Marzymy o przyjaciołach. Chcielibyśmy mieć ich określonych… Tak jak to sami widzimy, lub kiedy czytamy o takich spełnieniach. Pragniemy więc, by to był ktoś z kręgu mego życia. Żebym mógł mieć dostęp do tego kogoś. I żeby była odpowiedź z jego strony
A.R.:To dotyczy wyborów zasadniczych, a w tzw. kwestiach pomniejszych?
L.D.: Ważna jest całość… Oprócz użytecznych drobiazgów, wynikających z praktyczności (trzeba w czymś pomóc, wyprowadzić psa – to taka przyjazna użyteczność) w życiu jako takim i nawet w codziennym byciu, ważne jest nade wszystko to nadrzędne poczucie, że płyniemy w tej samej łódce. A czasem jest to ledwie tratwa, przysłowiowa deska ratunku…
A.R.:Czy w pojęcie przyjaźni wpisana jest jakaś dynamika? Możliwość innego, lepszego pojmowania?
L.D.: I to pojęcie, zdawałoby się – takie stałe, ulega przekształceniom. Zwiększa swoją pojemność. Lub odwrotnie – oczyszcza się, redukuje. Z pewnością dzieje się tak z powodu wieku, ale także i z powodu nowych doświadczeń. A gdybym miał się dzielić dokładnie osobistymi zdarzeniami, odczuciami? Może nawet tymi, które mi się ostatnio przytrafiły… Doprawdy powinienem powtórzyć to wypróbowane: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Uświadomiłem sobie, że nie muszę się podobać, ani się starać dla powodów wcześniej wystarczających. Nie stracę tego, co we mnie i w moim odczuciu zapisane jest jako właściwe, dobre. Tego nikt mnie nie pozbawi. Tak jak nikt nie odbierze ludziom zapisanej w nich pamięci. Można zakazać jej upublicznienia, ale pozbawić? Usiłowano mi odebrać tamto czy owamto, przyszyć jakąś łatkę, zepsuć reputację? Drugiej biografii sobie nie wymyślę. Jak zostałem rzeczywiście zapamiętany, taki pozostanę. I tym kimś pozostanę. W pewnym wieku i na etapie określonej dojrzałości dochodzimy do „wolności od zdobywać”. Ale też nie oczekujemy łask… szczególniejszej uwagi. Być może jest nam przykro, że jesteśmy marginalizowani, niedoceniani, pomijani itp., ale mamy tego świadomość. I to też wyznacza status wolności bardziej dojrzałej. Może to jeden z nielicznych pozytywów, jaki przynosi nam wiek – uwalnianie się od napięć i oceny zewnętrznej.
Mądrość, prawda, dobroć – oblicza przyjaźni
A.R.:Przyjaźnie są czym bezcennym, ale i trudnym. Św. Teresa mówiła, że wielkim złem jest człowiek sam na drodze modlitwy; i doświadczyła pseudoprzyjaciół, którzy źle doradzali jej w kwestiach modlitwy, nie umiejąc odróżnić dobra od zła. Tym bardziej ceniła ludzi wykształconych. Pragnęła spotykać się z nimi, rozmawiać. Możemy powiedzieć, że była w jej życiu przyjaźń mądrości. Pewna znajoma osoba, gdy rozmawia z kimś, kto wątpi w Boga czy Kościół, radzi: „wierz w Boga, który nie jest głupszy od ciebie!”. Ja to parafrazuję, mówiąc: „zadawaj się z ludźmi, którzy nie są głupsi od ciebie!”. Dlatego nasze „Zeszyty” też poszukują tych, którzy są przyjaciółmi mądrości, osób niezależnych. Bo takie jeszcze są w Polsce.
L.D.: I na świecie. Mam to szczęście, że o paru osobach na globie mogę powiedzieć, iż znam je i wiem, że mogę na nie liczyć. I to nie teoretycznie, ale realnie, osobiście. Rozległość kuli ziemskiej nie jest dziś przeszkodą. Każdy jest zajęty w swoim miejscu, ale jest internet. Mam poczucie, że mój „punkt”, który mam tam gdzieś w świecie, z serdecznością i troskąnadaje w moją stronę. I wiem, że to są czyste intencje, właściwe rozróżnienia. Właściwa ocena naszych podobnych wyborów, usytuowań. Jest rodzajem szczęścia znaleźć takie Punkty – Miejsca,w których możemy potwierdzić w pełni swoją istotę.
A.R.:Gdybyśmy chcieli rozróżnić przyjaźń prawdziwą i nieprawdziwą, to czy możemy powiedzieć, że ta nieprawdziwa łatwiej może zdarzyć się w pewnym środowisku, nie tylko i nie od razu wprost mafijnym (gdzie jest ojciec chrzestny i tę przyjaźń zawiera się pod groźbą utraty życia), ale jednak w pewnej wspólnocie interesów czy to politycznych, czy ekonomicznych? To, co obserwujemy ostatnio w Polsce, a czego wcześniej najjaskrawszym przykładem była afera Rywina. Wildstein w „Dolinie nicości” dobrze oddał tę grę przenikającą każdy rodzaj kontaktu.
L.D.: Nie mylmy odczuć i pojęć. To tylko interes. Żadna przyjaźń. Po prostu brutalna racja interesu. I strach... Podstawą, fundamentem takiej „przyjacielskiej umowy” jest przestępstwo, kłamstwo, chęć oszukania…Więc oni wszyscy może też grają między sobą? Bo co ich łączy? Chęć przechytrzenia drugiego? Przekręcenia i urwania łba prawdzie. Pseudo przyjaźń… Zbudowana na ciemnym fundamencie.
A.R.:Czyli trudno powiedzieć, by istniała fałszywa przyjaźń?
L.D.: Nie! To jest interes. Interes i strach, że pęknie wersja, w którą jest się umoczonym. Inaczej – która z jakichś powodów chroni nas… Tu oczywiście narzuca się ten cały „sojusz antylustracyjny”. Wspierany przez ludzi doprawdy niekiedy księżycowo odległych sobie, a widać połączonych jednym celem – zablokować dostęp do przeszłości...
A.R.:To by wskazywało, że przyjaźń jest na wskroś pozytywna. Nazywamy coś fałszywą przyjaźnią wtedy, kiedy okazuje się, że…
L.D.: Ja nie przyjmuję nawet takiego pojęcia jak „fałszywa przyjaźń”. Fałszywa przyjaźń to inaczej – kłamstwo, obłuda, zdrada… Przyjaźń jest po prostu dobrem. Rodzajem dobra, w którym chcemy uczestniczyć, w którym chcemy być zanurzeni, które chcemy podzielać. Które ma nas ochraniać, które jest rodzajem opoki i zarazem sposobem wyniesienia naszej egzystencji… Powoduje, że nie wdajemy się w rzeczy złe. Szkoda, że nie mam pod ręką wiersza Przyjaciołom w podzięce. Mógłby być tu bardzo przydatny. Podziękowanie przyjaciołom za szklankę wody na pustyni, za rozmaite inne rzeczy, za to, że byłem mniej zawstydzony... Ileż mniej zawstydzających wyznań słuchały konfesjonały dzięki przyjaciołom, których milczenie lub samo spojrzenie ostrzegało mnie przede mną samym. Dzięki przyjaciołom, dzięki przyjaźniom jestem ostrożniejszy, nie mogę, nie umiem się poważyć na zło. Lub zastanawiam się i jednak nie czynię go…
A.R.:Wstrzymuje mnie przyjaźń, czy powstrzymują mnie ostrzegające słowa przyjaciół?
L.D.: Nawet nie słowa. Wystarczy ich milczenie. Nawet ich wzrok…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.