Nadużywający alkoholu i nienawidzący się rodzice, bójki, krzyki... A do tego nieustający strach dziecka zastanawiającego się, co wydarzy się za pięć minut albo czy kolejna noc będzie przespana, czy też znowu przyjedzie policja i zabierze pijanego ojca. Przewodnik Katolicki, 25 marca 2007
Z tą świadomością łatwiej jest zacząć życie od nowa, tak jak jeden z wychowanków, trzydziestojednoletni Rafał. Siostra, która poczęstowała mnie kawą i doskonałym sernikiem, pokazała z dumę jego ślubne zdjęcie. Jego dzieciństwo polegało na walce o przeżycie w walącej się altance z powybijanymi szybami. Wiecznie pijani rodzice nie byli w stanie wyżywić dzieci, dlatego on, jako najstarszy z rodzeństwa, kradł jedzenie dla siebie i braci. Kradł, żeby przeżyć. Później trafił do domu sióstr, gdzie spędził jedenaście lat i gdzie miał warunki, żeby skończyć szkołę i zdobyć zawód. Przed tygodniem dzwonił do sióstr, żeby pochwalić się nowo narodzonym synkiem. Jego dziecko będzie wychowywać się już w normalnej rodzinie, bo Rafał wyszedł dzięki siostrom na ludzi.
To mój dom…
- Co ma być, to będzie – mówi, żegnając się ze mną Monika – Musimy tylko bardzo uważać, żeby się nie stoczyć jak nasi rodzice. Jeśli to nam się uda, to będzie dobrze.
Jedna z sióstr odprowadza mnie do wyjścia. Ulicą Mariacką sunie powoli czarny mercedes, który parkuje przed głównym wejściem. Mój reporterski rower wygląda blado przy pojeździe kolejnych gości.
- Jakaś oficjalna wizyta? – pytam siostrę, która też jest zdziwiona przybyciem limuzyny, z której wychodzi elegancki pan w czarnych okularach. Zdejmuje je i przebiega oczami po oknach, szukając tego jednego, z którego oglądał świat trzydzieści lat temu jako chłopiec daremnie wypatrujący rodziców. Z mercedesa wychodzi równie elegancka kobieta, która okazuje się córką milionera.
- To tu, tato?
Ojciec uśmiecha się przez łzy wzruszenia.
- Tak. To mój dom...
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»