Abraham, czyli logika wiary

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: przy kratkach konfesjonału klęka mężczyzna i wyznaje, że usłyszał głos, który żąda od niego, żeby zabił w ofierze swojego syna. Ksiądz profesor jest spowiednikiem Teologia polityczna, 2005-2006





D.K.: Czy to nie uzasadnia obaw wobec chrześcijan jako obywateli? Bo jeśli przyjąć, że nie prowadzimy słownej gry, że naszej wiary i naszych deklaracji nie traktujemy jako spekulatywnej zabawy bez konsekwencji, to znaczy, że możemy być bombą podłożoną pod fundamenty każdego państwa, które posługuje się jakimś porządkiem prawnym, że jesteśmy niebezpieczni.

T.W.: Niebezpieczni niewątpliwie, ale to nie oznacza, że jesteśmy bombą w fundamentach państwa. Są dwa fundamenty, na których opiera się państwo: taki, który ono formułuje, i taki, którego nie formułuje, ale bez którego nie może właściwie istnieć. Tym drugim jest właśnie fundamentalna ludzka wolność i związana z nią godność, która jest zawsze większa niż wszystko, co mogą opisać deklaracje, reguły czy prawa. I dlatego bombą podłożoną pod państwo są raczej tacy ludzie, którzy nie stawiają pytań fundamentalnych. Nie chodzi jednak w żadnym razie o wolność anarchiczną. Gdyby wszyscy podchodzili do swojej osobistej wolności radykalnie, nie dałoby się wspólnie niczego zrobić. Zupełna jednostkowa wolność każdego jest oczywiście utopią. Ale myślę, że państwo jest do uratowania, jeśli zachowamy odniesienie do tego, co nazywam fundamentalną „zawsze większą wolnością”, której odniesieniem może być tylko Bóg. A jeśli nie, to nie.

D.K.: Dziesięć przykazań może więc mieć swoją moc dlatego, że myślimy o możliwości przekroczenia tych dziesięciu przykazań?

T.W.: Nie myślimy o możliwości, tylko że wiemy, że ona istnieje.

D.K.: Tylko czy ta wiedza gdzieś nie wyparowała? Historia ofiar y Abrahama burzy mit wiary żyjącej w pogodnej symbiozie ze Światem. A może nawet więcej, ona burzy mit takiego łagodnego Świata, z którym wiara może się pogodzić i harmonijnie współistnieć. Czy w tym sensie współczesne chrześcijaństwo, zwłaszcza chrześcijaństwo w Polsce – które z takim zapałem wspiera transformację, rynek, zmiany demokratyczne czy integrację europejską – nie jest chrześcijaństwem, które zapomniało o ofierze Abrahama?

T.W.: Brzmi to zbyt skrótowo, chociaż zgadzam się co do sedna krytyki. Zgadzam się w istocie, ale nie wiem, czy tak bym to powiedział, by nie wpaść łatwo w ryzykowne uproszczenia. Myślę, że nasze społeczne chrześcijaństwo rzeczywiście bywa bezzębne. Dotyczy to zarówno zasad wspólnego działania na forum publicznym, jak też pewnej mentalności, która z zupełną oczywistością z gór y zakłada, że wszystko musi być dobrze i że tak naprawdę nic złego ostatecznie nie może się stać. Tę mentalność widać np. w teologicznej dyskusji nad kwestią zbawienia wszystkich, gdzie zapomina się, że pojęcie zbawienia tylko wtedy ma sens, kiedy może się zdarzyć coŚ naprawdę ostatecznie złego. Dotyczy to jednak nie tylko podstawowych kwestii teologicznych, ale całości społecznego życia z wiary. Wszystkie formy życia kościelnego, które nie biorą tego pod uwagę albo o tym zapominają, nawet niechcący – prędzej czy później są skazane na przegraną.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...