Rodzi się pytanie - gdzie można usłyszeć tę muzykę, bo przecież nie ma jej w mediach kształtujących świadomość masowego odbiorcy - telewizji, radio, wysokonakładowej prasie? RUaH 27/2003
Ks. Andrzej Majewski: Trudno mi być rzecznikiem całej Telewizji, bo mam tam tylko małe gospodarstwo, którym staram się zajmować od pół roku. Jest to dla mnie nowy chleb. Była mowa o polityce i rzeczywiście w mediach jest obecna pewna polityka. Jednak nie jest ona kreowana przez ludzi z mediów, lecz przez odbiorców. Telewizja prowadzi badania rynkowe i nimi się sugeruje. Stosowana jest metoda pomiaru telemetrycznego, która mówi nam, co ludzie oglądają, a czego nie. Dzisiaj człowiek jest bezwzględnym panem pilota, którego ma w ręce i jeżeli coś mu się podoba, to trzyma dany obraz, a jeżeli nie, od razu przełącza na inny kanał. I niestety, najchętniej w Polsce ogląda się telenowele. Z programów muzycznych dobrą oglądalnością cieszą się tzw. "biesiady". Jakąś wyrwą, fenomenem w tym wszystkim jest Arka Noego i ze zdumieniem oglądam owoce jej pracy. Ale epoka Arki powoli mija. Zastanawiam się nad całym zjawiskiem związanym z Arką Noego i mam wrażenie, jakby jedyną ekspresją Kościoła były dzieci, a edukacja dorosłych zatrzymała się na poziomie klasy czwartej czy szóstej. Troszeczkę wszyscy zdziecinnieliśmy, ale może o to chodzi? Jest napisane: Jeżeli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego. Może i dobrze, że przez proste teksty dochodzą do nas treści bardzo głębokie?... Ale zazwyczaj jest tak, że kiedy proponujemy w Telewizji coś poważniejszego, pilot od razu idzie w ruch.
Bogdan Olechnowicz: Myślę, że media z natury są świeckie. I jeżeli chodzi o programy religijne, czy obecność muzyki chrześcijańskiej w mediach publicznych, to w Polsce i tak jest tego więcej niż np. w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Kamieniem milowym jest Arka Noego. I nie zgadzam się tutaj z księdzem Andrzejem, że dorośli zdziecinnieli. Uważam, że fenomen Arki polega na prostocie, za którą ludzie tęsknią. To jest dla mnie fenomen duchowy, społeczny i medialny razem wzięty. Myślę, że jest w tym też jakaś Boża promocja. Niedawno rozmawiałem z Robertem (Friedrichem, założycielem Arki Noego) - przyp. red.) i uzmysłowiłem sobie, że to wszystko wydarzyło się poza nim, nie było żadnego planu marketingowego. Kiedy słucham tekstów Arki Noego, zauważam, że zawierają sedno Ewangelii. Rodzice kupują te płyty dzieciom, ale sami też chętnie słuchają. Widziałem kiedyś pana po sześćdziesiątce, który jechał samochodem przez miasto z odkręconą szybą, słuchał głośno Arki i śpiewał: "Nie boję się, gdy ciemno jest". Obserwowałem nastolatków, którzy przechodzili przez Empik i śpiewali tę piosenkę. Bardzo przeżywałem to zjawisko i wiedziałem, że dzieje się coś ważnego. Jednak tych ludzi, którzy chcą słuchać muzyki chrześcijańskiej, w sensie przekazu, jest niewielu. Muzyka, która niesie ze sobą jakieś przesłanie, zawsze będzie dotykała serca człowieka, a nie każdy chce się na to zgodzić. Na pewno nie chce tego wielu ludzi, którzy zarządzają mediami, bo to jest coś, co boli. Łatwiej śpiewać o niczym i wierzyć w nic, trudniej wierzyć w coś i żyć jakimiś wartościami.
Patrycja: Ale wykonawcy, którzy są dzisiaj na scenie, nie mogą narzekać na brak publiczności na swoich koncertach, więc to nie jest tak, że ludzie nie chcą jej słuchać.
Piotr Nazaruk: Owszem! Choć obecnie sytuacja jest zgoła odmienna. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu na koncertach TGD, śpiewających było trzy razy więcej niż słuchaczy i kiedy zaczynaliśmy śpiewać, to nieraz ktoś się obrażał. Wstawał i krzyczał: "Co to jest? Kościół?!". Po czym trzaskał drzwiami i wychodził. Teraz jest inaczej. Są takie Festiwale jak Song of Songs w Toruniu czy Kerygmat. Tych imprez jest coraz więcej, bo ludzie chcą w nich uczestniczyć, chcą słuchać tego rodzaju treści. Na pewno teraz się łatwiej tworzy i gra muzykę chrześcijańską, bo jest większa przestrzeń do tworzenia, ale dlaczego nie ma jej w mediach? Tak, jak powiedziała Antonina, to nie jest pytanie do nas.