Poza horyzonty

Nie tylko osoby po wypadku cierpią na brak marzeń. Można być okaleczonym na różne sposoby. To nie liczba rąk czy nóg decyduje o naszej sprawności, lecz głowa i serce. Tygodnik Powszechny, 20-27 grudnia 2009


A gdy ból mija? Co po nim zostaje?

Czułem się jak nowo narodzony, ale nie było w tym nic pozytywnego. Po wypadku musiałem nauczyć się życia na nowo. Najpierw nauczyłem się chodzić. Potem uczyłem się, jak zrobić sobie kanapkę, ubrać się bez prawej ręki... Trzeba stawić temu czoło. Poczekaj, zaparzę herbatę, polecam wiśniową...

Miałem 13 lat i musiałem polubić siebie, a to w tym wieku jest dość skomplikowane, nawet jak się jest w pełni sprawnym. W oczach ludzi widziałem, że jestem „inny”, a pragnąłem być „normalny”, cokolwiek to znaczy. Pomogli mi w tym koledzy z klasy. Gdy wróciłem do gimnazjum, bardzo się starali wciągnąć mnie w swoją rzeczywistość, która szybko stała się wspólna. Mam szczęście do ludzi.

Podkreślasz to w każdym wywiadzie.

To może brzmieć paradoksalnie, ale mam się za szczęściarza. Pozbierałem się po wypadku dzięki ludziom, potem, dzięki niesamowitym spotkaniom, dotarłem na biegun, Kilimandżaro, Elbrus... Nie każdy ma takie szczęście, jestem tego świadom. Dopiero teraz, z dystansu, widzę, co zrobił dla mnie Marek Kamiński. Wziął ze sobą niepełnosprawnego chłopaka i poszedł z nim na biegun. Jego siła, jego wytrwałość, to była dla mnie wielka lekcja. Podobną postacią, bardzo ważną dla mnie, jest Ania Dymna, która pokazała mi, co to znaczy dawać siebie innym.

Jan Paweł II powiedział, że to, co człowiek jest w stanie dać innym, określa jego wartość. Głęboko wierzę w te słowa. Nie każdy spotyka takich ludzi na swojej drodze.

Kamiński powiedział, że idąc na biegun, byłeś jeszcze dzieckiem, a wracałeś już jako mężczyzna. Czy tam czas próby się skończył?

Tak powiedział? To bardzo miłe. Nie wiem, czy jestem dzieckiem, czy mężczyzną. Mnie się wydaje, że każdy ma w sobie coś z dziecka i powinien o to dbać. To właśnie dzięki temu potrafimy cieszyć się z prostych rzeczy, potrafimy marzyć i wierzyć w to, że te marzenia można spełnić. Dorosłość natomiast jest umiejętnością wzięcia na siebie odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Marek mi to pokazał, idąc ze mną na te zimne bieguny, ale tam próba się nie skończyła. Próba trwa całe życie. Ja, na razie, bardzo chcę, żeby za każdą górą była następna. Niech próba trwa jak najdłużej.

Niedawno wróciłeś z maratonu w Nowym Jorku. Po co to wszystko?

Żeby czuć, że żyję i dawać coś z siebie innym. By razem dążyć do celu. Ludzie często dążą do podobnego celu, ale innymi drogami. Staram się te drogi łączyć. Dlatego założyłem fundację Poza Horyzonty.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...