Zanim zażądamy wykorzenienia kultu relikwii jako mogącego prowadzić do zabobonu, wspomnijmy, że tradycyjne formy pobożności są jedną z dróg do szczerego oddania Bogu. Tygodnik Powszechny, 18 maja 2008
Wśród opinii wyrażonych w sondzie na stronie internetowej „TP” wzrasta procent czytelników, którzy określają ewentualne plany przywiezienia serca czy innych części ciała Jana Pawła II do Polski mianem barbarzyństwa. Na forum spierają się internauci, wskazujący na potrzebę wzmacniania wiary kontaktem ze szczątkami świętych i ci uważający, że kult relikwii sprzyja jedynie spłycaniu relacji do Boga.
O kulcie relikwii ani słowem nie wspomina najnowszy Katechizm Kościoła Katolickiego. Przyczynę najtrafniej wskazałby teolog duchowości, wydaje się jednak, że nauka Kościoła po prostu nie radzi sobie z ujęciem tego ważnego elementu pobożności ludowej w język doktryny. Woli zachować dystans, nie odżegnując się jednak od nikogo. Wszakże nie można zaprzeczyć tradycji o metryce liczącej ponad 15 stuleci.
Zwyczaj dotykania figurek świętych „terapeutów” jest starszy niż chrześcijaństwo: dowiadujemy się o nim już ze starożytnych egipskich papirusów. Kościół zachodni – ten pod przywództwem Rzymu (w odróżnieniu od wschodniego, z głównym ośrodkiem władzy duchowej w Konstantynopolu) – poznał kult relikwii ok. IV wieku. Wywodził się on z kultu męczenników, do grobów których pielgrzymowano. Po śmierci Konstantyna Wielkiego (337 r.), który uczynił z chrześcijaństwa oficjalne wyznanie Cesarstwa Rzymskiego, zaczęto na tych grobach budować kościoły (choćby pierwotną Bazylikę św. Piotra). Z czasem kult miejsc spoczynku męczenników wyrażał się w coraz większej celebracji: jak pisze ks. Jan Kracik, nagrobne płyty polewano pachnącymi olejkami, dekorowano kwiatami i palono przy nich świece.
Coraz więcej ośrodków miejskich chciało mieć „swoje” relikwie. Cesarz Teodozjusz Wielki, kierując się być może obawami o spłycenie wiary (a może o zwyrodnienie państwowej religii?), zabronił dzielenia ciał męczenników i handlu nimi; był to jednak zakaz niezwykle trudny do wyegzekwowania.
Na chrześcijaństwo zachodnie oddziaływały zwyczaje wschodnie, szukające bliskości z sacrum przez dotyk: ciała świętych coraz częściej ekshumowano i członkowano. Kościół bronił się przed tym, ustanawiając tzw. relikwie wtórne: wystarczyło jakimś przedmiotem dotknąć „oryginalnej” pozostałości świętego, by stał się on równoprawną relikwią. Mogła też nią być oliwa z lamp palonych przy grobie. (Zwyczaj ten dobrze się ma do dzisiaj, choć dotyczy raczej wizerunków niż relikwii: np. każdą kopią Obrazu Jasnogórskiego, która ma być umieszczona na ołtarzu jako przedmiot kultu, dotyka się prawdziwej Czarnej Madonny).
Groby świętych stawały się sanktuariami, do których przychodzono modlić się o uzdrowienie. Pierwsze zachodniochrześcijańskie wzmianki o cudach zapisano w wieku V, z inicjatywy św. Augustyna, którego niepokoiła nadmierna skłonność mas do wiary w cuda; autorzy tych zbiorów podkreślają więc, że uzdrowienie nie ma nic wspólnego z magią, ale jest efektem działania łaski Boga. Notowano przede wszystkim przypadki uzdrowień z paraliżu, ślepoty, niemoty i głuchoty, a także przypadki wskrzeszeń. Opisywanie ich miało stworzyć wrażenie, że za wstawiennictwem świętego dzieją się takie same cuda, jakich dokonywał Chrystus. Dzieło Augustyna podjęli biskup i kronikarz Grzegorz z Tours, a także papież Grzegorz Wielki. Kościół starał się uporządkować ludowy kult świętych przez stopniowe – od 993 do 1216 r. – wprowadzanie procedury kanonizacyjnej i odebranie lokalnym biskupom możliwości swobodnego wynoszenia na ołtarz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.