Ciebie to albo kanonizują, albo spalą na stosie – mają okazję usłyszeć niektórzy. Czasem rzeczywiście ta granica bywa bardzo płynna. Święci nigdy nie są obojętni. Wzbudzają skrajne emocje. W niczym nie przypominają bezbarwnych postaci w przyciasnych aureolach. Przewodnik Katolicki, 28 października 2007
- Ciebie to albo kanonizują, albo spalą na stosie – mają okazję usłyszeć co niektórzy. Czasem rzeczywiście ta granica bywa bardzo płynna. Bo święci nigdy nie są obojętni. Wzbudzają skrajne emocje. Wychodzą daleko ponad przeciętność i w niczym nie przypominają bezbarwnych, jednakowych postaci w przyciasnych aureolach, które zerkają na nas z obrazków.
Taka św. Gertruda na przykład. Na pierwszy rzut oka: pobożna zakonnica, mistyczka. Tymczasem jej współsiostra chodziła do klasztornej kaplicy i zrozpaczona pytała Jezusa: - Jak Ty możesz kochać tę nieznośną babę? A Jezus kochał, i ona kochała. Jak wszystkie nieznośne baby tego świata miała swoją wielką miłość.
Św. Hieronimowi, którego zasług w tłumaczeniu Pisma Świętego na łacinę nie da się przecenić, nieprzypadkowo w ikonografii towarzyszy lew. Bo Hieronim był wielkim awanturnikiem i złościć się umiał potężnie. I posługiwał się tak nielubianymi dziś przez nas stereotypami, że każdy bogaty na pewno jest łajdakiem albo przynajmniej dziedziczy po łajdaku; nawet na piśmie zachowały się po nim zjadliwe krytyki rzymskich prałatów. Słowem – rzeczywiście bardziej lew niż pokorna Boża owieczka. Ten lew jednak po każdym ataku złości zakładał na głowę żelazną obręcz z kamieniami i pokutując, tłumaczył Bogu, że przecież pochodzi z Dalmacji, gdzie wszyscy mają tak porywcze charaktery, więc Pan Bóg powinien i jego zrozumieć.
Św. Bernard z Clairvaux, wielki teolog, nie przepadał za benedyktynami, pisywał więc przeciw nim potężne inwektywy. Nie lubił mieszkańców Rzymu, uważając ich za złodziei, i lekarzy, których nazywał durniami. Współczesnym feministkom jego zachowanie pewnie również nie przypadłoby do gustu. Legenda głosi, że Bernard wszedł kiedyś do katedry w Moguncji, odmawiając pobożnie pozdrowienie Ave Maria, na co stojący tam posąg Maryi miał mu cudownie odpowiedzieć „I Ja cię witam, Bernardzie!”. Bernard najeżył się na to i nie zastanawiając się wiele odrzekł słowami św. Pawła: „Kobieta ma milczeć w kościele!”.
Katarzyna ze Sieny pisywała wprawdzie i nieraz głosiła językiem swoich czasów, że papież jest „słodkim Chrystusem na ziemi”. Gdy jednak stanęła przed nim, wcale nie padła do stóp ani nawet nie patrzyła na niego zachwycona. Więcej – kiedy wydawało jej się, że ten nie dość uważnie jej słucha, zaczęła tupać i krzyczeć: „Słuchaj! Do kogo ja mówię?! Do ciebie czy do ściany?!”. A były to czasy, kiedy papież nie wychodził między ludzi i nie brał na ręce dzieci ani misia koala, ale noszony w lektyce przypominał bardziej króla niż pasterza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.