Okres starości to czas dziesiątków tysięcy małych zakończeń, wszystkiego, z czego składa się życie. To ogołocenie jest bardzo potrzebne. Może to część pokuty, jaka się należy? Część wiedzy o sobie, która jest potrzebna? Powściągnięcie swoich rozbrykań, zawrócenie cuglami z egoistycznych dróżek? Znak, 11/2006
Tak samo podchodzę do wiary w człowieka. Mam zaufanie do człowieka, ale to zupełnie co innego niż wiara. To jest zaufanie a priori, którego się nie boję i nie obawiam się też, że ktoś mnie nieprzyjemnie zaskoczy. Chociaż zaskakuje... Owszem, spotykałam wspaniałych ludzi i w nich wiarę rzeczywiście miałam i mam. Ale to byli pojedynczy, konkretni ludzie.
Oddzielmy więc optymizm od radości życia. Skąd Pani czerpała i nadal czerpie radość?
Przez całe życie czułam w sobie radość, która wcale nie wypływa z optymizmu, ale raczej z tego, że swoich nadziei nie lokuję tu, na ziemi, i mam zawsze świadomość przemijania. Jestem przekonana, że wszystko ma sens, tylko my niejednokrotnie nie jesteśmy w stanie tego sensu zrozumieć. Wierzę w to, że kiedy przejdziemy na drugą stronę, wyjaśnią się wszystkie rzeczy, których tu nie możemy pojąć.
Jan Józef Szczepański napisał o Pani, że z każdej sytuacji potrafiła Pani wydobyć radość. Czym jest dla Pani humor?
Humor odgrywał rolę kluczową i w moim życiu zawodowym – bo przecież moja twórczość radiowa była głównie satyrą polityczną – i w życiu prywatnym. Stanowił sposób patrzenia na świat i na samą siebie. Zawsze z pewną kpiną.
Jakim sposobem Młoda Lekarka w PRL-u, kiedy ludzie tak rzadko się śmiali, tryskała humorem?
W PRL-u ludzie śmiali się bez porównania więcej niż teraz! Śmiech był niejednokrotnie jedyną obroną przed tym wszystkim, co się działo, a poza tym tak kwitowało się absurd rzeczywistości. Oczywiście, nie śmialiśmy się w 1968 roku ani w czasie wypadków poznańskich albo na Wybrzeżu. Ale absurd, który generował ten ustrój, pogłębiał się i to było coraz mniej straszne, a coraz bardziej śmieszne! Przywódcy byli komiczni! Gomułka, Kliszko… Jeszcze Bierut był ponury, bo i znalazł się u władzy w strasznym okresie stalinizmu, i nie wiedzieliśmy, co się z tego wykluje. Ale wykluwało się coś coraz śmieszniejszego. Codziennie rodziło się po kilkanaście nowych kawałów, puszczanych zaraz w obieg, inne docierały do nas z różnych miast. O milicjantach, aparatczykach, sekretarzach KC, wiadomości z Radia Erewan.
Od początku pracowałam w redakcji „Studia 202”. Nadawaliśmy wówczas audycję, która powstawała w wyniku dzikiej – ale na wesoło – walki z cenzurą. Nikt z naszej redakcji nawet nie otarł się o partię. Wszyscy wiedzieli, że jest to redakcja antyreżimowa, ale jakoś nas trzymano, bo ludzie nas wtedy dosyć kochali.