Z Hansem Zollnerem SJ, dziekanem Instytutu Psychologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, rozmawia Józef Augustyn SJ
A zmiana nastąpiła dzięki wprowadzonej procedurze, zwłaszcza decyzji ówczesnego kard. Josepha Ratzingera, by poważnie traktować przypadki molestowania i wymierzać sprawiedliwość, tj. usuwać winnych kapłanów ze stanu kapłańskiego albo stosować inne publiczne kary. Warto wspomnieć, że bez radykalnej postawy w sprawie pedofilii księży Benedykta XVI nie moglibyśmy przeprowadzić takiego sympozjum. Nie byłoby na nim czołowych postaci dykasterii watykańskich, ponieważ w Rzymie nie robi się niczego bez wiedzy Ojca Świętego.
Podczas sympozjum mówiono o czterech tysiącach przypadków pedofilii księży. Jak podkreślano, wiele z nich nie dotyczy ściśle pedofilii, ale efebofilii, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Ponad 70 procent nadużyć seksualnych wobec dzieci i młodzieży ma charakter homoseksualny. W jakim stopniu sprawa pedofilii ma związek z homoseksualnością w środowisku księży?
Trzeba powiedzieć, że nie ma bezpośredniego związku przyczynowego między homoseksualnością a molestowaniem nieletnich. To znaczy, że nie każdy homoseksualista stwarza niebezpieczeństwo stania się molestującym. Z drugiej strony, na podstawie danych, jakimi dysponujemy, trzeba stwierdzić, że istnieje większe ryzyko. Mówił o tym prałat Scicluna jeszcze przed sympozjum w jednym z wywiadów w 2010 roku, przedstawiając trzy tysiące udokumentowanych przypadków pedofilii w Kościele (dziś mówi się o czterech tysiącach udokumentowanych przypadków). Z tych trzech tysięcy w trzystu przypadkach mamy do czynienia z prawdziwą pedofilią, to znaczy z molestowaniem dzieci przed wiekiem dojrzewania. Z pozostałych dwóch tysięcy siedmiuset przypadków w 70 procentach było to molestowanie chłopców w wieku dojrzewania. Jest to rozbieżne z tym, co ma miejsce w środowiskach świeckich. W środowiskach świeckich bowiem znacznie wyższa jest liczba molestowanych dziewcząt niż chłopców.
Skąd to zróżnicowanie? Z pewnością wskazuje to na większy procent osób o skłonnościach lub orientacji homoseksualnej w tych środowiskach kościelnych, w których miały miejsce liczne przypadki pedofilii o zabarwieniu homoseksualnym, niż ogólnie w społeczeństwie. Stawia to pytania dotyczące selekcji kandydatów do kapłaństwa oraz ich formacji emocjonalnej i moralnej. Poważnym problemem są środowiska kościelne – mówię to z punktu widzenia całego Kościoła – w których tworzy się pewien klimat homofilii. „Przyciągają” one młodych mężczyzn bez jasnej tożsamości psychoseksualnej, ale nieświadomych jeszcze swojego problemu. Rozwijają się w nich w pewnym określonym kierunku.
Ojciec wymienił na początku kilka krajów, które miały poważny problem z pedofilią wśród księży. A jak sytuacja wygląda w innych krajach, choćby w Europie Wschodniej?
Doświadczenie pokazuje, że przypadki molestowania nieletnich występują wszędzie. Inną sprawą jest zainteresowanie publiczne problemem. Osobiście wyciągnąłem pewne wnioski, obserwując sytuację w Niemczech w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W roku 2002 biskupi amerykańscy zostali wezwani przez kard. Josepha Ratzingera do złożenia sprawozdania po skandalach, do jakich doszło w Stanach Zjednoczonych. Zachowałem sobie artykuły z prasy niemieckiej z roku 2002 dotyczące tej kwestii. Dosłownie te same teksty można by było opublikować w roku 2010, pisząc o sytuacji w Niemczech. Przez osiem lat nic się nie zmieniło. Episkopat niemiecki nie był przygotowany na to, co się wydarzyło. Biskupi opracowali wprawdzie wskazania, ale nie interesowało ich, do ilu przypadków molestowania doszło w ich diecezji, jak były traktowane ofiary i co teraz robią, gdzie są księża, którzy dopuścili się nadużyć. Chodziło o sprawy z przeszłości i teraźniejsze. I nie zrobiono nic, by zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości. Nie zastosowano więc prewencji.
Trochę dziwiłem się tym ośmiu latom, ponieważ od czasu do czasu w Niemczech wychodziła na jaw jakaś sprawa dotycząca molestowania seksualnego nieletnich przez księży. Przez jakiś czas interesowała się tym opinia publiczna, a potem wszystko się kończyło. Po pół roku, po roku pojawiał się następny przypadek itd. Dziwne wydawało mi się, że media nie zajmują się tym problemem w sposób bardziej systematyczny. Tak było, dopóki nie wybuchł skandal. Nie wiemy, dlaczego wybuchł akurat wtedy.
Dlaczego o tych sytuacjach nie mówiły same ofiary?
W 2002 roku, w następstwie wydarzeń w Stanach Zjednoczonych, biskupi holenderscy zorganizowali wielką kampanię, zapraszając ofiary do zgłaszania faktów molestowania i do rozmawiania z biskupami albo osobami wyznaczonymi przez nich. Tylko nieliczni skorzystali z tej okazji. Po ośmiu latach w Niemczech niespodziewanie wybuchł skandal. Również w Holandii były setki przypadków, które miały miejsce nie tylko w ciągu tych ośmiu lat, lecz także wcześniej. Ofiary chcą się czuć bezpieczne w obrębie dużej grupy, bo nie chcą być zidentyfikowane. Tylko wtedy się otwierają.
Wracając do poprzedniego pytania, problem nadużyć seksualnych księży występuje wszędzie. Wcześniej czy później pojawi się żądanie wyjaśnienia wielu spraw także w krajach katolickich i niekatolickich Europy Środkowej i Wschodniej, na przykład w Polsce, na Słowacji, w Chorwacji. Dziś – jak już mówiłem – istnieje większa wrażliwość społeczna na te kwestie. Uczestniczą w tym także środowiska polityczne i dziennikarskie. Powinniśmy więc pytać nie o to, jak uniknąć skandalu, ale co zrobić, by skutecznie zapobiec tego rodzaju wypadkom w przyszłości, i to na czas, a także co możemy zrobić z tym, co wydarzyło się w przeszłości.
Ale ważny jest również medialny odbiór problemu.
Oczywiście ważne jest przygotowanie strategii medialnej. Jeśli media widzą, że coś ukrywamy, to i tak w końcu do tego się dobiorą. Znajdą – jak to barwnie mówimy – „trupa w szafie”. Jeśli zawiniłem jako biskup, jako przełożony zakonny, powinienem dobrowolnie do tego się przyznać. To przykre, ale jeszcze bardziej przykra staje się konieczność przyznania się do tego po medialnej burzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.