Pewność, że żyjemy w państwie, którego wymiar sprawiedliwości jest wiarygodny, to sprawa fundamentalna. Tygodnik Powszechny, 10 czerwca 2007
Po 1989 r. okazało się też, że łatwiej jest osądzić ubeckiego pałkarza, który w latach 40. i 50. stosował gestapowskie metody, niż winnych z lat 80. Nadzwyczajna komisja sejmowa „do zbadania działalności MSW w latach 1981-89" (tzw. komisja Rokity) udokumentowała kilkadziesiąt przypadków śmierci, ostatnie z 1989 r., co do których zachodzi podejrzenie, że sprawcami byli funkcjonariusze państwa. Próby wyjaśnienia tych spraw, nie mówiąc już o osądzeniu winnych, dotąd się nie powiodły. Nie można więc mówić o „politycznej zemście" czy „karaniu zwyciężonych przez zwycięzców", ale raczej o klęsce wymiaru sprawiedliwości.
Tymczasem wyrok, choćby w zawieszeniu, nie tylko oddawałby sprawiedliwość, ale przywracałby poczucie, że wymiar sprawiedliwości jest wiarygodny. Osądzenie morderców spod kopalni „Wujek" na razie pozostaje wyjątkiem. Pozytywnym natomiast skutkiem wszystkich postępowań po 1989 r. – nawet jeśli nie zakończonych na sali sądowej – jest to, że dzięki nim udało się zgromadzić olbrzymią wiedzę o funkcjonowaniu systemu PRL i że wiedza ta trafia do świadomości społecznej za sprawą dziennikarzy i historyków, którzy materiał ten mogą wykorzystywać do swych prac. Znaczenie historyczno-edukacyjne jest tu nie do przecenienia.
Dzięki postępowaniom IPN-u udało się także zgromadzić dokumentację w postaci opowieści świadków wydarzeń (ofiar PRL-u), które w innym razie często przepadłyby wraz z ich śmiercią. Witold Kulesza, wieloletni szef pionu śledczego IPN, mówił w rozmowie z „Tygodnikiem" (nr 39/2006), że działalność IPN powinna być oceniana także przez ten pryzmat: „To, co robią prokuratorzy IPN-u, odbierając relacje od świadków, często przez tych ludzi komentowane jest tak, że to pierwsza w ich życiu relacja przed kimkolwiek o tym, co ich spotkało w kazamatach Urzędu Bezpieczeństwa czy potem ze strony Służby Bezpieczeństwa. Czasami mówią, że nawet najbliższym nie przekazywali informacji, które teraz utrwala prokurator IPN-u. Z różnych przyczyn: chcieli oszczędzić najbliższym własnych przeżyć, czasami ze wstydu". Kulesza wspomniał, że często rozmawiał o tym z kolegami-prokuratorami. I często słyszał od nich: „Wiesz, wczoraj świadek powiedział mi rzecz bardzo dla mnie ważną: »Jest pan pierwszym człowiekiem, któremu opowiedziałem, jak było«".
„Jeśli nawet umarzamy potem postępowanie (...), nie obniża to wagi działania prokuratora – mówił Kulesza. – Poza tym aspektem ludzkim, o którym mówiłem, pozostaje wartościowy materiał dowodowy, obrazujący mechanizmy działania komunistycznego państwa".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.