A na czym polega dojrzała strategia walki?
Trzeba spotkać się ze swoimi demonami, zajrzeć z godnością, ale i pokorą w głąb siebie. Jeśli problemy są głębokie, bez opieki przewodnika duchowego, mistrza, terapeuty lepiej tego jednak nie robić. Podrażnione demony reagują jak dzikie psy. Pojawia się nieuzasadniona złość, agresja, bezsenność, objawy psychosomatyczne, bóle i choroby. Człowiek mdleje, ma wizje, twierdzi, że jest prześladowany lub że stracił słuch. Konfrontacja może być bolesna, ale bez niej nie poznalibyśmy imienia demona, czyli powodu naszych lęków i zachowań. Jeśli przejdziemy ten etap, czeka nas drugi, który polega na tym, żeby czegoś się od naszych demonów nauczyć.
Myślałem, że demony chcą nas zniszczyć, a nie edukować?
Demony, choć mają nad nami pewną przewagę, nie dysponują jednak takim takim jak my rodzajem świadomości i woli. To, że nas dręczą, nie dają nam spokoju jest w pewnym sensie pozytywne i potrzebne. Dzięki temu coś z nimi próbujemy zrobić. Zmuszają nas do szukania oparcia we wspólnocie, rodzinie, kulturze. Mówiąc krótko, gdyby ktoś nie miał negatywnych wizji, lęków, to nie poszedłby do kierownika duchowego, psychoterapeuty, albo nie porozmawiał z babcią, która pomoże znaleźć rozwiązanie. Odpowiedź może przyjść różnymi drogami, a jeżeli już przyjdzie, wówczas demon traci siłę destrukcyjną, niszczącą, odszczepiającą. On jest tak naprawdę objawem naszej niedoskonałości, zapisem indywidualnych błędów, mówi nam, jacy jesteśmy, pokazuje nasze słabe punkty. Wyzwolenie nie oznacza totalnego odrzucenia cienia - byłby to powrót do punktu wyjścia. Demon zniknie, kiedy sobie uświadomimy, że jest on częścią nas samych. Mówiąc inaczej: kiedy zasymilujemy skrywane w nieświadomości negatywne treści, zaakceptujemy siebie i swoje słabości. To najważniejszy krok na drodze uzdrowienia, pozwala zrozumieć, że jesteśmy istotami duchowymi, w których jest cień, ale też i światło, że świat nie jest jednobarwny, ale ma wiele odcieni. Jest w nim miejsce na życie i na śmierć, na piękno i na szpetotę, a pomiędzy tymi wszystkim przeciwieństwami panuje równowaga. Jung określał to mianem archetypowego albo mistycznego przeżycia duchowego.
Wiedza zawarta w archetypach potrafi nas rozczepiać, ale także scalać, harmonizowania nasze życie, pomagać w samorealizacji, w osiągnięciu szczęścia. Aby to było możliwe, powinniśmy najpierw poradzić sobie z własnymi problemami i ograniczeniami, poznać swój cień. Wówczas archetypy staną się dla nas źródłem duchowej mądrości, a nie przyczyną dodatkowych zranień. Przykładowo Ojcowie Pustyni wiedzieli, że ktoś, kto nie skonfrontował się z własnymi lękami, grzechem i słabością, nie powinien podejmować intensywnych praktyk duchowych. Ci, którzy wybierali drogę na skróty, od razu chcieli być świętymi, najczęściej padali łupem demonów. Stąd na pustyni mieszkali święci mężowie, ale także i szaleńcy.