Historiografia polska niemal „od zawsze“ uczyła nas lekceważenia „prowincji“ i spoglądania na bieg spraw politycznych ze stołecznej perspektywy. Więź, 10/2008
Autor przypomina w tym miejscu wcześniejsze doświadczenie uwłaszczenia chłopów w roku 1864, uczące ich, jak ważna jest prywatna własność ziemi dla życiowej niezależności rolnika. Nauka ta trwała w przekazie rodzinnym i środowiskowym – i funkcjonowała. Kolektywizacja nie dała się zrealizować. Był to wielki – i unikalny w perspektywie całego bloku państw rządzonych przez komunistów – triumf polskiego chłopa.
Efekty tego zwycięstwa określiły polską tożsamość społeczną aż po rok 1989: wieś pozostała w tym kraju podmiotem niezależnym od władzy. Komentarz autora książki idzie tu daleko: nie przegraliśmy z komuną całkowicie – fundament niezawisłości pozostał. Dostrzeżenie tej rangi sprawy kołchozów jest możliwe dla kogoś, kto naprawdę rozumie wieś.
Okres najostrzejszego konfliktu politycznego i ideologicznego na wsi trwał do lata 1956. Front był wyraźny i jednoznaczny. Potem walka osłabła, kontury trochę się zatarły, na nowo zaczął się bardziej liczyć czynnik ekonomiczny. Pracowity i energiczny gospodarz przestał być kułakiem, operatywność stopniowo nabierała sensu pozytywnego. Stwarzało to szansę pewnej normalizacji stosunków na wsi.
Na ich ewolucję miały wpływ przede wszystkim dwa czynniki. Pierwszym z nich był odpływ znacznej części młodego pokolenia do miast. Dla społeczności lokalnych był to oczywiście upust krwi, ale także zdecydowane i nagłe zwiększenie kontaktów z miastem, a w nim również z inteligencją. Więzi rodzinne nadawały tym kontaktom autentyzm i trwałość.
Oczywiście zmieniało to wzorce kulturowe wsi i jej nastawienia polityczne – czasem w kierunku oportunizmu i karierowiczostwa, czasem jednak w stronę pogłębionej tożsamości ideowej, odwołującej się już nie tylko do własnego chłopskiego rodowodu. Czynnikiem drugim była silniejsza niż kiedykolwiek poprzednio fala postępu i nowoczesności cywilizacyjnej, wchodząca na wieś już w latach sześćdziesiątych.
Traktory, maszyny rolnicze kolejnych generacji, motocykle, potem samochody, telewizory, lodówki i łazienki – wszystko to miało znaczenie materialne i prestiżowe. I choć państwowa gospodarka, a zwłaszcza handel epoki gomułkowskiej, a potem gierkowskiej, stwarzały najróżniejsze hamulce rozwoju, wieś zmieniała się z roku na rok – szybciej, niż działo się to w miastach.
„Solidarność“ Polski asfaltowej
Na te nieodległe czasy autor spogląda jednak z nieco innej perspektywy, niż było to poprzednio. Tam odwoływał się do wspomnień o pradziadku, do pamięci dziadka, ojca, wreszcie do fragmentów własnego przedwojennego dzieciństwa. Wieś peerelowska – to dlań odwiedziny u zamieszkałych tam kuzynów, to spostrzeżenia z zewnątrz. Obraz bogaty w szczegóły materialne, ciekawy, ale mniej wyraźny w tym, co odnosi się kształtu świadomości. Może brak tu jeszcze dystansu czasowego, potrzebnego dla takiej syntezy, a może po prostu ja się czepiam, żeby znaleźć w tej ważnej i mądrej książce jakieś niedostatki.
Niemniej pytania pozostają, a może nawet – pobudzone przez tę lekturę – stają się bardziej natarczywe. Odnoszą się przede wszystkim do ewolucji świadomości polskiego chłopa w toku ostatnich trzydziestu lat, obecnie – i do tego, co można sobie wyobrazić w bliskiej przyszłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.