Jest to wizja kobiety, która nie musi nikomu udowadniać, że jest równie dobra jak on czy lepsza, kobiety bez kompleksów, dobrze czującej się na swoim miejscu
Czasem ludzie mnie pytają: Czy nie chciałaby siostra mieć dziecka? Czy nie szkoda siostrze, że nie ma swoich dzieci?
Czy ciało ma być moim bogiem czy wrogiem? A może w ogóle nie powinnam się nim interesować, skoro cała reszta świata interesuje się aż za bardzo?
Słowa, jakimi posługuje się człowiek, są lustrem jego serca i świadczą o jego wychowaniu.
Płaczemy nad brakiem porozumienia i komunikacji. Długich zachęt do poprawy nikt nie chce dziś słuchać. Krótkie komunikaty wydają się nam zdawkowe. Co mogłoby uczynić je skutecznymi? Sztuka mediacji, retoryka, autorytet władzy? A może zaufanie? A może miłość?
Ośmiu na dziesięciu Polaków używa wulgaryzmów w codziennym komunikowaniu się. Takie są wyniki sondażu przeprowadzone¬go w ub. roku przez CBOS. Niepokojące jest też to, że w ostatnich latach zwiększył się poziom akceptacji dla takiego słownictwa. Podobno za pomocą czterech niewybrednych wyrazów potrafimy wyrazić dosłownie wszystko. Możemy się tylko pocieszać, że przeklinanie, brak troski o poprawność językową, to nie tylko polska „specjalność”. Z powodu wulgarnego języka w styczniu tego roku Watykan zamierzał zamknąć na pewien czas papieskiego Twittera.
Ideologia gender jest herezją. U podstaw jej siły leży głęboka niesprawiedliwość, jakiej dopuszczali się mężczyźni, także ci w Kościele, wobec pokoleń kobiet.
Z Piotrem i Jolą, o odkrywaniu dialogu jako pomocy w sytuacjach prób i doświadczeń, rozmawia Regina Mamczur
Kościół w Polsce zrobił wielki błąd, zaczynając gorączkową debatę wokół gender tuż po nagłośnieniu afer pedofilskich. Zapewne nie było takiej świadomej intencji, ale nie da się ukryć faktu (a wytłumaczyć go trudno), że nagłe oskarżenia pod adresem genderystów, feministek, osób LGBT itd. pojawiły się tuż po fali medialnych doniesień o przemocy seksualnej polskich kapłanów wobec dzieci i poważnych zaniedbaniach ze strony kościelnych przełożonych.
Minął rok od chwili uruchomienia Telefonu Wsparcia Rodziców zagrożonych pochopnym odebraniem dzieci przez urzędników. W tym czasie dzięki niemu udało się pomóc ponad 300 rodzinom z całego kraju. Wszystkie one doświadczyły fatalnych skutków Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.