Dom z kołem fortuny

Nadużywający alkoholu i nienawidzący się rodzice, bójki, krzyki... A do tego nieustający strach dziecka zastanawiającego się, co wydarzy się za pięć minut albo czy kolejna noc będzie przespana, czy też znowu przyjedzie policja i zabierze pijanego ojca. Przewodnik Katolicki, 25 marca 2007





W domu sióstr

Dzieci, które tu trafiły, pochodzą z bardzo trudnych rodzin. U sióstr mieszkają, uczą się, wykonują codzienne obowiązki takie jak sprzątanie czy opieka nad młodszymi kolegami. Spędzają razem czas, wyjeżdżają na zawody sportowe, przygotowują przedstawienia. Ich życie toczy się zupełnie innym, spokojniejszym rytmem. Niektóre nie pamiętają rodziców albo nie chcą pamiętać, dusząc w sobie wspomnienia. Większość dzieci ma jednak kontakt z rodzicami – Monika jeździ do ojca w weekendy i na wakacje, kontakt z matką ogranicza się jednak do sporadycznych spotkań, w czasie których następuje sekwencja krótkich pytań i odpowiedzi, charakterystycznych dla rozmówców, którzy nie mają sobie niestety zbyt wiele do powiedzenia.

Siedzimy z Moniką w obszernym pomieszczeniu na pierwszym piętrze, w którym jest doskonała akustyka, co jako radiowca bardzo mnie cieszy. W pewnym momencie wchodzi jedna z sióstr z ciastem i kawą. Kto miał szczęście kiedyś gościć na Mariackiej, ten na pewno pamięta smak tego ciasta i wieczny zapach pierników, unoszący się w całym budynku. Siostra nie domknęła drzwi – w wąskiej szparze natychmiast pojawia się kilka par oczu, zaciekawionych moją skromną osobą. Siostra, która przyniosła kawę, wychodzi na korytarz i ściąga jak magnes chichoczące dzieciaki, które wymieniają uwagi na mój temat, omawiające, z tego co słyszę, mój mikrofon, ozdobiony postrzępioną gąbką.

Dziś: Mariacka, a co dalej?

- Siostry pomogły mi wyjść na prostą... Teraz robię roczną szkołę policealną jako instruktor terapii uzależnień, a później chciałabym pracować w policji.
- Dlaczego?
- Żeby pomagać dzieciom. Mi policja bardzo pomogła. Kiedy mieszkałam z rodzicami, prawie każdego dnia musiałam dzwonić na policję. Później miałam nawet numer do konkretnego policjanta. Wystarczyło, że powiedziałam „mówi Monika”, a oni zaraz przyjeżdżali. Nie wiem, może chcę pracować w policji, żeby jakoś odwdzięczyć się za to, co oni kiedyś dla mnie zrobili.

Dwudziestoletnia Monika ma bagaż doświadczeń, który dla niejednego z nas okazałby się trudny, czy wręcz niemożliwy do udźwignięcia. Choć mam wrażenie, że w tym domu wszystko jest łatwiejsze. Siostry szarytki pomogły już wielu młodym ludziom po przejściach. Ich zadaniem jest zaszczepić w dzieciach przekonanie, że mimo całego zła i niesprawiedliwości tego świata Bóg jest zawsze z nimi, gdziekolwiek się znajdą i cokolwiek będą w życiu robić.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...