Pozaekonomiczne konsekwencje odmian systemu rynkowego

Najdogodniej jest poddać analizie trzy komponenty: w jakiej mierze o rozmieszczeniu ludzkich i materialnych zasobów wytwórczych rozstrzyga rynek, a na ile decyduje o tym rząd; jakimi metodami rząd oddziałuje na poziom produktu krajowego brutto, inflacji i bezrobocia oraz jakie są metody i zakres redystrybucji dochodów. Przegląd Powszechny, 4/2007




Plany zasadniczej przebudowy gospodarki w imię wyższych wartości przyjmują niekiedy postać karykaturalną. Opiszemy dwie takie propozycje. Lewicowy prezydent Chile z początku lat siedemdziesiątych, Salvador Allende, w okresie swych kilkuletnich rządów wdrożył projekt cybersyn, którego autorem był brytyjski cybernetyk Stafford Beer. Fabryki chilijskie połączono za pomocą teleksów z głównym komputerem w stolicy kraju, co miało umożliwić kierowanie nimi drogą połączenia centralizmu z cybernetyką.

Eksperyment nie udał się, w gospodarce zapanował totalny chaos. Pod koniec XX w. istniał projekt budowy gospodarki partycypacyjnej Michaela Alberta i Robina Hahnela. O kierunkach produkcji miały decydować rady robotników i konsumentów, każdy pracownik miał wykonywać codziennie trochę pracy przyjemnej i nieprzyjemnej, dzięki czemu przestaliby być potrzebni właściciele i personel zarządzający, poziom zapłaty winien określać wysiłek pracownika. Ten sympatyczny pomysł przypominał ideę komunizmu, który Marks zapowiadał jako wspólnotę wolnych wytwórców. Komunizm stał się faktem, ale wspólnota wolnych wytwórców nie powstała nigdy.

Nie jest łatwo stwierdzić, do której odmiany gospodarki rynkowej należy przyszłość. Można natomiast sformułować następującą uwagę. W okresie dużych przemian strukturalnych w gospodarce światowej, w fazie jej rozwoju nazwanej dzisiaj globalizacją, gdy nasilają się międzynarodowe kontakty gospodarcze i rośnie znaczenie krajów dawniej stosunkowo słabych, jak Chiny, Indie, a w wymiarze europejskim państw dawniej komunistycznych, znajduje uzasadnienie ograniczanie roli państwa w gospodarce. Liberalna odmiana systemu rynkowego pozwala podmiotom ekonomicznym łatwiej adaptować się do nowej sytuacji, dokonywać odpowiednich przekształceń strukturalnych, przyspieszać tempo wzrostu i utrzymać międzynarodową konkurencyjność. Rządy nie dążą dzisiaj do maksymalizacji stopy redystrybucji PKB, chociaż obniżają ją bardzo wolno. Państwo dobrobytu znajduje się w fazie powolnego odwrotu, który wzmacnia proces starzenia się społeczeństw. Powoduje to, że granice między odmianami systemu rynkowego częściowo zacierają się, a koncepcje trzecich dróg przyjmują charakter mgławicowy. Problem w tym, że nie mamy dziś nic lepszego do zaproponowania niż wolny rynek i globalizacja. To pewne. Ale diabeł tkwi w szczegółach [9].

Polska specyfika?

Nie jest łatwo utożsamić polską gospodarkę z jednym z czterech typów systemu rynkowego. Stopa redystrybucji PKB kształtuje się w granicach 42% PKB [10], co jest wielkością wysoką w kraju zamierzającym zmniejszyć dystans ekonomiczny dzielący go od bliskich partnerów gospodarczych i z tego powodu zainteresowanym szybkim wzrostem gospodarczym. System zabezpieczenia społecznego odniesiony do rozmiarów gospodarki okazuje się rozbudowany i często nieracjonalny. Procesy prywatyzacji pozostają niezakończone, a część społeczeństwa i klasy politycznej opowiada się za utrzymaniem na stałe niemałej państwowej własności przedsiębiorstw. Pozostaje znaczny zakres regulacji i biurokratyzacji życia gospodarczego. Sektor rolny jest duży z punktu widzenia liczby zatrudnionych, a większość gospodarstw rolnych charakteryzuje niska towarowość (produkcja na sprzedaż).

Trudno jest uznać, że w naszym kraju mamy do czynienia z odmianą systemu rynkowego liberalną, ordoliberalną lub socjaldemokratyczną. Zbyt silna i nie zawsze uzasadniona obecność państwa w gospodarce każe uznać, wbrew licznym opiniom, że polska gospodarka pozostaje daleką od liberalizmu. Podobnie trzeba określić jako mit głosy o monetarystycznym charakterze polskiej polityki pieniężnej [11]. Nie jest łatwo zgodzić się, że polska gospodarka odpowiada zasadom modelu socjaldemokratycznego, zwłaszcza w postaci szwedzkiej w okresie dla niej najbardziej udanym. By wdrożyć taki sposób gospodarowania, jesteśmy za mało zamożni. Jeżeli nawet zakres obecności państwa w gospodarce zostanie uznany za oznakę zbliżenia się do odmiany socjaldemokratycznej, będzie to zespół rozwiązań stanowiących, w ramach tego typu, konkretyzację jakościowo słabą. Co więcej, eskalacja obietnic polityków poszerzenia świadczeń społecznych robi wrażenie, że żyjemy w kraju o gospodarce rentierskiej, z jakimś trwałym, łatwo dostępnym źródłem potężnej renty (zasoby naturalne, atrakcje turystyczne, ważne szlaki transportowe). Złudzenia co do łatwego podniesienia poziomu życia nakładają się na zjawisko, które można nazwać iluzją trwałej pomyślności. Polega ono na przekonaniu, że dobrobyt musi rosnąć automatycznie w miarę upływu czasu, a młode pokolenie musi żyć lepiej niż starsze. Iluzja trwałej pomyślności jest obecna w najbogatszych krajach świata i stanowi formę myślenia życzeniowego, by nie powiedzieć naiwnego. Miejmy nadzieję, że w Polsce obserwujemy ciągle przejściową odmianę systemu rynkowego.


[9] Nikt nie kocha liberałów. Rozmowa z G. Sormanem, w: J. Żakowski, Koniec, Warszawa 2006, s. 140.
[10] Instytut Finansów Akademii Finansów, Raport o stanie finansowym państwa w 2006 roku, Warszawa 2006, s. 37.
[11] L. J. Jasiński, Problem obecności monetaryzmu w polskiej polityce pieniężnej, „Bank i Kredyt”, kwiecień 2005.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...