Feminizm w Kościele. Moda czy realna potrzeba?

Przegląd Powszechny 5/2010 Przegląd Powszechny 5/2010

Chrześcijaństwo przyniosło ogromną promocję kobiecości, wyzwolenie również z uwarunkowań partykularnych, kulturowych, społecznych, ograniczeń politycznych, ekonomicznych. Zapoczątkowało ono pewien proces, który trwa do dzisiaj.

 

ANETA GAWKOWSKA: Cieszę się, że powiedział to mężczyzna, bo gdy kiedyś na pewnej konferencji powiedziałam, że mężczyźni boją się zależności, a powinni uczyć się akceptacji zależności od kobiet, to zostałam poważnie zaatakowana przez jednego z profe­sorów teologii.

To, o czym wspomniał przed chwilą Ojciec, to jest postawa, którą zaleca nowy feminizm: pobudzić mężczyzn do samokryty­ki przez stawianie im dobrych wzorców. Przyjmując w pozytywny sposób teologię kobiety, składając samokrytykę, być może zainspi­ruje innych mężczyzn do naśladowania tej postawy.

PIOTR KAZNOWSKI: W jakim kontekście Jan PawełII użyłokreślenia „nowy feminizm”? Czy używanie słowa „feminizm” w kontekście katolicyzmu jest uzasadnione, sensowne? Czy nie jest to nadużycie? Przecieżsłowo to kojarzy sięz pewnąideologią, dośćodległązresztąod Kościoła. Czy takie sformułowania używane przez kobiety jak np. „żyjemy w opresyjnym patriarchalnym społeczeństwie” da sięzastosowaćdo doświadczenia kościelnego? Czy nie jest tak, że przyjmując ten język, de facto tracimy cośz doświadczenia chrześcijańskiego?

ANETA GAWKOWSKA: Bardzo często słyszy się zarzut, że powinniśmy odrzucić słowo „feminizm”, mówiąc o kobietach w kontekście Kościoła. To fakt, feminizm historycznie był bardzo mocno antykościelny. Natomiast papież celowo używa tego słowa. Prawdopo­dobnie po to, by pokazać, że znaczenie tego terminu odwołuje się do kobiety w ogóle, nieważne, czy jest ona wierząca, czy nie. Jeżeli feminizm taki, jaki znaliśmy do tej pory, w dużej mierze krzywdził kobietę, to nie oznacza, że powinniśmy z tej nazwy rezygnować. Wręcz przeciwnie, powinniśmy nadać jej właściwe znaczenie.

Jan Paweł II użył nazwy „feminizm” w sensie pozytywnym, mówiąc o prawdziwym i słusznym feminizmie, w 1980 r. w Brazylii, podczas swojej pielgrzymki, a dopiero w 1995 r. użył określenia „nowy feminizm” w „Evangelium vitae”, encyklice poświęconej ochronie ludzkiego życia. W jej 99. punkcie papież wzywa do two­rzenia nowego feminizmu, czyli takiego, który nie naśladowałby modeli maskulinizmu – jest tu więc pośrednio ukryta krytyka sta­rego feminizmu, tego, że sprowadza on kobiety do naśladowczych wzorów męskich. Papież zachęca, by kobiety odkrywały i promowały prawdziwy geniusz kobiety, to, w czym kobieta odróżnia się od mężczyzny i czym może wzbogacić społeczeństwo. Papież zachęca, by kobiety wchodziły w każdą sferę, wnosząc tam swoje ciepło, swoje przywiązanie do relacji. Papież kładzie nacisk na to, by kobiety nie były dyskryminowane np. dlatego, że są matkami. Jednym słowem chodzi o to, by na tej swojej kobiecości nie traciły ani w sferze prywatnej, ani publicznej, a w dodatku, by tę kobiecość jeszcze dowartościować.

Generalnie uważam, że jest problem z recepcją myśli papie­skiej odnośnie do kwestii kobiecej. Ludzie Kościoła słabo znają tę myśl i, niestety, nie doceniają tego, co zawiera. Często rozumie się cytat o tym, że papież wzywa do tworzenia nowego feminizmu, jako wezwanie kobiet do walki z wszystkimi przejawami dyskryminacji, przemocy i wyzysku – kropka. Natomiast papież dalej to rozwija – nie tylko trzeba znosić to, co negatywne, ale również należy promować to, co pozytywne: np. to, że kobiety mają dawać świadectwo prawdziwej miłości, tej postawy, która najsilniej uwydatniona jest w relacjach intymnych, prywatnych, rodzinnych. Na wzór tych re­lacji kształtowane powinny być wszystkie inne relacje społeczne. W tym, co mówi papież, jest dużo więcej pozytywnego przesłania. Jest tam zawarta nie tylko postawa, że tak powiem, pro life, ale również pro love. Uważam, że tego przesłania jest za mało na kur­sach przedmałżeńskich, w kazaniach, w spowiedziach.

MARTA SZYMCZYK: Bardzo się cieszę, że papież Jan Paweł II w ogó­le zauważył problem kobiety, że użył słowa „feminizm”, a nie jakiegoś innego. Myślę, że pokazuje to dobrze, iż kwestia kobiety nie jest czymś, co musi z konieczności być zagospodarowane przez tylko je­den nurt myślowy. Jest to naprawdę bardzo pozytywne, aczkolwiek nie zapominajmy, że Kościół katolicki spóźnił się ze swoim uznaniem dla kobiet tak ze 100 lat, ponieważ jeszcze papież Pius XI pisał o nich w sposób dla nas dzisiaj szokujący. Podkreślał on w encyklice „Casti connubi” z 1930 r., że emancypacja kobiet doprowadzi do rozpadu rodziny, do zaniedbywania męża, dzieci, do podkopania wierności małżeńskiej, a w dalszej kolejności do rozpadu ustalonego porządku społecznego. Mimo że kobieta dzisiaj jest dużo bardziej wolna niż w czasach Piusa XI, do rozpadu ładu społecznego jeszcze na szczęście nie doszło, więc jego diagnozę możemy uznać za błędną.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...