Prawdziwą, wielką, trwającą wiele miesięcy podróż w głąb siebie - gdzieś aż tam, gdzie świadome graniczy z nieświadomym - odbyłam jednak tylko raz. Dotyczyła ona moich relacji z matką, widzianych przez pryzmat jej sieroctwa, i była moim własnym, podpowiedzianym mi przez intuicję pomysłem. List, 2/2009
Za ten rozpad osobowości matki, w znacznej mierze odpowiedzialna była także opowieść o powtórnym ślubie mojego dziadka, ojca Reginki i Baśki. Ten zagubiony młody mężczyzna, nie mogąc po śmierci żony dojść do siebie, zaledwie minął szósty tydzień żałoby pod naciskami rodziny, dla „dobra dzieci", ożenił się z przyjaciółką zmarłej żony. Dla małej Reginki dzień ślubu ojca był dniem faktycznej jego utraty - nawet ja, słuchając opowieści mamy, nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.
Reginka bowiem nie tylko nie pogodziła się ze stratą matki, ale w głębi duszy w ogóle nie uwierzyła w jej śmierć. Nic nie pomogły opowieści o aniołkach i dobrej Bozi - dziewczynka w skrytości ducha ciągle czekała na cud. Kiedy więc kazano jej, pięknie wystrojonej, w dzień ślubu ojca podawać nowożeńcom obrączki, z wściekłością rzuciła im je pod nogi.
Ojciec, który raczej nie bił dzieci, tym razem zbił ją rózgą. Dziewczynka odebrała to jako zdradę i odrzucenie nie tylko jej ukochanej matki, ale i jej samej. W odpowiedzi uciekła z domu, na grób matki, dokonując w ten sposób - w sensie symbolicznym, chociaż jako małe dziecko odbierała to pewnie jako fakt realny - najbardziej w swoim życiu tragicznego wyboru: był to gest lojalności, wierności i pełnego podporządkowania się, wręcz poddania się zmarłej matce…
Ta scena stała się jakby kulminacyjnym punktem rozwijającego się we mnie mitu o sierocie Regi. Co więcej, wyobrażałam sobie, że zmarła matka przyjęła ten dar nieszczęsnego dziecka i w zamian dała mu „coś" od siebie, i że Regi od tej pory wypełniała tu, na ziemi, jakąś jej wolę. Podtrzymywały mnie w tym mniemaniu opowieści samej mamy, a także ciotki Barbary, np. o tym, jak to Regi straszyła swoją młodszą siostrę zmarłą matką i jak jej przypominała, że to właśnie ją, Baśkę, matka odrzuciła na łożu śmierci.
gniew sieroty
Ta sama cmentarna scena pokazała mi coś równie ważnego dla rozwoju mitu o Regi, a zarazem coś, co wzbudzało we mnie jeszcze większy niepokój i lęk przed nią. Otóż w dniu ślubu ojca Regi odkryła ukryty w sobie wielki gniew, jego siłę. Od tej pory gniew, obok nigdy nieprzezwyciężonego poczucia krzywdy, stawał się w jej rękach potężnym narzędziem w walce o własne „sieroce prawa": najpierw w cichej wojnie toczonej z macochą, potem także z siostrą, a w przyszłości również z innymi ludźmi.
Jego potężną siłę miałam nie raz okazję poznać jako dziecko. Najmocniej doświadczałam go w pewnych wydarzeniach z mojego własnego życia, kiedy to nie tylko ja, ale i moje „podziemne dziecko" zaczynało tracić kontrolę nad mitem o Regi. Kiedy zaczynał on przejmować władzę nad moimi emocjami, myślami i czynami.
Wtedy czułam się bardzo podobna do sieroty Regi, ale nigdy nie wpadłam na to - bo i jak - że ta straszliwa machina gniewu i agresji we mnie ma swoje źródło. Jednym z takich charakterystycznych zdarzeń była historia z zapałkami. Gdy miałam 10 lat, mama wyznaczyła mi obowiązek rozpalania ognia pod blachą i nastawiania obiadu. Ja jednak panicznie bałam się zapalania zapałki, więc rozpalanie było dla mnie niezwykle stresujące. Bardzo się z tym problemem męczyłam, coraz bardziej denerwując też swoim mazgajstwem matkę.
Pewnego dnia zdarzyło się, że nie tylko nie rozpaliłam ognia i nie wstawiłam obiadu, ale w dodatku wypaliłam wszystkie zapałki w domu. Wyzwoliło to we mnie jakąś „piorunująca mieszankę" złożoną z najbardziej skrajnych emocji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.