Osoba owładnięta przez demony z pozytywnego bieguna nie będzie przygotowana do konfrontacji z negatywną rzeczywistością, ze złodziejem, bandytą czy chamem. Nie potrafi docenić siły zła i ponosi tego koszty. Nie umie też właściwie ocenić autentycznego dobra, bo nie zdaje sobie sprawy z jego wagi. List, 9/2008
Podam przykład z terapii kobiety, matki dwójki dzieci. Mąż ją maltretował i znęcał się nad nią psychicznie. Trwało to kilka lat zanim zjawiła się u nas. Po roku terapii uświadomiła sobie, że nadużywa alkoholu: „Gdybym nie piła alkoholu z mężem - mówiła - nie wytrzymałabym z nim tylu lat". To był jej sposób obrony przed demonami, z którymi zmagała się od dzieciństwa. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jest do niczego. Kiedy dostała się na wymarzone studia i osiągała dobre wyniki, wzruszał ramionami i mówił nawet przy innych: „I tak w życiu nic nie osiągniesz". Zaczęła w to wierzyć, uległa presji ojca (ważne jest także to, że matka nie próbowała jej bronić). Miała zaniżone poczucie wartości, była przekonana, że na nic nie zasługuje i za wszystko powinna być wdzięczna. Ocenę tę utwierdził pierwszy nieudany związek z mężczyzną. Było wspaniale dopóki nie powiedziała mu, że jest w ciąży. Odszedł następnego dnia. Pogodziła się z tym, że już do końca życia będzie sama: „Na co więcej może liczyć panna z dzieckiem?" - myślała. Któregoś dnia pojawił się ktoś nowy w jej życiu. Sprawiał wrażenie osoby miłej i troskliwej, nie przeszkadzało mu jej dziecko. Wzięli ślub. Wydawało się jej, że się nią zaopiekuje, że będzie dobrze. Tak naprawdę była to transakcja - on ją kupił. Nie zapłacił zbyt wiele: jakieś kwiaty, trochę czułości. Przyjęła go bezkrytycznie. Widziała jego wady, ale przecież „nie zasługiwała na więcej".
W czasie terapii, nie poruszałem problemu jej alkoholizmu. Wiedziałem, że to dla niej zbyt trudne, że musi dojrzeć. Dopiero, kiedy zrozumiała, że ojciec ją skrzywdził, i że teraz już może przestać go słuchać, uświadomiła sobie, że ma jakieś prawa, swoją godność i nie musi odurzać się alkoholem, żeby żyć. W końcu powiedziała: „To dla mnie upokarzające, tak dłużej być nie może". Teraz sama powinna zdecydować, czy nadal chce być w związku z tym mężczyzną, który ją niszczył, jak wcześniej jej ojciec. Dla mnie jednak to kwestia drugorzędna, najważniejsze, że ta kobieta po czterdziestu latach odnalazła siebie...
Czy są jakieś praktyki, które pozwalają oczyścić się ze wszystkich demonów?
Tak i jest ich wiele. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy o programie maksymalistycznym, przeznaczonym dla świętych i bohaterów, czyli ludzi, którzy nie boją się podejmować wielkich i ważnych zadań. Oni muszą, przynajmniej teoretycznie, przepracować większość swoich kompleksów. Psychoterapeuta zanim zacznie pomagać innym, powinien sam przejść terapię i na tyle zrozumieć własne problemy, żeby nie zarażać nimi własnych pacjentów. To dotyczy przedstawicieli innych ważnych zawodów i ról społecznych: kapłanów, sędziów, ludzi władzy.
Natomiast w codziennym życiu, nie trzeba za wszelką cenę analizować swoich zachowań, rozgrzebywać przeszłości, żeby znaleźć powód wybuchu gniewu czy smutku, chwilowej apatii. Jeżeli dziecko zareaguje złością na uwagi rodzica albo ekspedientka na poczcie zwymyśla opryskliwego klienta, niekoniecznie jest to objaw „ataku demona" czy stanu chorobowego, równie dobrze może to być zdrowa reakcja obronna. Pewna doza egoizmu jest potrzebna każdemu z nas, zwłaszcza zaś najmłodszym dzieciom, które często nie potrafią się inaczej bronić.
Czasami próba pokonania demonów za wszelką cenę kończy się wywołaniem kolejnego, np. chcę zapanować nad negatywnymi emocjami i złością, a doprowadzam się do kompleksu perfekcjonizmu. Osoba nim owładnięta utrzymuje wokół siebie nienaganny porządek, pozbywa się starych rzeczy, chorobliwie dba o czystość, piętnuje grzechy swoje i innych. Tymczasem jest to kolejna próba wyparcia, ukrycia swojego cienia, niedojrzała strategia radzenia sobie z kompleksami, które tylko zmieniają swe imiona i stają się coraz mniej zrozumiałe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.