Mały brat Jezusa

Kościół lubi się celebrować... To nie jest specjalnie ewangeliczne. Tygodnik Powszechny, 13 maja 2007




– Doświadczyłem wszystkiego, co tylko można przeżyć w Paryżu – wyznaje Moris. Czego? Opuszcza wzrok i nie odpowiada.

Praca

Kiedy bracia idą do pracy, Moris odkurza, pierze, prasuje. Kiedy ma chwilkę dla siebie, pisze ikony. Dom jest ich pełen: Święta Rodzina, Maryja z Jezusem, Trójca Święta zdobią korytarze, pokoje, kuchnię.

Najmłodszy z braci, Mateusz, pracuje w Carrefourze. Wykłada na półki mleko, sery, jajka. Zarabia 1200 zł brutto. Przed sześcioma laty nosił jeszcze habit franciszkański. – Było mi niby dobrze, ale czułem niepokój. Wciąż wpadało mi w ręce coś o Karolu de Foucauld. Wcale tego nie szukałem.

Jadąc na dwa dni do domu, Mateusz wstąpił do mieszkania małych braci na Pradze, by zobaczyć się z Morisem. – Była zima, minus trzydzieści, a oni nie mieli ogrzewania – wspomina. Moris siedział w dwóch polarach. Powiedział mu, że mali bracia są przyjaciółmi ludzi bez znaczenia i bez wpływów. Tego brakowało u franciszkanów. Zmienił zakon.

Przełożony wspólnoty, Wojtek, do niedawna był wytapiaczem w Hucie Warszawa, a później drwalem. Jeździł do pracy na rowerze, z piłą na ramieniu. Teraz pracuje w Leclercu.

Koledzy z pracy domyślają się, kim są pracownicy z krzyżykami wpiętymi w ubranie. – Ale nie jest to dla nich żadna sensacja – mówi Wojtek. – Mógłbyś być nawet biskupem, a i tak liczy się to, jakim jesteś człowiekiem.

– Czasem bywa trudno – przyznaje Mateusz. – Niektóre koleżanki są dość... uczuciowe. Myślą, że skoro nie mam dziewczyny, jestem wolny.

Grube mury

W Paryżu Moris poznał kogoś, kto nawrócił się trzy lata wcześniej. Dał się namówić na pielgrzymkę pieszą do Chartres. Kiedy z oddali było już widać wieże katedry, pątnicy zaśpiewali „Salve Regina". – Nie rozumiałem nic. Ale to było tak piękne... Kiedy dotarłem do katedry, byłem już wierzący.

Kilka miesięcy później pojechał na obóz młodzieżowy ze wspólnotą chrześcijańską. Podczas jednego z wieczorów rozmawiali o wierze, Bogu, życiu. Ksiądz powiedział mu: „Masz takie poglądy, że zostaniesz zakonnikiem". – Właściwie nie wiedziałem, o co chodzi – mówi Moris. – Poszedłem poradzić się pewnego młodego dominikanina. Nauczył mnie odmawiać różaniec, kazał czytać Teresę z Lisieux i biografię Karola de Foucauld.

Moris postanowił zmienić środowisko: opuścił Paryż i przeniósł się do ojca, na południe Francji. Niedaleko był klasztor trapistów, do którego niegdyś wstąpił Karol. – Szukałem grubych murów i odgrodzenia od świata.

U trapistów spędził tydzień. Mnisi wstawali na pierwsze modlitwy o trzeciej w nocy. Nie mówili – porozumiewali się gestami. – Chciałem od razu wstąpić, ale powiedzieli, że tak szybko to niemożliwe.

Po roku oczekiwania przyjęli go do postulatu. – Czułem się szczęśliwy, ale szybko poczułem, że się wypalam. Chciałem być między zwykłymi ludźmi. To nie była ta droga, na którą mnie powołał Bóg.

Miałem kolegę, który co wieczór przychodził do mojej celi na modlitwę. Opowiadał mi o małych braciach, którymi był zafascynowany. Napisał do nich, a oni zgodzili się na nasz przyjazd.

Kontemplacja

Co jakiś czas każdy z braci zabiera pięciolitrową butlę wody, chleb, trochę sera i kuskusu, i udaje się na kilka dni do pustelni. Niedaleko Truskawia zaprzyjaźniona rodzina pozwoliła małym braciom wybudować w ogrodzie niewielką budkę. W środku dwa pomieszczenia: mniejsze to kuchnia, większe, z łóżkiem i kawałkiem podłogi do klęczenia, dzieli się z Jezusem. Hostia znajduje się w kącie, w ołtarzyku. Cisza.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...