Model odpoczynku „na leżąco” jest modelem z dawnych czasów. Kiedy człowiek ciężko harował fizycznie, polując, biegał po lesie albo pracował na roli, to dla niego najlepszym odpoczynkiem był brak ruchu. Głos ojca Pio, 46/2007
– To bardzo ważna wskazówka! Oznacza, że właściwy odpoczynek polega na dowartościowaniu w naszym życiu tych sfer, które na co dzień są w jakiś sposób zaniedbywane. Jak można to przełożyć na nasz urlop?
– Tu trzeba by fizjologa. Ja powiem tyle, że jeśli w swojej pracy podejmujemy jakieś zobowiązania, to one absorbują nas całych. Nie jest tak, że pewne procesy psychiczne wywołane przez naszą pracę trwają zaledwie godzinę czy dwie. Niektóre z nich trwają tygodniami, miesiącami. Jeżeli pracuję nad jakimś ważnym projektem, to myślę o nim całymi dniami, nawet jeśli mam jeden czy dwa dni odpoczynku.
Natomiast urlop, dłuższy okres odpoczynku sprawia, że można się całkowicie wyłączyć. Jeszcze pierwszy czy drugi dzień urlopu często nie wystarcza, myślami ciągle jesteśmy w pracy, ale jeśli podejmiemy jakieś atrakcyjne działania, konkurencyjne dla naszej aktywności zawodowej, w czwartym, piątym dniu naprawdę mamy szansę przestawić się na inne tory funkcjonowania. Zaczynamy wrastać w coś nowego. Możemy zostawić naszą pracę na boku i wtedy zaniedbane pokłady naszej psychiki mogą dojść do głosu. W tym kontekście praktyczna rada jest taka, aby broń Boże nie pozwolić sobie na kontakt e-mailowy albo telefoniczny z miejscem pracy. Jeśli bowiem jesteśmy na urlopie czwarty czy piąty dzień, jezioro albo morze już zaczyna nam się podobać, a tu nagle dzwoni telefon i zaczyna się wielka awantura, wtedy cały nasz dotychczasowy wysiłek odpoczywania idzie na marne. Znowu zaczynamy myśleć o pracy, a cały urlop mamy zepsuty.
Jeśli ktoś potrafi całkowicie się wyłączyć, pojechać gdzieś i odpoczywać na poważnie, na pewno lepiej zdecydować się na dłuższy urlop. Wtedy zupełnie inaczej zaczynamy postrzegać świat. Wszystko się przewartościowuje. Warto przyjąć, że od długości naszego urlopu zależy jakość perspektywy w spojrzeniu na nasze życie. Czasem po miesiącu przymusowego urlopu człowiek dochodzi do wniosku, że jego praca jest właściwie bez sensu. Nie ma sensu do niej wracać.
Dlatego jestem zdania, że długie urlopy mają sens, ale tylko wtedy, gdy potrafimy się oderwać od pracy. Nie może być tak, że wprawdzie jestem nad jeziorem, ale wieczorem szukam Internetu, aby posłać parę e-maili. Taki „wypoczynek” nie ma sensu. Bo to jest tak, jakbyśmy fizycznie nigdzie nie wyjechali. Przed pracą też można pójść sobie rano do klubu fitness albo do Aquaparku i mieć „urlop” codziennie. Ale to nie będzie pełny odpoczynek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.