„Kim ja się czuję? Jak Niemcy przyjadą, to ja się czuję Niemką. No a jak tutaj jestem, a tutaj zostałam i umrę, to ja się czuję Polką. Modlę się po polsku, no ale znam Vater unser i inne modlitwy po niemiecku. Zdaje mi się, że ja się już przyzwyczaiłam po polsku. Ale Biblię czytam po niemiecku”. Więź, 2/2007
„Jak Ruskie przyszli, oni nie patrzyli – wspomina Weronika Zawada swoje zniszczone przez wojnę dzieciństwo. – Niemka czy Polka, wszystko im było jedno, gwałcili i rabowali”. Jedna z polskich robotnic, pracująca w gospodarstwie z trzynastoletnią Werą, ukryła się przed rozpasaniem krasnoarmijców pomiędzy świniami. Któryś ze skośnookich żołdaków wybił pięścią złoty ząb mamie dziewczynki. Dantejskie obrazy sprzed półwiecza nigdy nie tracą na ostrości: piersi przybite do stołu, niemowlę „wyjęte” bagnetem z kołyski, obcinanie palców z pierścionkami, gwałt na osiemdziesięcioletniej staruszce.
„Ja czasem myślałam, że tego nie przeżyję – kręci głową, snując opowieść sprzed lat, mieszkanka popegeerowskiego bloku. – Jak pędziliśmy krowy z jednego majątku do drugiego, położyliśmy się spać w opuszczonym domu. Coś śmierdziało, ale było ciemno i wszyscy byli zmęczeni. Dopiero rano okazało się, że w piwnicy są trupy. Dwadzieścia. A jak chodziliśmy prosić o kromkę chleba, to niektórzy Polacy nas szczuli psami i krzyczeli: »Spierd… do Hitlera!« A niektórzy dawali. Nawet obierki dawali. A w jednym domu to leżał taki stary Niemiec, co nie mógł wstać z łóżka – szczury jemu palce obgryzały”.
Irena, bratowa Wery i jeszcze kilka innych młodych Niemek ukryły się przed Rosjanami w piwnicy. Siedziały cicho, bardzo cicho. Był tam też jakiś starszy mężczyzna i grupka małych chłopców. Wleciało żołdactwo i zaczęło rozpytywać o kobiety. Ów starzec, wskazując na chłopców, zapewniał, że nie ma tu żadnych kobiet. A wtedy któraś z nich się poruszyła. Wszystkie zostały zgwałcone na klepisku piwnicy, a ten siwy Niemiec, który usiłował je kryć, miał całe plecy nabite drutem kolczastym. Wtedy począł się Manfred.
Irena na początku chciała usunąć dziecko, ale Sowieci pilnowali, by Niemki tego nie robiły. Bratowa Wery urodziła syna. Manfred przez kilka lat mieszkał z matką, następnie wzięła go na wychowanie babka Ireny. Chłopiec mówił na Rudiego, męża Ireny – „tata”. Był to jego jedyny „syn”, z Ireną miał bowiem trzy córki. Manfred wiedział, że jest z gwałtu. Często przyjeżdżał do matki i do swojego przybranego ojca, któremu stale powtarzał: „Tata, ty mnie wychowałeś”.
MOJA ŻONA, NIE NIEMRA
W 1950 Weronika Neumann, ewangeliczka wysiedlona z Tempelburga, wzięła ślub w obrządku rzymskokatolickim z Władysławem Zawadą, katolikiem z Józefowa pod Radomskiem. Ceremonia odbyła się 14 lipca w kościele w Dobrzycy.