Gej i krzyż

Tygodnik Powszechny 1/2012 Tygodnik Powszechny 1/2012

Dałem mu różaniec. Nie przyjął. Rozstaliśmy się bez słowa. Następnego dnia sms-ami i mailami dałem mu do zrozumienia, że to koniec.



Słuchaj, nie chodzi mi o to, że podczas Mszy czułem się jak jakiś oszust, dwulicowiec, hipokryta. To było inne uczucie.

Zawsze kochałem Pana Jezusa. Oddalałem się od niego poprzez grzech, ale czułem jeszcze większą konieczność zacieśnienia z Nim relacji. Nie potrafiłem się w tym kotle ogarnąć.

Któregoś dnia miałem zawodowy kontakt z pewnym księdzem. Rozmowa zeszła na osoby homo w Kościele. Powiedziałem: szkoda, że Kościół się na takich ludzi zamyka.

Okazało się, że ten ksiądz był spowiednikiem dwóch takich chłopaków.

Zerwałem z moim partnerem. Poczułem się, jakbym powrócił z jakiejś autobanicji. Byłem wolny psychicznie, moja głowa i serce powróciły na swoje miejsce.

I etap trzeci: jestem homo facetem w Kościele, a Kościół jest we mnie. Poznałem Daniela, z którym rozmawiałeś, i jego model życia. Okazało się, że zgadzamy się w wielu miejscach.

Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem, kim jestem, i nie zamierzam się zmieniać albo leczyć. Wiem, że moja orientacja to tylko cząstka mnie i nie musi mnie definiować. Przestałem się buntować dla zasady: ja jeden jestem jaśnie oświecony, a cała reszta ma mi się podporządkować.

Co do seksu homo chłopaków: nie mam jednoznacznego przekonania o grzeszności takiej relacji. Jest coś nadrzędnego. To, że staram się być podporządkowany Kościołowi. Pewnego rodzaju pokora: skoro jestem katolikiem i chcę zapracować na zbawienie, to muszę przyjąć zasady, które mają mnie do tego przybliżyć.

Bo nie można być w innym klubie parlamentarnym, będąc jednocześnie w innej partii, nie?

Teraz moje ciało jest łodzią, a duch sternikiem. I tak sobie płynę tą łodzią. Raz wody nabieram, raz wylewam.

Pożądanie jest czymś naturalnym. Tego się nie wyrzeknę. Nie mogę zaciskać zębów z całej siły tylko po to, żeby nie rzucić okiem na jakiegoś przystojniaka. Pewnie, że rzucam, jak mój chłopak nie patrzy.

Chodzi o to, żeby pożądanie nie wzięło góry. Żeby nie popełniać grzechu nieczystości przed monitorem, żeby zbyt namiętnie się nie dotykać.

Pracuję nad sobą. To jak jazda na rowerze. Uczysz się poprzez skaleczone kolana.

Miewam fantazje. Wtedy pozwalam im płynąć. W ten sposób nad nimi panuję. Moje akcje w kategorii „łaska czystości” charakteryzują się tendencją wzrostu. Jak na każdej giełdzie są i spadki, ale od giełdy różnię się tym, że sam sobą steruję. Dlatego staram się działać na rzecz stabilnego wzrostu. Spekulantów nie ma.

Mam znajomego zakonnika. Jest moim kierownikiem duchowym, spowiednikiem też, od czasu do czasu. Skontaktuję cię z nim.

Dobrze się czuję u dominikanów. To chyba powszechne wśród kolegów „z branży”. Dominikanie radzą sobie z nami. Przemawiają do rozsądku. Potrafią trafić słowem.

Tak, wie o mnie sporo ludzi. Na początku dowiedziała się przyjaciółka chłopaka, który mi się podobał. Mówiła, że rozumie. Okazało się, że ten chłopak jest hetero. Jesteśmy kumplami do dziś.

Moi bracia stwierdzili, że wiedzieli o mnie, zanim im powiedziałem.

Na końcu dowiedzieli się rodzice. Były łzy. Minęły dwa lata. Daliśmy radę.

Zmieńmy temat. Pytałeś o Ruch Palikota. Nie pierwszy raz jestem rozczarowany zachowaniem Roberta Biedronia. Może i chłopak działa w słusznej sprawie, ale broniąc praw osób homo, nie powinien uderzać w Kościół, bo psuje robotę, którą my – też homo – staramy się wykonywać na rzecz zrozumienia naszej sytuacji.

Gdybym mógł, to poprosiłbym go o jedno: żeby nie uderzał bez powodu w Kościół. Bo to osłabia dialog, który już trwa. My staramy się naprawić reputację homoseksualistów w Kościele, a potem jakiś aktywista wychodzi, odzywa się nie w porę słowami małej kultury i nie na temat. I wtedy to my się czerwienimy, że „nasz kolega” uderza od tak, dla zasady.

Ale czy ja cię nie zanudzam?

W ogóle sprawy obyczajowe nie są teraz najważniejsze.

Obserwuję właśnie upadek dwóch znajomych firm. Widzę naszych rówieśników, którzy albo pracy nie mają, albo zarabiają tyle, że bardziej opłaca się dostawać zasiłek z urzędu pracy. Słyszę, że ludziom po studiach (bardzo dobrych) trudno znaleźć pracę.

Coś o tym wiem, bo sam szukam pracy. Również przez znajomości. Wszystko na nic: przyjęcia wszędzie tam, gdzie mi zależy, są wstrzymane.

Jestem prawnikiem. Mam trochę doświadczenia w administracji publicznej i kancelariach. Teraz pracuję na godziny jako wykładowca. Dużo satysfakcji, mało kasy. A jak chłopak zaczyna mi suszyć głowę, żebym szukał pracy nie w zawodzie, to wszystko się we mnie gotuje.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...