Czasem zostają po nich strzępy notatek, jakiś sweter lub szalik, fotel powycierany na łokciach, zdjęcie z twarzą bez rumieńca, obrączka… Zmarli wcale nie odchodzą. Oni tylko „wymykają się naszym oczom”.
Gdy rok temu jechałam z grupą dziennikarzy na pogrzeb śp. Heleny Kmieć, trudno było mi się pogodzić z tym, co się stało w Boliwii, w Cochabambie, dokąd wolontariuszka udała się na misje
Polska rodzina przetrwała czasy zaborów, wojen i okupacji. Miała się nieźle w Peerelu, odnotowując wielki baby boom w końcówce lat 40. i w latach 50. ubiegłego wieku. Mniejszy w latach 70. i całkiem spory w 80. Mimo komunistycznej paranoi rodzina była dla Polaków autoterapią. Dziś wszystko stanęło na głowie!