Gej i krzyż

Tygodnik Powszechny 1/2012 Tygodnik Powszechny 1/2012

Dałem mu różaniec. Nie przyjął. Rozstaliśmy się bez słowa. Następnego dnia sms-ami i mailami dałem mu do zrozumienia, że to koniec.

 

Daniel mieszka ze swoim partnerem i regularnie chodzi do spowiedzi.

Patryk miewa fantazje z chłopakami, ale stara się nad nimi panować.

Huberta żadne związki nie interesują, bo uważa, że Kościół je wyklucza.

Sebastian i Marek są razem od kilku miesięcy i nie przeszkadza im, że jeden jest katolikiem, a drugi ateistą.

Żaden nie uważa się za „typowego” reprezentanta jakiegokolwiek środowiska. Wszyscy są ochrzczeni i wszyscy są homoseksualni. Zgodzili się opowiedzieć swoje historie pod warunkiem, że ich dane zostaną zmienione.

Daniel, 31 lat

Jestem homoseksualistą i katolikiem. Prowadzę w internecie blog jako Nawrócony Marnotrawny. Pierwsze fascynacje chłopakami miałem już w wieku 7 lat, ale jednocześnie zakochiwałem się w dziewczynach. Bardzo dokładnie to pamiętam.

Jako 18-latek wiedziałem, że nie ma szans na dziewczyny, a takie ewidentne uświadomienie przyszło jakoś dwa lata później.

Pierwszy kontakt seksualny z facetem: 21 lat.

Potem uzależnienie od masturbacji, kontakty z różnymi chłopakami, również za kasę, totalna rozwiązłość.

Nie, moje życie towarzyskie wcale nie było intensywne, seksualne tak.

Spowiedź zmieniła wszystko, ale to był proces.

Wrzesień 2005 – pierwsza spowiedź generalna. Z tego wszystkiego.

Październik 2005 – druga spowiedź.

Kwiecień 2006 – u dominikanów. Bez rozgrzeszenia. Totalne zaskoczenie i zimny prysznic, który z perspektywy lat oceniam bardzo dobrze. Bo zacząłem myśleć. To była łaska od Boga, żeby się na niego nie „obrazić”.

Grudzień 2009 – spowiedź u księdza, który stał się moim stałym spowiednikiem. Było już ciemno. Czekałem na niego w furcie, nie wiedziałem, jak wygląda. Trząsłem się ze strachu. To było długie czekanie. Chciałem uciec. Nie uciekłem.

Odtąd spowiadałem się prawie co tydzień. Ze względu na upadki.

No, w sensie seksu, który się zdarzał, coraz częściej wbrew mojej woli. Miałem chłopaka, był niewierzący. Jeszcze nie miałem na tyle siły, żeby powiedzieć stop.

W marcu 2010 r. zakończyło się to, co nazywam tkwieniem w grzechu ciężkim. Była wiosna, padał deszcz ze śniegiem.

To trwało i rodziło się w bólach, bo kilka razy próbowałem to zakończyć, ale zaraz potem zły duch doprowadzał mnie do takiej rozpaczy i udręki, że po dniu wszystko było po staremu. Nie miałem siły zerwać.

Cały czas miałem nadzieję, że mój chłopak się nawróci. Później zacząłem się modlić w taki sposób, żeby Pan zajął się tym jakkolwiek, bo ja nie umiem i nie widzę rozwiązania.

Pojechałem do Rzymu. Tam dostałem taką siłę i przekonanie do tej decyzji, że to zrobiłem. Miałem tam jechać z Kamilem, tak miał na imię.

Nie chciał. W drodze do Rzymu czułem się przygnębiony i smutny. W trakcie pobytu ani ja nie dzwoniłem do niego, ani on do mnie.

Codziennie brałem udział we Mszy św. i czułem się bardzo dobrze, bo to był okres, w którym nie zagrażało mi, że będę musiał uprawiać seks. Byłem sam.

Pierwszy raz w życiu byłem zafascynowany Kościołem, jego świętością. To były rekolekcje w milczeniu; nie gadałem z nikim, osiągnąłem równowagę psychiczną i słyszałem pragnienia swojej duszy.

Wracałem płacząc, w samolocie, bo czułem, że wracam do rzeczywistości, która jest mi nieprzyjazna. Nie chciałem stracić tej czystości, którą pierwszy raz w życiu udało mi się utrzymać przez tydzień.

Kupiłem tam różańce dla kilku osób. Dla niego też. Po powrocie nie widzieliśmy się, wymigiwałem się, że jest Dzień Kobiet i jadę do mamy. Następnego dnia spotkaliśmy się na chwilę.

Dałem mu różaniec.

Nie przyjął.

Rozstaliśmy się bez słowa. Następnego dnia sms-ami i mailami dałem mu do zrozumienia, że to koniec.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...