Prawo, nie zemsta

Pewność, że żyjemy w państwie, którego wymiar sprawiedliwości jest wiarygodny, to sprawa fundamentalna. Tygodnik Powszechny, 10 czerwca 2007



Co wreszcie uderza, to brak już nawet nie skruchy, ale nawet świadomości bezprawia – cecha wspólna dla funkcjonariuszy PRL-u, „grubych ryb" i „płotek". Krewni zabitych w „Wujku" wielokrotnie podkreślali, że nigdy nie usłyszeli od nich słowa „przepraszam".

Niektórzy mówią dziś, że Polska powinna iść śladem RPA i tamtejszej Komisji Prawdy i Pojednania. Problem w tym, że do pojednania, także w wymiarze społecznym, potrzeba dwóch stron. Potrzebna jest nie tylko córka górnika z „Wujka", która była zbyt mała, by zapamiętać twarz zabitego wówczas ojca, a która dziś potrafi powiedzieć: „wybaczam". Potrzebne jest również wyznanie tych, którzy go zabili, i ich zwierzchników, również tych najwyższych, którzy „zza biurek" pozwolili na zbrodnię i potem zacierali ślady. Tymczasem oni albo milczą, albo, gdy zabierają głos, okazują brak nie tylko poczucia osobistej winy, ale nawet świadomości bezprawia. Nie zamierzają poddawać tego rozdziału swego życia w wątpliwość: to silniejsze od konfrontacji z własnym sumieniem.

Abp Kazimierz Nycz mówił w jednym z wywiadów: „Jestem jak najdalszy od poglądu, że da się wszystko wyjaśnić za pomocą teczek. Dałbym wiele, żeby to się wszystko skończyło, tyle że nie na zasadzie zaniechania, lecz sprawiedliwego załatwienia sprawy i ruszenia do przodu. Ale równie daleki jestem od lobby, które chce dać generalne rozgrzeszenie bez spowiedzi indywidualnej".

Dla społecznego pojednania konieczna jest zatem otwarta rozmowa z człowiekiem, który skrzywdził – możliwa wtedy, gdy gotów jest on uznać swe czyny, swoją cząstkę winy, i stanąć z taką postawą wobec tych, których skrzywdził. Doświadczenie takich krajów jak powojenne Niemcy (z ich rokiem 1968: konfliktem pokolenia powojennego z pokoleniem wojennym, z klasycznym pytaniem: „Co wtedy robiłeś, tato?") pokazuje, że ta przeszłość nie przemija. Wyparta, powraca – w społeczeństwie, w rodzinach, w kolejnych pokoleniach.

Zaufanie jako wartość społeczna jest podstawowym instrumentem współżycia między ludźmi, nie tylko w rodzinie i wśród przyjaciół, ale także w społeczeństwie i państwie. Wiedział o tym młynarz z Sanssouci. Wiedział również Szymon Wiesenthal, który podczas II wojny światowej utracił prawie całą rodzinę. Dzięki jego uporowi udało się doprowadzić do ujęcia 1100 nazistowskich zbrodniarzy (na marginesie: jego działalność, a zwłaszcza ujęcie Eichmanna w 1960 r., miała znaczenie przełomowe dla ścigania nazistowskich zbrodniarzy, bo wcześniej większość państw nie uważała tego za priorytet). Wiesenthal podkreślał, że nie chodzi mu o zemstę, lecz sprawiedliwość, i że jeśli nawet nie uda się złapać wszystkich winnych, to najważniejsze jest zburzenie ich spokoju: aby nie mogli sądzić, iż są bezkarni. „Reprezentował zasadę poszanowania prawa i godności każdego człowieka, dochodzenia prawdy i niezależnego wymiaru sprawiedliwości" – mówił po śmierci Wiesenthala jego przyjaciel Władysław Bartoszewski. Kilka lat wcześniej, podczas wizyty w „Tygodniku", Wiesenthal powiedział mocne zdanie: „Nie ma przedawnienia. Morderca jest mordercą, nawet jeśli minie tysiąc lat".

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...