Postjudymowie i postsiłaczki

Jest ich wielu, a nawet bardzo wielu. Swój czas, energię, talenty wykorzystują, żeby być i robić coś dla innych. Więź, 7/2009



Każde z tych działań budzi zachwyt. Okazuje się, że jeden człowiek może być dla drugiego nogami, oczyma, rękoma. I wtedy, kiedy w wyprawie na Kilimandżaro prowadzi niewidomego, i wtedy, kiedy zakłada czerwony nos clowna i leżącemu przez długie tygodnie w szpitalnym łóżku maluchowi recytuje śmieszne wierszyki albo prezentuje zabawne sztuczki.

Właśnie zachwyt, a nie poświęcenie najlepiej opisuje współczesnych społeczników – tych wszystkich postjudymów i postsiłaczki. Oczywiście, wielu z nich podejmuje wysiłek zrobienia czegoś dla drugiego człowieka, przynaglonych spotkaniem z kimś do tego stopnia skrzywdzonym i cierpiącym, że nie można go tak po prostu wyminąć. Założyciele fundacji Aktywna Pomoc Dzieciom wyjaśniają:

Jesteśmy grupą ludzi nie mogących pogodzić się z cierpieniem dzieci. Dlatego w 1997 r. założyliśmy fundację. Skupia ona ludzi, których wspólnym celem jest zmiana losu dzieci bezdomnych, prześladowanych, wykorzystywanych seksualnie, zagubionych, uzależnionych od narkotyków i alkoholu, ofiar przemocy w rodzinie, porzuconych i tych ze środowisk patologicznych, sierot. Kiedy weszliśmy w środowisko tych dzieci, zrozumieliśmy, że to nie jest anonimowa masa obdartusów, ale świat osób z wyobraźnią, niezwykłą wrażliwością, inteligencją, dowcipem, zdolnościami i talentami, które prawdopodobnie nigdy nie zostałyby ujawnione i wykorzystane.

A Hanna Polak dodaje:

Ich życie to piekło na ziemi, jednak nawet w tych warunkach pozostają dziećmi: bawią się, śpiewają, tańczą i... marzą o swoich matkach. A pod koniec naszego filmu dwunastoletni Misza wyznaje: „Bóg kocha ludzi, wszystkim pomaga – kocha nawet złych ludzi, nawet nie-Rosjan… nawet Czeczeńców kocha. A najbardziej kocha dzieci”.

Naprawdę każdy

Wielu pomagających podpisałoby się bez zastrzeżeń pod ideą przyświecającą Stowarzyszeniu „Wiosna”, inicjatorowi m.in. akcji „Szlachetna paczka” czy „Akademia przyszłości”. Osoby skupione wokół „Wiosny” deklarują:

Wychodzimy z założenia, że w każdym człowieku tkwi ogromny potencjał dobra. Chcemy inspirować do działania i podejmowania inicjatyw zarówno osoby biedne, jak i bogate. Naszym marzeniem jest społeczeństwo, w którym ludzie zauważają siebie nawzajem – umiejętnie wspierają się w sytuacjach problemowych oraz współtworzą lokalne społeczności.

Patrząc na działania „Wiosny” i wielu innych tego rodzaju inicjatyw, trudno nie zachwycić się pomysłowością podejmowanych działań i formą ich realizacji. Większość z nich udowadnia, że pomagać naprawdę może każdy – jak przekonuje Janina Ochojska, osoba wyjątkowo w tej kwestii wiarygodna: „gospodyni domowa, hydraulik, psycholog, emeryt, uczeń szkoły podstawowej. Liczy się czas oddany w służbie dobru drugiego człowieka”.

Pomagać może każdy – i często trzeba naprawdę niewiele, by dokonać rzeczy wielkich. Jest początek 1995, jedną z amerykańskich szkół (Broad Meadows Middle School w Quincy) odwiedza drobny chłopiec z Pakistanu. To dwunastoletni Iqbal Masih[1], który połowę swojego życia spędził na niewolniczej pracy w fabryce dywanów.




[1] Przejmująca historia pakistańskiego chłopca opisana została w książce Iqbal, która ukazała się w 2007 r. nakładem Wydawnictwa Pointa.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...