Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Tygodnik Powszechny, 3 grudnia 2007
Wygląda to tak: mamy bardzo dobre ciastko, ale na to ciastko ma ochotę tylko kilkanaście tysięcy ludzi. Co zrobić, żeby tych ludzi było więcej? To przecież także przypadek „Tygodnika". Może trzeba coś zmienić: nie w tych ludziach, ale w ciastku? No i mamy problem: jak pogodzić ekonomiczne myślenie z tym, żeby to była gazeta opiniotwórcza? A jestem przekonany, że Polacy potrzebują tygodnika skierowanego do na nowo nazwanej inteligencji (sami intelektualiści to za mało), a zarazem takiego, który byłby mniej religijny niż „Gość Niedzielny" czy „Niedziela".
– Jeśli taki tygodnik ma być opiniotwórczy, musi być otwarty na debatę bez z góry ustalonych tez. Czy w Kościele możliwe jest zrozumienie, że taką debatę toczy się nie przeciwko Kościołowi, ale w jego imieniu?
– Wielu biskupów, księży i wiernych na to czeka. A skoro potrafiliście robić to w latach 60. i 70., i kardynał Wojtyła nie ustawiał wam z góry tez, to dlaczego trudno jest wam dzisiaj? Pytanie, które sobie powinniście postawić, brzmi: czy w obecnym „Tygodniku" jest tak, jak właśnie powiedzieliście? Czy debata nie jest ustawiana pod pewną, wcześniej przyjętą tezę? Czy zapraszani są do niej wszyscy, którzy mogliby ją wzbogacić? Czasem warto zaprosić także ludzi ze skrajnych opcji w stosunku do waszej linii. Z tego mogłyby wyniknąć dwie korzyści: przedstawienie czyichś poglądów i racji, i to, żeby się ludzie nawzajem uczyli. Przy nowej formule pisma – bo przecież nie chodzi tylko o nową szatę graficzną – potrzebna jest jasna deklaracja, że jesteśmy pismem niepartyjnym: takim, które się nie da zamknąć w jednej kategorii gazet, czy to z lewa, czy z prawa. Chcemy być gazetą katolicką, czyli taką, która daje głos każdemu, choć oczywiście sama musi mieć swoje zdanie.
Przepraszam, że pouczam i stawiam tezę, ufam, że w trosce o „Tygodnik"...
– Czasem odnosimy wrażenie, że Episkopat nie ma swojego zdania. Bardzo dobry list pasterski przed wyborami był wydarzeniem wyjątkowym, a w wielkiej debacie o kształcie państwa, metodach kierowania nim itd. biskupi zdają się być nieobecni.
– To nie całkiem jest tak. Uważam, że w kluczowym momencie tej debaty, czyli w latach 2002-04, Kościół był bardzo obecny i to nie tylko przez Papieża, choć w znacznej mierze dzięki niemu. Natomiast nie sądzę, by trzeba było komentować wszystkie pojawiające się w ostatnich latach problemy, bo nie od tego jest Kościół, a już na pewno nie biskupi. To ważne zadanie świeckich w polityce. Jeśli trzeba, tak jak w przypadku Karty Praw Podstawowych, biskupi zabierają głos.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.