Ciebie to albo kanonizują, albo spalą na stosie – mają okazję usłyszeć niektórzy. Czasem rzeczywiście ta granica bywa bardzo płynna. Święci nigdy nie są obojętni. Wzbudzają skrajne emocje. W niczym nie przypominają bezbarwnych postaci w przyciasnych aureolach. Przewodnik Katolicki, 28 października 2007
O pomysłach młodego Adama Chmielowskiego, późniejszego brata Alberta, opowiada jego przyjaciel, malarz Leon Wyczółkowski: „Tłum był gęsty, jezdnią toczyło się mnóstwo powozów. Naraz Chmielowski podstawia lewą nogę pod koło jakiejś szykownej przejeżdżającej karety. Miał protezę, nic mu się nie stało. Ale przewraca się i krzyczy. Leży na ziemi niby okaleczony człowiek. Koledzy go otaczają, udają przerażonych. Kareta zatrzymuje się natychmiast i gruby jegomość, który nią jechał z jakimiś paniami, wysiada zobaczyć, co się stało. Koledzy z udanym oburzeniem wskazują na wijącego się niby z bólu Chmielowskiego. Stropił się właściciel ekwipażu, myśli sobie, że mogłaby wyniknąć z tego gruba sprawa o odszkodowanie. Chcąc więc tę sprawę załagodzić niezbyt wielkim kosztem, proponuje 20 marek „szmercgeldu”. Zgodni chłopcy dali się ułagodzić i zapewnili, że żadnej skargi nie będzie”.
Później Chmielowski zdążył być pacjentem Zakładu dla Umysłowo Chorych z diagnozą, że nie nadaje się już do leczenia (wyzdrowiał nagle i całkowicie), a umierając wiele lat później, otoczony współczującymi braćmi zakonnymi, poprosił ich o papierosa, żeby zepsuć nazbyt jak na jego gust podniosłą atmosferę.
Gianna Beretta Molla usłyszała kiedyś od swojego spowiednika: „Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny?”. Odkryła powołanie do małżeństwa, a w mężu była zakochana do szaleństwa. Była wziętą lekarką, pediatrą i chirurgiem. Uwielbiała prowadzić samochód, jeździła na nartach, tańczyła, chodziła po górach. Zachowały się zdjęcia przedstawiające ją siedzącą na płocie. Malowała paznokcie, ubierała się modnie – z podróży mąż obowiązkowo przywoził jej magazyny o modzie. Starała się być piękną dla męża i dla Boga. Urodziła czworo dzieci: za czwarte oddała życie.
Za świętego, choć na razie bez oficjalnej kanonizacji, Belgowie uważają również swojego zmarłego w 1993 roku króla Baudouin. Razem z żoną Fabiolą nie mogli mieć dzieci. Król pisał więc w dzienniku duchowym: „Zrozumieliśmy, że w ten sposób nasze serca stały się bardziej wolne, by kochać wszystkie dzieci, absolutnie wszystkie”. Król otrzymywał też listy od dzieci. Jedno z nich pisało: „Panie Królu, narysuj mi nowy świat”. „To tak, jak „Mały Książę” Saint-Exupery’ego...” - komentował Baudoin.
Francuski film „Czekolada” kończy się zdaniem wygłoszonym przez księdza w wielkanocnym kazaniu: „Bóg nie będzie nas sądził z tego, przed jaką ilością zła zdołaliśmy się uchronić, ale ile dobra zdołaliśmy uczynić”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.