Świadectwo życia młodego polskiego lotnika Antoniego Scheura (1896 – 1920)
W innych miejscach, zapisywał swoje myśli o dziewczętach: Mam w sercu na różnych numerach hipoteki panienek, w których się kocham (9 listopada 1919). Mam dużo przyjaciółek, którymi się opiekuję, daję im rady i strzegę od złego (28 września 1920).
Ksiądz Tworkowski, komentując powyższe zapiski, stwierdził:To były sympatie i miłości anioła stróża. W młodzieńczych swoich marzeniach tworzył swój typ kobiety, z którą by przeszedł przez życie. Ale jego ideał to nie piękność, nie wytworność, ale „aby ta, którą pokochałbym, dążyła do Boga, doskonałości, aby była prawdziwym człowiekiem” (Pamiętnik, dnia 6 marca 1920).
Dnia 24 listopada 1919 r. Antoni pisał:Ponieważ nie chcę ani siebie, ani kogoś innego narażać na zawody, więc trzymam się wrogo względem uczucia miłości – koniec. Czekam na jakąś osobę, która by mi się pod każdym względem podobała, i w której charakter i dążność naprawdę bym wierzył oraz której bym wierzył, że mnie lubi, kocha i interesuje się moimi sprawami. Zachodzi tu jednak pytanie, czy bym, umiał jej to wszystko wynagrodzić, chociażby robiąc ciągłe starania i wysiłki w tym kierunku, - by być wiernym i troskliwym. Przypuszczam, że tak. Mam dużo dobroci i dobrych chęci, a chociaż byłyby bezwarunkowo różne przejścia, to jednak pewno kończyłyby się zawsze dobrze,. Ale czy istnieje taka osoba, dla której nie żałowałbym takiej ustawicznej pracy i poświęceń?
6. Szkoła i początek służby wojskowej
Antoni pierwsze wykształcenie otrzymał od prywatnych nauczycieli w domu rodzinnym. Po zdaniu egzaminów, został przyjęty do trzeciej klasy gimnazjum w Warszawie. Nie odznaczał się ani wybitną pracą, ani wyjątkowymi zdolnościami.
Szkołę tę ukończył wiosną 1914 r. Początkowo, chciał wyjechać na studia techniczne do Francji, rodzice jednak zdecydowali, ze zostanie w kraju i wstąpi na Politechnikę Lwowską. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tych planów.
Antoni został powołany do wojska rosyjskiego. Pierwszym postojem jego oddziału był Smoleńsk. Szybko zasłużył na szacunek i wielkie uznanie u przełożonych i kolegów. Wkrótce, rodzice postarali się o zwolnienie z wojska. Wstąpił do Instytutu Handlowego w Kijowie, ciągle jednak myślał o życiu żołnierskim. Uzyskał przyjęcie do oddziału motocyklowego w Wołoszczycach, jego zadaniem było rozwożenie rozkazów wojskowych i sprawdzanie dróg przed przemarszem głównych wojsk. W tym czasie bardzo dużo chorował. Swoje choroby pojmował jako próbę, przez którą Pan Bóg chciał uszlachetnić i udoskonalić jego duszę.
W lutym 1916 r. Antoni zdobył przydział do belgijskiego oddziału samochodów pancernych. Poziom, żołnierzy był tu nieporównywalnie wyższy niż w wojsku rosyjskim. Pozostał w tym oddziale do roku 1918, zatrzymując się wraz z nim w Świętoszynie pod Kijowem, następnie w samym Kijowie. Mama zamieszkała w pobliżu, Antoni często ją odwiedzał. Po jakimś czasie, Belgowie wycofali się do Belgii. Antoni z kilkoma kolegami został w Kijowie. Po długich walkach pomiędzy bolszewikami, Ukraińcami i tzw. białą gwardią, miasto zajęli Niemcy. Matka rozpoczęła starania o powrót do kraju, udało się to w sierpniu 1918 r., Przez pewien czas mieszkała z córkami w Lublinie. Antoni wstąpił na wydział mechaniczny Politechniki w Warszawie.
7. Lotnictwo
Na froncie zachodnim każdy dzień przynosił zmiany, ostatecznie w listopadzie 1918 r. Niemcy ponieśli zdecydowaną klęskę, byli zmuszeni wycofać się i prosić o pokój. Studenci polscy wzięli żywy udział w rozbrajaniu oddziałów niemieckich i zbiorowo wstępowali do armii polskiej.
Antoni otrzymał przydział do lotnictwa, został komendantem na terenach lotniczych zajmowanych dotychczas przez Niemców i pod swoją pieczę dostał płatowce oraz materiały lotnicze. Rozbudziło się w nim powołanie do bycia lotnikiem, pilotem. Dzięki swoim zdolnościom i nadzwyczajnym zaletom, wszędzie zyskiwał szacunek i zaufanie. Gdy zdał egzaminy na mechanika, dowódcy chcieli mu powierzyć kilkanaście aeroplanów, lecz on się nie zgodził, czując, że jest za mało kompetentny.
Wstąpił do szkoły lotniczej w Warszawie, prowadzonej przez komendanta de Chivré i konstruktorów francuskich. W wyjątkowo krótkim czasie ukończył tę szkołę, po czym wysłano go do szkoły lotniczej do Poznania, na stanowisko pilota – instruktora. Przy końcu 1919 został podchorążym, następnie dowódcą I Dywizji szkoły lotniczej w Dęblinie, przeniesionej w sierpniu 1920 do Bydgoszczy.
Antoni wiele razy składał podanie o przeniesienie do służby czynnej, zawsze otrzymywał odmowę. Major de Chivré widział w nim bowiem przyszłego wspaniałego instruktora, który będzie potrzebny do wychowania zastępów lotników polskich w odrodzonej, niepodległej Polsce.
Z tego okresu pochodzi wiele zapisków zaświadczających, że sam Antoni pragnął w lotnictwie dojść do najwyższej możliwej własnej doskonałości. Pisał między innymi: Niech się dzieje co chce, musze być wspaniałym lotnikiem, chcę dojść w tej dziedzinie do maximum doskonałości. Postanowiłem to sobie w pierwszym rzędzie. Ma się rozumieć, wszystko to będzie dobrze, o ile karku nie skręcę, ale na to nie ma rady i… niech się dzieje wola Boska (5 grudnia 1919 r.). Myślę o swojej przyszłości. Jak najlepiej nauczyć się latać. Jak najprędzej ukończyć szkołę. Uczyć się w Politechnice. Uczyć się po angielsku, o ile się da. Zostać podporucznikiem. (…) Robić teraz jak najwięcej stosunków w lotnictwie. Poza tym, żyć skromnie i oszczędnie, spokojnie i systematycznie. Dobierać sobie towarzystwo, z którego bym korzystał umysłowo i moralnie, które by na mnie działało w sposób dodatni, podnoszący (6 grudnia 1919 r.). Aby być pożytecznym Polsce, musze być doskonałym w jakimś fachu, a więc musze być w wyższym stylu lotnikiem. Muszę się pozbyć wszystkich myśli, przyzwyczajeń i przekonań, które mi przeszkadzają, żeby zostać wspaniałym lotnikiem. Jest to, co prawda, rzecz ryzykowna, chodzi o życie, ale robię to dla Boga: do Niego należy moje życie, nie potrzebuję się niczego bać, bo jeżeli co mi się przytrafi, to dla Boga to poniosę (29 lutego 1920).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.