studiach wyższych z zakresu nauk o rodzinie, albo odpowiednich studiach podyplomowych lub kursach kwalifikacyjnych zgodnych z treściami programowymi.

Ukończyłam kilka kierunków studiów podyplomowych i uważam, że studia przygotowujące mnie do uczenia przedmiotu wychowania do życia w rodzinie najbardziej angażowały mój czas, wymagały ode mnie wiele pracy w zdobywaniu nowej wiedzy merytorycznej, dydaktycznej i metodycznej.

Co się za tym kryje?

Zmasowana krytyka nauczycieli wychowania do życia w rodzinie może wynikać z faktu, że są w Polsce środowiska, które pragną wejść do szkół i upowszechniać w nich te same „mądrości”, jakie zawierają chociażby popularne młodzieżowe czasopisma. W jednej z broszur przeczytałam, że wychowania do życia w rodzinie powinni uczyć niewiele starsi od uczniów ludzie, którzy mają podobny jak nastolatki pogląd na „te” sprawy. Na szczęście, rozporządzenie MEN- u jest tu jednoznaczne i nie wiek, ale kwalifikacje są brane pod uwagę!

Zdarza się jednak i tak, że nauczyciel kończy właściwe studia, a jego praca, postawa, sposób prowadzenia zajęć budzi wśród młodzieży oraz rodziców zastrzeżenia. Oto na jednym z forów czytam wypowiedź mamy podpisującej się imieniem Joanna: „Ja nie generalizuję, ja po prostu znam ludzi uczących tego przedmiotu. Ukończenie studiów przekazujących chrześcijańskie wartości na temat rodziny nie gwarantuje takiego przekazu przez jej absolwenta. Problem polega na tym, iż to rodzice nie walczą o kompetentnych nauczycieli, praktycznie wcale się nie interesują tym, kto uczy ich dzieci”.

A co z rodzicami?

Pani Joanna ma rację. Rodzice często nie interesują się tym, kto uczy ich dzieci tego przedmiotu. Co ciekawe, zdecydowanie bardziej interesuje ich, kto uczy języka polskiego, matematyki, informatyki… Jak tłumaczą, właściwe kompetencje nauczycieli tych przedmiotów, ich zaangażowanie i odpowiedzialność zapewniają dzieciom dobry start na kolejnym etapie kształcenia. Tymczasem dla większości rodziców jest obojętne, kto uczy wychowania do życia w rodzinie, jakie ma przygotowanie do wykonywania tej pracy i z jakiego programu korzysta.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...