Mały brat Jezusa

Kościół lubi się celebrować... To nie jest specjalnie ewangeliczne. Tygodnik Powszechny, 13 maja 2007




Dlaczego bracia mieszkający wśród ludzi potrzebują pustelni? – Czasem trzeba się zatrzymać i odczytać, na jakim etapie życia się jest – tłumaczy Wojtek. – Zbadać swoje pragnienia w obecności Trójcy św. Wracają twarze osób, z którymi się mieszka. W pustelni jawią się inaczej. Przychodzi czas, żeby spokojnie pomodlić się za braci.

Na piętrze domku są cztery pokoje. Brakowało pieniędzy na wyposażenie; bracia sami je umeblowali. Wojtek wybrał pokój, w którym przestrzeni starcza jedynie na obrócenie się w miejscu. W drugim mieszka Mateusz, trzeci jest dla gości, a czwarty dla Jezusa. Codziennie o 18 bracia zbierają się tam na modlitwę.

Pośrodku dwa wazoniki z wiosennymi gałązkami, drewniany krzyż, po bokach świece na brzozowych pniakach. Ołtarzyk z otwieranym tryptykiem. Okna zasłonięte.

Mali bracia nie używają monstrancji. Ado­rują Hostię umieszczoną na drewnianym postumencie.

Modlitwa to jedyny czas, kiedy wkładają długie białe habity. Na co dzień jedyną oznaką życia zakonnego jest krzyżyk wpięty w ubranie.

Przed drzwiami kaplicy zostawiają buty. Padają na kolana i dotykają czołem ziemi. Potem zarzucają na głowę wielkie trójkątne kaptury, by widzieć tylko Jezusa.

– Bracia znają wszystkie trudności ludzi, z którymi pracują – tłumaczy Moris. – Trwamy na modlitwie w ich imieniu. W imieniu tych, których znamy ze wspólnego zmęczenia.

Po godzinnej adoracji Moris narzuca stułę i wysuwa na środek pokoju mały stół ofiarny. Zaczyna się Msza połączona z nieszporami. Okładki brewiarzy bracia przyozdobili zdjęciami drzew i zwierząt.

Po Ewangelii Moris siada wśród zgromadzonych i podaje lekcjonarz najbliżej siedzącemu. Każdy może coś powiedzieć. Wszyscy głoszą kazanie.

Moris konsekruje dary w ceramicznych naczyniach liturgicznych, łamie wielką brązową Hostię i kładzie jej kawałki na dłoniach zebranych. Potem podaje im kielich z krwią Jezusa. Komunię przyjmują jednocześnie, razem z kapłanem. Mateusz gasi lampę i wszyscy zapadają w milczącą modlitwę w blasku świec.

Pustynia

W wiejskim domku na południu Francji mieszkało trzech małych braci. – Pierwszy raz w życiu klęczałem przed nagą Hostią – wspomina Moris. – U trapistów w czasie wystawienia była wielka uroczystość, kapłan w ozdobnej kapie, śpiew, kadzidło. A tu po prostu Hostia.

Zaczął pracować tak jak oni. Kopał dziury, w których następnie sadzono drzewa.

– W końcu jeden z braci powiedział: „Jesteś przecież wolny. Nie składałeś ślubów. My też jesteśmy kontemplatykami, chociaż nie mnichami. Decyzja należy do ciebie".

Napisał do trapistów, że żałuje, bardzo ich kocha, ale wstępuje do małych braci.

Pojechał do nowicjatu na Saharę. Adepci mieszkali na skraju oazy, w lepiankach zbudowanych z cegieł i gliny. Skwar bywał tak niemiłosierny, że spali na zewnątrz. Nosili turbany, brody i szaty arabskie.

Mistrzem nowicjuszy był surowy, milczący Milad Aissa. Wieczorem siadywali ze skrzyżowanymi nogami w kole, a Milad uczył ich szukać Jezusa na pustyni i wśród ludzi. – Pustynia zmusza, żeby oddać się Bogu – mówi Moris. – Bo jest za wielka. Za wspaniała. Za trudna. Za surowa. Oczyszcza wewnętrznie i ogałaca. Wtedy Duch Święty może nas uformować.

Pod koniec rocznego nowicjatu mali bracia odbyli dwudziestodniową wędrówkę z koczownikami do Beni Abbes. Szli w milczeniu, pojedynczo lub dwójkami. Nie mogli stracić z oczu karawany. Do Morisa należało pilnowanie nocami wielbłądów. Wiązał im nogi, by nie pouciekały.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...