Mały brat Jezusa

Kościół lubi się celebrować... To nie jest specjalnie ewangeliczne. Tygodnik Powszechny, 13 maja 2007




Po pierwszych ślubach zamieszkał w Marrakeszu. Pracował w przychodni okulistycznej. Muchy, brak wody, kiepska higiena: niekiedy w kolejce ustawiało się tysiąc pacjentów. Moris miał ocenić, czy wysłać ich do lekarza, czy do pielęgniarki.

Tak przepracował kilka lat. Był szczęśliwy.

Równi bracia

Ojców w zakonie nie ma. Chociaż każda ze wspólnot potrzebuje kapłana, wśród małych braci nie stanowią oni elity.

– Wszyscy studiują, ale żaden z nas w czasie formacji nie przygotowuje się do bycia księdzem – tłumaczy Moris. – Kiedy pojawia się potrzeba wyświęcenia, czekamy i naradzamy się. Chodzi o to, żeby się upewnić, że to nic nie zmieni w życiu wybranego. On nie może myśleć, że stanie się kimś. Dalej będzie chodził do pracy. Nic się nie zmieni.

Zasada równości wszystkich braci nie podobała się Kongregacji ds. Zakonów (panowało przekonanie, że świecki nie może mieć władzy jurysdykcyjnej nad kapłanem). Dopiero 10 lat temu papież wydał zgodę, by przełożony generalny i mistrzowie nowicjatu nie musieli mieć święceń.

Sam Moris jest prezbiterem, ale nie pełni w zgromadzeniu żadnych funkcji. – Pisze książki, udziela się na zewnątrz – mówi brat Wojtek. – Ale to nie znaczy, że będzie dobrym przełożonym. To nie jest zresztą jakaś zaszczytna pozycja. Po prostu potrzebny jest ktoś, kto powie: robimy tak i tak.

Bracia nie prowadzą duszpasterstwa.

– Rzadko podejmujemy inicjatywę rozmowy o Bogu – zaznacza Moris. – Przyjaźnimy się z kolegami z pracy i sąsiadami. Możemy nawet powiedzieć, że ich kochamy. Bez żadnego patosu. Żyjemy tak, jak najubożsi. Pracujemy, mieszkamy, jemy tak jak oni. Jezus robił to samo. Nie należał do rodziny kapłańskiej ani faryzejskiej, więc musiał ciężko pracować. Przez 18 lat. I nie nauczał wtedy.

Śluby po arabsku

Moris i kilku innych małych braci byli jedynymi chrześcijanami w muzułmańskiej dzielnicy Marrakeszu. Przyjaźnili się z kolegami z pracy i sąsiadami. – Oni czasem mi mówili: „Jesteśmy teraz braćmi, ale po śmierci będziesz potępiony". Prosili, żebym codziennie odmawiał ich wyznanie: „Nie ma Boga prócz Allacha, a Mahomet jego prorokiem". Zgodziłem się, ale na inne słowa: „Jest tylko jeden Bóg, a Jezus jest Synem Bożym". Załamywali ręce – uśmiecha się Moris.

– Czasem umawialiśmy się wieczorem po pracy. I któryś mówił: mogę się spóźnić, ale poczekasz na mnie z moją żoną.

Dla muzułmanina poznać przyjaciela z żoną to największy dowód zaufania.

Kiedy w Algierii wybuchła wojna domowa, mali bracia znaleźli się w niebezpieczeństwie. Okazało się jednak, że sąsiedzi nie pozwolili ich ruszyć bojówkarzom.

– Ci muzułmanie to ludzie prości – ciągnie Moris. – Mimo biedy chętnie praktykują jałmużnę. Nie należą do Kościoła w sposób widzialny, ale jestem pewien, że są dziećmi Bożymi. Modlą się i myślą inaczej, ale kochają tych, których uważają za niewierzących.

Moris często powtarza, że granice Kościoła są nieznane. Duch Święty jest wolny. – Wielu należy do Kościoła, nie wiedząc o tym. Jest też odwrotnie. Jako chrześcijanie chodzimy na nabożeństwa, z tym jest w porządku. Ale co, jeśli chodzi o naukę Chrystusa: wybaczajcie sobie, miłujcie się, bądźcie braćmi, nie osądzajcie?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...