Postjudymowie i postsiłaczki

Jest ich wielu, a nawet bardzo wielu. Swój czas, energię, talenty wykorzystują, żeby być i robić coś dla innych. Więź, 7/2009



Znana aktorka, Alina Janowska-Zabłocka, utworzyła w 1990 r. na warszawskim Żoliborzu Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom ,,Gniazdo''. Do działań w świetlicach – bo „Gniazda” będą pączkować – gdzie pozostawione sobie samym dzieci znajdują opiekę i mogą ciekawie spędzać czas, werbuje znajomych. Dziś „Gniazd” jest już kilkanaście, powstały również poza Warszawą.

Ośmioletni Jaś postanowił podarować hospicjum dla dzieci pieniądze zebrane podczas swojej Pierwszej Komunii świętej. Była modelka jako jeden z wielu już dziś „doktorów clownów” – wolontariuszka w Fundacji Dr Clown – rozśmiesza dzieci w szpitalach. Bo śmiech – jak nie tylko mówi przysłowie, ale też dowodzą lekarze – to zdrowie.

Kobieta bez rąk pomaga drugiej kobiecie, która porusza się na wózku inwalidzkim. Pierwsza z nich to Katarzyna Rogowiec, złota medalistka igrzysk paraolimpijskich, która w wieku trzech lat straciła obie ręce. Druga – Angelika Chrapkiewicz-Gądek, od dzieciństwa cierpiąca na dystrofię mięśniową. Obie wzięły udział w zorganizowanej przez „Mimo wszystko” – fundację Anny Dymnej – wyprawie na Kilimandżaro.

To niezwykłe przedsięwzięcie, w którym uczestniczyło dziewięć osób niepełnosprawnych oraz grupa pomagających im przyjaciół, zostało opisane w wydanej przez Znak książce Każdy ma swoje Kilimandżaro. Znaleźć w niej można również opis niezwykłej relacji obu niepełnosprawnych kobiet. Angelika tak wspomina tamtą noc, kiedy atakowali szczyt:

Nigdy nie zapomnę światła czołówek wędrujących w ciemności, chłodu, wysiłku, pyłu wulkanicznego, który wdzierał się nam do ust, nosa, oczu. Ale chyba najbardziej zapamiętam Kasię, która niosła mnie pod prysznic i do hotelowej toalety, która odgarniała kamienie na drodze, żeby mną nie trzęsło tak bardzo.

Wewnętrzna gościnność

Ileż inicjatyw, pomysłów, czasem zwariowanych i szalonych, często żmudnych, na pierwszy rzut oka niewdzięcznych – jak na przykład zabiegi higieniczne przy obłożnie chorej staruszce. Pielęgnująca ją przez wiele lat Iza – najpierw licealistka, a potem studentka – przyznaje, że nie zawsze było jej łatwo, zwłaszcza przy czynnościach takich, jak podanie basenu, opatrywanie odleżyn czy toaleta. Ta ostatnia sprawiała kłopot – tłumaczy Iza – dlatego że często musiała radzić sobie sama i trudno jej było, osobie raczej drobnej, podźwignąć całkowicie sparaliżowaną chorą.

To wszystko jednak drobiazgi – trudniejsza, ale nieodłączna przecież strona życia. Znajomość i bliskość z panią Janiną – nazywaną Babunią – Iza uważa za jedno z najpiękniejszych doświadczeń w swoim życiu. – Była kimś takim – opowiada wzruszona – jak babcia Zbigniewa Herberta, o której poeta pięknie opowiadał w rozmowie z ks. Januszem Pasierbem: „Babcia była święta. W jej życiu był właściwie sam ból, samo cierpienie, a jednocześnie – jaka wielkość! Była to kobieta z ogromną gościnnością wewnętrzną.”

Tę wewnętrzną gościnność miała pani Janina również wobec tych, którzy wyrządzili jej krzywdę, skazali na życie w bardzo trudnych warunkach. – Ja sama nie zawsze potrafiłam być wobec nich wyrozumiała – mówi Iza. Od niej uczyłam się, że ci, którzy postępują inaczej niż wymaga tego przyzwoitość, też miewają jakieś swoje racje.

Spektakularne inicjatywy, jak wyprawa grupy niepełnosprawnych na Kilimandżaro i te dziejące się w ukryciu, jak godzina u samotnej sparaliżowanej staruszki. Każde z tych działań jest bezcenne, bo w tej najniezwyklejszej na świecie maleńkiej, często jednoosobowej manufakturze, albo przeciwnie – w gromadzącej wiele osób fabryce dobra – każdy ma swoje niepowtarzalne miejsce.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...