Zasadą euroislamu jest aktywna tolerancja, a nie tolerancja ograniczająca się jedynie do prozaicznego znoszenia obecności chrześcijan i żydów jako ludzi chronionych. Wzorem średniowiecznego sufiego Ibn al-Arabiego muzułmanie mogą pojmować swoją religię jako mahabba (miłość), która umożliwia poszanowanie także innych form religijnych. Więź, 7/2003
Przewodni wątek europejskiej kultury (Leitkultur), w którym mieszczą się podstawowe zasady euroislamu, współtworzą następujące elementy:
– Sekularyzm. Europa nie może zaakceptować szari’atu (prawa islamskiego) w imię źle rozumianej tolerancji. Z drugiej jednak strony sekularyzacja nie może prowadzić do wszechobejmującej desakralizacji, ta bowiem oznacza brak jakiejkolwiek świętości. A przecież także w świeckiej Europie powinny istnieć rzeczy powszechnie uznawane za “święte”, jak choćby prawa człowieka czy demokracja.
– Świecka tolerancja, która znacznie różni się od muzułmańskiej.
– Pluralizm religijny i kulturowy, który wyklucza relatywizm i neoabsolutyzm.
– Świecka demokracja, czyli nowoczesne państwo o demokratycznych podstawach.
– Społeczeństwo obywatelskie, w którym religia należy do sfery prywatnej każdego człowieka, zaś sfera publiczna jest świecka.
W większości państw Zachodu, w Europie, jak i w Ameryce Północnej, islam jest – obok chrześcijaństwa i judaizmu – trzecią lub nawet drugą co do wielkości religią. Na muzułmańską diasporę padł cień wydarzeń 11 września 2001 roku i teraz, aby odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia, europejscy muzułmanie powinni klarownie opowiedzieć się za opcją prozachodnią, a nie fundamentalistyczną. Jako muzułmanin, wywodzący się z Orientu, który dokonawszy świadomego wyboru stał się obywatelem europejskim – a więc przynależąc w ten sposób do obydwu cywilizacji – uważam że taka postawa jest niezbędna dla przezwyciężenia napięć między islamem a kulturową nowoczesnością.
Zasadą euroislamu jest aktywna tolerancja, a nie – jak to było w średniowieczu – tolerancja ograniczająca się jedynie do prozaicznego znoszenia obecności chrześcijan i żydów jako ludzi chronionych, czyli ahl ad-dimma. Wzorem średniowiecznego sufiego Ibn al-Arabiego (1165-1241), muzułmanie mogą pojmować swoją religię jako mahabba (miłość), która – przyjmując postać muzułmańską, chrześcijańską czy judaistyczną – umożliwia poszanowanie także innych form religijnych, jako równorzędnych. Muzułmanie w Europie mogą bez żadnych ograniczeń praktykować swą religię i budować meczety. W społeczeństwie obywatelskim meczet jest świątynią Boga, w której pielęgnuje się wiarę, jednak wiele stowarzyszeń meczetowych muzułmańskiej diaspory widzi w nim narzędzie islamizacji i indoktrynacji religijnej.
Muszę przyznać, że wielu moich braci i sióstr w wierze nie akceptuje mojej koncepcji. Ja jednak powtarzam, że alternatywą dla euroislamu jest muzułmańskie getto. Jeśli preferują oni tę drugą opcję, nadal pozostaną obcymi w Europie, odbierając sobie tym samym prawo do narzekania na swój los. Należy ponadto zauważyć, iż przeciwnicy euroislamu “grają” na korzyść muzułmańskich fundamentalistów, którzy upolityczniając religię szkodzą jej, wbijają klin pomiędzy Zachód a świat islamu i praktycznie uniemożliwiają muzułmanom integrację z resztą społeczeństwa. W Niemczech odpowiednikiem szowinizmu jest etniczno-religijny fundamentalizm imigrantów. Muzułmanie stanowią jedną trzecią imigrantów w tym kraju. Stwierdzenie, że wśród nich znajdują się także fundamentaliści, a następnie przyporządkowanie ich do tej samej kategorii, co przedstawicieli skrajnej prawicy, jest przełamaniem pewnego tabu. Niemiecka opinia publiczna jest bowiem zdominowana przez “nakaz miłości do obcych”, co wynika z najnowszej historii tego kraju i nie pozwala jej na zauważanie pewnych kwestii. Fundamentaliści wykorzystują ten fakt, traktując wszelką wymierzoną w nich krytykę jako dowód świadczący o negatywnym stosunku do islamu jako takiego. Patrząc jednak z punktu widzenia oświeconego islamu, to właśnie fundamentaliści są prawdziwymi wrogami tej religii. Mamy tu do czynienia – jak to określa Egipcjanin Muhammad Sajjid al-Aszmawi – z “fundamentalizmem muzułmańskim przeciw islamowi”.
Rozwiązanie problemu niemieckiego szowinizmu powinno także zawierać w sobie znalezienie remedium na muzułmański fundamentalizm. Jest on bowiem nie tylko barierą dla rozwoju euroislamu, ale także szkodzi wizerunkowi islamu wśród niemuzułmanów, sprzyjając konfabulacjom o nowej “erze dżihadu” w Europie. To nawet nie jest kwestia tolerancji fundamentalizmu, lecz alternatywa: albo muzułmanie zislamizują Europę, albo Europa zeuropeizuje islam. Trzecia opcja nie istnieje.