Kino, które obaj tworzyli, tak różne w wymiarze estetycznym i tematycznym, łączyła nadzwyczajna odwaga i wnikliwość w tropieniu i drążeniu najbardziej skrywanych zakątków ludzkiej natury. Człowiek w ich filmach jest zdezorientowany, nierzadko zagubiony, bezradny wobec samego siebie i rzeczywistości. Więź, 7-8/2008
Autor „Persony” niczym prof. Isaak Borg z „Tam, gdzie rosną poziomki”, rozliczał się z błędów przeszłości. Zapisał też w niej swój lęk przed śmiercią oraz niezgodę na to, że świat – jak twierdził – składa się przede wszystkim z cierpienia. Nic więc dziwnego, że w „Milczeniu” artysta konstatuje ostatecznie, że Boga nie ma.
Nie pierwszy to raz, kiedy nie potrafiący poradzić sobie ze swoją wiarą twórca obdarza nas przejmującymi dziełami, dotykającymi najważniejszych wyborów duchowych człowieka. Zapewne rację mają ci krytycy, według których Bergman szukał sacrum w drugim człowieku. A jeśli tak – to jesteśmy bardzo blisko siebie, bo przecież chrześcijanin wie, że Bóg nade wszystko jest w bliźnim.
Michelangelo Antonioni– w przeciwieństwie do Bergmana – unikał pytań religijnych, jednak jego kino daje wyraz przekonaniu o względności świata widzialnego. Zapewne również dlatego fabuła i logika odgrywały w narracji filmów Antonioniego rolę drugorzędną.
Kino włoskiego mistrza jest bardzo „cielesne”. Być może dlatego, że od cielesności (seksualności) nigdy nie można w pełni uciec – poprzez ciało przecież doświadczamy własnego życia. Ciało żyje obok ciała, ciało styka się z innym ciałem, bawi się z nim, igra lub gra, kocha, płodzi i rodzi, umiera wreszcie. Ciało obiecuje szczęście, ale może również zabić – trafnie ujął to ks. Józef Tischner.
Widać to znakomicie w „Powiększeniu”, absolutnym arcydziele Antonioniego. Londyn, w którym dzieje się akcja filmu, przypomina właśnie ciało, o którym pisał ks. Tischner. „Swinging London” – jak mówiono w czasach boomu kontrkulturowego o stolicy Anglii – to miasto niespokojne, zbuntowane i swobodne. Miasto wolne od wszystkiego, ale czy wolne do wszystkiego? Odpowiedzi na to pytanie szukać trzeba w głównym bohaterze filmu – w młodym fotografiku Thomasie (David Hammings).
Alberto Moravia tak mówił o Thomasie w rozmowie z reżyserem, przeprowadzonej w 1966 r. po premierze filmu: jest typowym przedstawicielem angielskiej młodzieży naszych czasów: energiczny i zdekoncentrowany, namiętny i obojętny, zuchwały i pasywny, wróg wszelkich uczuć, a w gruncie rzeczy sentymentalny, zdecydowanie odrzucający wszelkie zobowiązania ideologiczne, a jednocześnie nieświadomy wyznawca surowej ideologii: mianowicie ideologii odrzucania wszystkich ideologii. Moravia także wnikliwie zauważył, że Thomas jest promiskuitywnym purytaninem, czyli kimś, kto odrzuca seks nie przez to, że go tłumi, lecz przez to, że go nadużywa i nie przywiązuje doń większej wagi.
Seks według Antonioniego nosi przeważnie ponurą maskę. Reżyser mówił do swojego przyjaciela Moravii: Ja chciałem go tu (w „Powiększeniu”) pokazać, jako coś niezbyt ważnego, coś co można zlekceważyć. W konsekwencji takiej postawy ciało traktowane jest instrumentalnie, jako coś względnego, obojętnego, przez co – jak chciał ks. Tischner – wcale nie doświadczamy życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.