Prawdy o totalitaryzmie, paradoksalnie, widać więcej w czasach naszych – czasach jednostek i ich praw. Tygodnik Powszechny, 9 grudnia 2007
Im liczniejszy chór i im tubalniej zawodzi, tym wątlejsze szanse wnikania w prawdę refrenu. Albo, jak sugerował współpracownik Floriana Znanieckiego, W.I. Thomas – jeśli ludzie uważają jakąś opinię za prawdziwą, staje się ona prawdziwa w wyniku ich postępków. Innymi słowy: im bardziej jednostka wierzy, że brak jej mocy, tym się jej trudniej w sobie mocy doszukać i zdobyć na jej użycie... TINA to środek znakomity na oczyszczanie sumienia. I znakomita profilaktyka: wystarczy ją sumiennie stosować, a sumienie nie zazna okazji, by się o swym zabrudzeniu dowiedzieć.
Tak się zdarzyło, żem parę lat temu, a w krótkim odstępie czasu, uczestniczył w obchodach urodzin dwu jednostek: Václava Havla i Jacka Kuronia. Dobre to były okazje, by się nad tym wszystkim, co tu jak dotąd o roli „jednostki” powiedziałem, raz jeszcze zastanowić.
I Havel, i Kuroń byli, co tu dużo mówić, jednostkami. Chociaż nie mieli żadnej z tych rzeczy, bez których podobno nie da się jednostce wydobyć z przyrodzonej ponoć niemocy... Nie mieli lotniskowców ani wyrzutni rakietowych, policji ani więzień, bogactwa ani sławy. Nie pokazywano ich w telewizji okolonych wieńcem wielbicieli i klakierów, nie pisano o nich na pierwszych stronach gazet. A mimo to obaj, każdy na swój sposób, odmienili grę, w którą ich ziomkowie grali i w której nimi grano. By tego dokonać, obaj dysponowali tylko trzema, bardzo prymitywnymi rodzajami broni znanymi ludziom przynajmniej od epoki kamienia łupanego: nadzieją, odwagą i uporem – tyle że sięgali po nie dużo częściej niż w moim i pewnie większości z nas zwyczaju.
O nadziei powiadał Havel, że stanowczo nie jest ona prognozą. Nie pochyla się nabożnie nad statystykami trendów, a już tym bardziej nie ciska ręcznika na ring, gdy są dla niej nieprzychylne. Richard Rorty przypomniał w związku z Havlem słowa Kennetha Burke’a: „Poznaje się przyszłość, gdy się odkrywa, o czym ludzie mogą śpiewać” – ale pospołu z dewizą Havla, że w żadnym roku nie da się przewidzieć, jaka pieśń będzie na ustach ludzi w roku następnym... Pamiętając o tym, można zdobyć się na odwagę trwania przy nadziei, którą Maria Janion przy innej okazji nazwała „upartym idealizmem”. Zdobył się na nią Václav Havel, zdobył się Jan Józef Lipski, zdobył Jacek Kuroń...
Biskup Jan Chrapek powtarzał uparcie: żyj tak, byś pozostawił po sobie w świecie ślady. Havel, Lipski czy Kuroń pewnie by sprecyzowali, o jakie ślady idzie, radząc żyć tak, by się świat opuściło w stanie lepszym od tego, w jakim się go zastało. I z tej rady korzystając, ulepszyli świat, co tu dużo mówić, choć co nieco tylko ulepszyli – i choć żaden z nich nie sądził, by nadzieja się do końca spełniła, i mimo że do plonu, jakim ich upór zaowocował, mieć można (jak i oni mieli) niemało zastrzeżeń – i to niebłahych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.