Skazani w Wąsoszu mówią, że na co dzień nie ma tu zwierzania się ze swoich problemów. Każdy ma swoje, ceni się tych, którzy nie wyciągają ich na zewnątrz. Medytacja to również cisza. Ale w niej pociąga ich wolność.
– Wśród skazanych nie prowadzi się psychoterapii. Medytacja wprawdzie jej nie zastępuje, ale działa terapeutycznie. Otwiera w ludziach nowe przestrzenie. Jest świetną metodą na stres. Dzięki niej w zasadzie każdego można nauczyć samodzielnej pracy nad sobą.
Problem z medytacją w areszcie śledczym wiąże się z rotacją osadzonych: czynności procesowe trwają kilka miesięcy, a po wyroku skazani trafiają zwykle do innych zakładów. A także z tym, że ludzi trzeba od siebie izolować: wspólników w sprawie, skazanych od tymczasowo aresztowanych, karanych po raz pierwszy od recydywistów. Medytować trzeba najczęściej również osobno. Dni są podobne do siebie: pobudka o szóstej rano, zaraz potem apel. Przed południem wyjazdy do prokuratury i sądu. Po południu – wizyty adwokatów, widzenia z rodzinami. Obiad wydawany do cel, bo w areszcie nie może być wspólnej stołówki. Osadzeni nie spacerują po korytarzach, najwyżej są dokądś doprowadzani.
– Doświadczają wielu napięć wynikających z izolacji – opowiada dyrektor Wojciechowska-
-Budzikur. – Umysłowy chaos miesza się z poczuciem bezsilności. Myślą o tym, co dzieje się z ich rodzinami, żonami, konkubinami, obawiają się zdrady, boją się o przyszłość. Na początku mają problemy z adaptacją do nowych warunków, niektórzy reagują zaburzeniami rytmu snu i czuwania, śpią w dzień, czuwają w nocy. Potem stres przynoszą czynności procesowe. I wreszcie warunki – wiele osób na małej przestrzeni – które sprzyjają konfliktom.
Buduję sobie własny klasztor
Za kratami trudno o ciszę. Niektórzy z medytujących osadzonych na czas praktyk rozwieszają w celach wokół swoich łóżek ręczniki, by choć trochę się odizolować. Większość siada do medytacji wcześnie rano lub późno wieczorem, kiedy więzienne życie zamiera.
– Medytuję od półtora miesiąca. Wieczorem, przed zaśnięciem – mówi Damian, lat 23, skazany. – Początki były naprawdę trudne. Kiedy zaczynałem się koncentrować, rozpraszało mnie wszystko. Zdarzało się, że moja fantazja szła w innym kierunku. Teraz czuję się już uspokojony. Pogodziłem się z mamą, z którą wcześniej nie miałem żadnego kontaktu. Była nawet u mnie na widzeniu. Wydaje mi się, że to wszystko właśnie przez moją modlitwę. Z powrotem zacząłem wierzyć w Boga. – Coś takiego jej ostatnio powiedziałem.
– W czasie medytacji czuję się tak, jakbym budował sobie swoje własne miasto albo klasztor, który nie ma murów. Wyciszenie, spokój i koncentracja, jestem tylko ja i moje myśli – dodaje.
Jakie są reakcje towarzyszy w celi, tych, którzy nie medytują?
– Ludzie, których znam z wcześniejszych odsiadek, to jakby moja druga rodzina, tylko że po tej stronie muru – odpowiada Damian. – Niektórzy są tacy, że gdy zobaczą coś nowego, to się wyśmiewają. Ale ja nie zwracam na nich uwagi. Wiem, że kiedy się śmieją, to tak, jakby znaleźli sobie jakieś zajęcie.
Norbert, tymczasowo aresztowany: – Dziś podczas widzenia namawiałem do medytacji swoją siostrę. Tłumaczyłem, co to jest. Napisałem jej słowo-mantrę, które ma powtarzać. Reakcją rodziny na to, że medytuję, był uśmiech. Mówili: ocenimy, gdy zobaczymy, jak praktykujesz. Wiedzą, że charakter mam taki, że w miejscu nie usiedzę. A tu nagle medytacja. Zdziwieni byli.
– Dzięki medytacji inaczej patrzę na wszystko – przyznaje Mariusz, współtowarzysz Norberta z celi numer 19. – Kiedyś byłem dominujący, lekceważyłem ludzi. Teraz rozumiem, że postępowałem źle. Mamy tu kolegę z Francji, który jeszcze nie miał widzenia. Przeżywamy to z nim, razem martwimy się o jego rodzinę. Rozumiemy, czujemy, co przeżywa. A przedtem? Położyłbym się pewnie, ręce założył za głowę i zero reakcji.
Efekty medytacji zauważają współosadzeni, rodzina, więzienny personel – ale jej praktykowanie w areszcie nie przynosi formalnych korzyści. Nie wpływa na częstotliwość widzeń lub przepustek. To po to, by zminimalizować próbę instrumentalnego wykorzystywania udziału w programie. Do akt osobowych opuszczających areszt w Częstochowie trafia jedynie zaświadczenie o udziale w spotkaniu edukacyjnym na temat medytacji chrześcijańskiej. Udział w praktykach jest dobrowolny, nikogo się z niego nie rozlicza, a rezygnującym nie grożą sankcje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.