Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Tygodnik Powszechny, 3 grudnia 2007
Tygodnik Powszechny: – Jak czuje się biskup, którego w nowej diecezji witano jak męża opatrznościowego? Po przybyciu do Warszawy powiedział Ksiądz Arcybiskup dziennikarzom: „Obiecuję uczyć się ludzi, Kościoła warszawskiego, uczyć Warszawy – z tym jakoś powoli będę sobie radził. Natomiast na pewno dużo czasu zajmie mi poznanie duszy tego miasta, duszy tej diecezji". Czy zdarza się Księdzu chodzić incognito po ulicach, jeździć tramwajem, rozmawiać z ludźmi, wejść na Mszę do pierwszego z brzegu kościoła?
Abp Kazimierz Nycz: – Przede wszystkim: nigdy się nie czułem mężem opatrznościowym. Ani tu, ani gdziekolwiek indziej. Panegiryki, których słuchałem i które czytałem, przyjmowałem nie jako opis, ale jako zadanie. Przez te siedem miesięcy starałem się całkowicie oddać diecezji. A poznawanie diecezji to przede wszystkim poznawanie ludzi i parafii. Zawsze starałem się stosować zasadę pomocniczości kurii wobec parafii. Wiem, że gdybym uruchomił nie wiem ilu „branżowych" duszpasterzy: duszpasterzy nauczycieli, prawników czy innych „stanów", to zdołaliby oni zgromadzić wokół siebie co najwyżej jakieś grupki. Kiedy natomiast oni będą służebni wobec działań na poziomie parafii czy dekanatów, to nastąpi swoiste zmultiplikowanie nowych inicjatyw duszpasterskich.
Dlatego tyle uwagi poświęcam parafiom. Właśnie skończyłem odwiedzać je wszystkie. Zajęło mi to trochę czasu, mniej więcej sto godzin w miesiącu, ale nie żałuję. To oczywiście nie były wizytacje, ale prywatne, zapowiedziane wcześniej przyjazdy i spotkania z księżmi. Zwykłe, indywidualne rozmowy, które pozwoliły mi zobaczyć możliwości poszczególnych wspólnot, zaplecze lokalowe, sytuację materialną itd.
– Jedna parafia dziennie?
– Jeżeli wiejska, gdzie jest jeden ksiądz, to więcej, jeśli wielka, warszawska, to dwie na popołudnie. Ważne dla mnie było to, że spotykałem księży w ich naturalnym otoczeniu. To zupełnie co innego niż przyjmowanie w rezydencji.
– Czym się różni kler warszawski od krakowskiego czy koszalińskiego?
– Tu specyfiką jest życie w wielkim mieście i w jego pobliżu. Wiejskich parafii, poza jednym czy dwoma dekanatami, właściwie nie ma. Księża, podobnie jak w Krakowie, korzystają z możliwości kontaktu z instytucjami, które sprzyjają rozwojowi człowieka, jak choćby uczelnie: Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Papieski Wydział Teologiczny, teatry i inne instytucje kulturalne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.