Chrześcijaństwo przyniosło ogromną promocję kobiecości, wyzwolenie również z uwarunkowań partykularnych, kulturowych, społecznych, ograniczeń politycznych, ekonomicznych. Zapoczątkowało ono pewien proces, który trwa do dzisiaj.
Mimo że myśl Jana Pawła II była kamieniem milowym w myśleniu o kobiecie w Kościele katolickim, to muszę przyznać, że osobiście mam z tym feminizmem Jana Pawła II pewien problem. Kiedy czytałam „Mulieris dignitatem”, uderzyło mnie, że jest to tekst, w którym pada wiele mniej lub bardziej enigmatycznych sformułowań, np. o geniuszu kobiety, o niesamowitych zasobach kobiety, o potencjale relacyjnym, ale, niestety, niewiele jest tam konkretów, wskazówek do działania. Cały czas się zastanawiałam, na czym właściwie polega ten geniusz kobiety? Co dokładnie kryje się za tym szybko podchwyconym przez media hasłem? Czasem, niestety, można odnieść wrażanie, że Jan Paweł II widzi kobietę tylko jako matkę oraz, ewentualnie, jako zwolenniczkę ruchu pro life i nie do końca dopuszcza inne formy jej samorealizacji. Z tego położenia akcentu na macierzyństwo mogą wynikać przykre konsekwencje – np. to, że kobieta, która nie może mieć dzieci, albo jeszcze ich po prostu nie ma, nie jest w pełni kobietą, nie realizuje swojego „geniuszu”. Miałam chwilami wrażenie, że kobieta jest wartościowa nie tyle ze względu na samą siebie, na to, że jest pełnowartościowym człowiekiem, ale ze względu na swoje funkcje, na funkcję matki, opiekunki swoich dzieci, kogoś, kto ma zadbać o relacje w grupie. W tej wizji zupełnie nie ma miejsca na kobietę, która nie chce być matką, a chce się realizować na innych polach, np. na polu zawodowym – a takie kobiety dzisiaj też są, również w Kościele.
Jan Paweł II cały czas buduje w swoich pismach obraz kobiety w opozycji do mężczyzny. Pisze np., że osobowe zasoby kobiety nie są mniejsze niż mężczyzny. Niestety, można odnieść wrażenie, że nowy feminizm jest budowany z pozycji patriarchalnej, że wzorem, modelem jest cały czas mężczyzna i chodzi tylko o to, by udowodnić, że kobieta do tego modelu dorasta, że dorównuje mu.
Jest jeszcze jedna sprawa, która mnie zafrapowała w pismach papieża. Chodzi mi mianowicie o kwestię godności kobiety – zresztą wszędzie tam, gdzie słowo „godność” pojawia się z jakimś rzeczownikiem, jest to już trochę podejrzane. Jan Paweł II wyraźnie mówi, że godność kobiety polega na promowaniu życia, promowaniu rodziny. Tutaj rodzi się pytanie – co w takim razie z godnością mężczyzny? Czy mężczyzna jest zwolniony z tego obowiązku? Czy nie jest to po prostu obowiązek człowieka?
ANETA GAWKOWSKA: To nie jest tak, że papież zupełnie nie wyjaśnia tego, na czym polega geniusz kobiety, bo właśnie w jakimś sensie Pani dała dowód na to, że trochę to definiuje, skoro Pani powiedziała, że zawęża to już do macierzyństwa.
MARTA SZYMCZYK: I właśnie tego się boję. Jeśli Jan Paweł II utożsamia bycie kobietą z byciem matką, z tym, że macierzyństwo powinno być podstawową (jedyną?) formą samorealizacji kobiety jako osoby, to oznacza to, że jego myśl nie przynosi niczego nowego ponad to, co oferowała kobiecie dotychczas, patriarchalna skądinąd, kultura.
ANETA GAWKOWSKA: Jeśli już papież gdzieś definiuje geniusz kobiecy, to definiuje go jako wysoką świadomość relacji, relacji osobowych. Cytuje też zdanie z „Orędzia do kobiet” II Soboru Watykańskiego, w którym napisane było: „Pojednajcie ludzi z życiem”. To jest zadanie, które II Sobór Watykański stawiał kobietom. Myślę, że nie chodzi tu tylko o macierzyństwo biologiczne. Papież, rzeczywiście, podnosi macierzyństwo na bardzo wysoki poziom, wbrew kulturze właśnie stara się dowartościować macierzyństwo bardziej, niż robi to świat. Natomiast nigdzie nie mówi, że wszystkie kobiety mają być matkami biologicznymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.