Oprócz tych kobiet „zawsze wiernych” należy dziś jednak dostrzec także te, które są daleko lub które się wahają, albo szukają bez większego powodzenia swojego miejsca w Kościele. To do nich należy adresować duszpasterskie działania, do nich mówić, szukając nowego języka. Więź, 1-2/2009
Obecne w przedszkolach, na lekcjach katechezy, w kancelariach parafialnych, w kuchniach na plebaniach, w seminariach i domach biskupich – siostry są jednak mało obecne w gremiach doradczych czy decyzyjnych lub placówkach duszpasterskich. W całym kraju jest zaledwie kilka duszpasterek, niewiele notariuszek, są dwie dyrektorki muzeum (w Wadowicach, w domu rodzinnym Jana Pawła II, oraz w przemyskim muzeum diecezjalnym).
Są wśród nich wykładowczynie, w liczbie 57, ale wśród nich jedynie 20 samodzielnych pracownic naukowych. Wśród około 250 członków Komisji i Rad Episkopatu jest około 20 kobiet, w tym tylko część z nich to zakonnice. Choć to one prowadzą większość dzieł wychowawczych i dobroczynnych Kościoła, tylko nieliczne z nich są członkiniami gremiów, które zajmują się rodziną, edukacją, czy działalnością charytatywną.
Żeńskokatolicki modernizm?
Innym polem „nieobecności” kobiet są seminaria diecezjalne i duchowe. Wskazania z papieskich adhortacji, aby w kształtowanie przyszłych księży włączały się także kobiety, są w naszym Kościele postulatem nierealizowanym.
Kobiety, o ile w ogóle są zatrudniane w seminariach, prowadzą co najwyżej lektoraty, natomiast świetnie przygotowane ekspertki z doktoratami z rozmaitych dziedzin, które mogłyby wykładać teologię, można policzyć na palcach jednaj ręki.
Szkoda, gdyż już w seminariach przyszli księża mieliby szansę na przełamanie pewnych stereotypów, przeniesionych z przeszłości – kobiety są od gotowania posiłków, sprzątania, „niższych posług”. Obraz świata seminaryjnego odbiega radykalnie od tego, co w rzeczywistości dzieje się za jego murami.
Kodeks Prawa Kanonicznego, zatwierdzony przez Jana Pawła II w 1983 roku, jednoznacznie stwierdza, że świeccy, w tym kobiety, mogą pełnić wiele funkcji kościelnych. Kobiety mogłyby być ekonomkami diecezji czy dyrektorkami rozmaitych wydziałów w kuriach biskupich. Niedawno pewną sensację wywołało zatrudnienie przez biskupa płockiego Piotra Liberę świeckiej kobiety na rzeczniczkę diecezji.
A w Europie cztery kobiety są rzeczniczkami nie tylko diecezji, ale episkopatów: Czech, Niemiec, Francji i Holandii. Świadczy to o klimacie, który panuje w Kościele lokalnym. Określa się nasz Kościół nieraz jako „żeńskokatolicki”. Dlaczego jednak pełnienie przez kobiety funkcji dozwolonych od ćwierćwiecza wciąż zadziwia i jest odbierane jako przejaw modernizmu?
Bez złudzeń
Czy Kościół traci kobiety? Z całą pewnością nie straci tej części kobiet, które są z nim mocno związane. To te, które całe życie wspomagały prace duszpasterskie w parafii, które na starość modlą się codziennie w pustawej świątyni, gdy młodzi są w pracy, a dzieci w szkole. Niezależnie od tego, czy ich umiejętności i wykształcenie zostaną wykorzystane w budowaniu wspólnoty, czy zostaną przydzielone do sprzątania i pomocy w zorganizowaniu odpustu parafialnego – zawsze będą obecne, gdyż mają świadomość, że ich wiara tylko tu rozwinie się najpełniej.
Oprócz tych kobiet „zawsze wiernych” należy dziś jednak dostrzec także te, które są daleko lub które się wahają, albo szukają bez większego powodzenia swojego miejsca w Kościele. To do nich należy adresować duszpasterskie działania, do nich mówić, szukając nowego języka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.