11 medal za świadectwo wiary

Miałem też wrażenie, że nie wszyscy walczyli do upadłego, gryźli parkiet, wzorem fantastycznych siatkarzy z meczu z Włochami. Porażkę tych chłopaków zresztą mocno przeżyłem. Pamiętam, jak podłamany Krzysiu Ignaczak podszedł i powiedział: „Ksiądz się chyba słabo modlił”. Przewodnik Katolicki, 7 września 2008



Gdy nadchodzą porażki, potrzebne jest wsparcie. Tu wkracza Ksiądz...

– W takich sytuacjach podchodzę, podziękuję za start, wyściskam. Pamiętam rozczarowaną Monikę Pyrek, która wbrew ambicjom i oczekiwaniom nie zdobyła medalu.

Podszedłem wtedy do niej i mówię żartobliwie: „Moniko, jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że musimy chyba oboje iść na piwo!”. Ona zaczęła się śmiać. O to chodziło. Bo przecież nie ma co rozdrapywać świeżych ran.

Ale wsparcie sportowcom dawali też inni sportowcy. I tu piękny przykład dali piłkarze ręczni, którzy otoczyli swoją opieką Otylię, gdy ta była załamana po zajęciu czwartego miejsca. Oni z nią rozmawiali, prosili o autografy, robili wspólne zdjęcia, zabierali na swoje mecze, by w tych trudnych momentach nie była sama. Podobnie postępowali siatkarze, lekkoatleci. To była cała plejada wspaniałych ludzi.

W Księdza relacjach z Pekinu utkwiło mi powtarzane wielokrotnie zdanie: „niesamowite uczestnictwo olimpijczyków we Mszach Świętych w kaplicy w wiosce olimpijskiej”...

– Statystyki mówią o tym, że zdobyliśmy 10 medali. A to nie jest do końca prawda. My zdobyliśmy jeszcze jeden. Ten jedenasty, najcenniejszy, za uczestnictwo we Mszach św. i za świadectwo wiary. Nasza kaplica była jedynym miejscem w centrum religijnym zawsze wypełnionym ludźmi – naszymi olimpijczykami. Tak żarliwie modlącego się kościoła i z taką frekwencją pozazdrościć mogłaby niejedna polska parafia. Po znajomości modlitw widać było, że oni nie uczestniczyli we Mszach okazjonalnie. Obecność Jezusa w tabernakulum w wiosce mobilizowała też zawodników do przychodzenia do kaplicy o różnych porach dnia i nocy. Kaplica to jednak nie wszystko, była też „olimpijska kancelaria” – sześć ławeczek, gdzie siedziałem codziennie od godz. 11 do 15, przyjmując ich w każdej sprawie, od spowiedzi, poprzez rozmowy o rodzinnych czy małżeńskich problemach, ale i radościach, aż po udzielanie informacji na temat kursów małżeńskich czy przygotowań do bierzmowania...

A zdarzały się w wiosce olimpijskiej nawrócenia?

– Trudno mi to oceniać, ale przynajmniej kilku zawodników zrobiło olbrzymią refleksję i postanowiło zmienić swoje życie, mówiąc, że to, co było dotąd nijakie, na pół gwizdka, teraz chcieliby żyć autentycznie tym, co Chrystus do nich mówi. Największym zaskoczeniem było przyjście trenera jednego z olimpijczyków, który opowiedział, jak jego podopieczny przed startem poprosił go wraz z masażystą i lekarzem o to, by wspólnie z nim pomodlili się o jego dobry występ. „To księdza zasługa, ksiądz przecież wie, że to był zupełnie inny chłopak” – mówił trener. „Ale przecież za to należy dziękować Temu na górze” – powiedziałem.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...