Okres starości to czas dziesiątków tysięcy małych zakończeń, wszystkiego, z czego składa się życie. To ogołocenie jest bardzo potrzebne. Może to część pokuty, jaka się należy? Część wiedzy o sobie, która jest potrzebna? Powściągnięcie swoich rozbrykań, zawrócenie cuglami z egoistycznych dróżek? Znak, 11/2006
Jaką największą gafę Pani strzeliła?
To był 1961 rok, wybierałam się w pierwszy rejs do Afryki. Snułam się półprzytomna, bo sen z powiek spędzały mi pytania, czy dadzą paszport, czy nie odwołają rejsu w ostatniej chwili. Pewnego razu wychodziłam wieczorem z klubu dziennikarza. W sionce stało dwoje starszych ludzi. Minęłam ich i ruszyłam przez ulicę. Nagle pomyślałam sobie: „A to świnia ze mnie! Stała para staruszków po prośbie, a ja przeszłam obok nich i nic”. Tu Afryka na mnie czeka, tymczasem mnie nawet nie przyszło do głowy, że w intencji wyjazdu powinnam się zatrzymać i coś im dać. Więc wróciłam, żeby się w ten sposób ukarać. Oni dalej tam stali, więc ja się koło nich zakręciłam, ale czułam, że sytuacja jest dość głupawa, tylko nie bardzo wiedziałam dlaczego. Żadne z nich nie miało wyciągniętej ręki. Starsza pani odezwała się do mnie: „Czy pani coś może od nas chce?”. Na to ja: „Tak, chciałam coś państwu ofiarować”. A ona pyta: „Ale dlaczego?”. Ja: „A, tak sobie pomyślałam, że chciałabym”. Ona: „Proszę bardzo, skoro pani chce…”. Wsadziłam jej do ręki, no, taką dość wysoką jałmużnę, ale cały czas czułam, że w tym jest coś głupawego… Nawet mężowi o tym nie powiedziałam.
Rano wchodzę do redakcji, a mój przyjaciel Andrzej Waligórski, szef „Studia 202”, mówi do mnie: „Ty wariatko, rada adwokacka w tej chwili przysłała listę swoich członków, żebyś im wypłaciła zapomogi. Dałaś wczoraj jałmużnę rodzicom najbogatszego adwokata we Wrocławiu!”. Wszyscy później ze mnie kpili w całym mieście, przychodzili po prośbie, skomląc: „Daj parę grosików”.
Uważam, że człowiek musi być gotowy na to, aby się z niego śmiano. Zdarzają się tacy, którzy dużo żartują, ale siebie traktują niezwykle poważnie. Widzieć swoje śmieszności może być rzeczą bardzo pożyteczną.
Wspomniała Pani, że była jedyną kobietą w radiowej redakcji. Często też podróżowała Pani sama. Czy uważa Pani, że feministki mają rację, mówiąc, iż kobiety mogą w mniejszym stopniu korzystać z dobrodziejstw życia niż mężczyźni?
Choć współczesne feministki mnie śmieszą, nie zaprzeczam, że w wielu miejscach świata kobiety są dyskryminowane – najbardziej czuje się to w Azji, może z wyjątkiem Indii. Natomiast w czarnej Afryce kobiety nie są aż tak dyskryminowane. A w ogóle bywa, iż kobiety same się do dyskryminacji przyczyniają. Jest w kobietach coś takiego, że ustawiają się w pozycji słabych istot, które potrzebują męskiego ramienia. Dyskryminacji, jaką mogłam zobaczyć na przykład w krajach muzułmańskich, niejednokrotnie towarzyszy zgoda kobiet.