Z Hansem Zollnerem SJ, dziekanem Instytutu Psychologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, rozmawia Józef Augustyn SJ
Na jednej z konferencji naszego sympozjum była także mowa o finansach i kosztach, które trzeba ponieść. Są ogromne. W Stanach Zjednoczonych Kościół wypłacił już dwa miliardy dolarów odszkodowań. To kwoty amerykańskie. Taki mają system prawny. Nie znam sytuacji Kościoła polskiego. Na pewno jest mniej problemów tego rodzaju w wychowawczych instytucjach kościelnych. Z powodu systemu politycznego nie było w waszym kraju szkół katolickich czy internatów. Były jednak parafie, była praca z grupami, z ministrantami, była katecheza. Powinniśmy być realistami. Mówili o tym na naszym sympozjum kard. Levada i prałat Scicluna.
Od wielu lat w środowiskach kościelnych słychać stwierdzenie: „Jesteśmy zmęczeni tematem pedofilii księży. Kiedy to się skończy?”. Czy nie powinniśmy zajmować się czymś innym?
O tym trzeba mówić. Od tego tematu nie uciekniemy. Nie uciekniecie także w Polsce. Moje doświadczenie po sympozjum jest następujące: otrzymałem sygnały z niektórych krajów, na przykład z Holandii, Irlandii czy Stanów Zjednoczonych, że to sympozjum zmieniło atmosferę. W tych krajach sympozjum postrzega się bardzo dobrze. Odebrano pozytywnie postawę Kościoła wobec tego problemu. To nie znaczy, że zmieniła się całkowicie sytuacja. Zawsze znajdą się dziennikarze, którzy za wszelką cenę będą atakować Kościół. Jednak mnie osobiście dziennikarze powiedzieli: „Widzimy, że Kościół katolicki jest jedyną instytucją, która coś robi z pedofilią”. Z pedofilią, która jest powszechnym problemem we wszystkich środowiskach i instytucjach wychowawczych.
A inne religie i Kościoły?
Nic mi nie wiadomo o tym, by problem ten był podjęty w rozwiązaniach strukturalnych w sposób tak otwarty i radykalny, jak to ma miejsce w Kościele katolickim. Na ogół niemal wszystkie środowiska wychowawcze doraźnie rozwiązują problem pedofilii, gdy się pojawi. Ale żadne z nich nie rozliczyło się z tego przestępczego procederu w sposób całościowy i systemowy, jak czynią to aktualnie wspólnoty katolickie.
Chcę jeszcze jedno powiedzieć: w Kościele przestanie się o tym problemie mówić, jeśli Kościół zrobi to, co do niego należy. Zarówno Papież Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI mówili o niewyobrażalnej krzywdzie wyrządzonej niewinnym ofiarom oraz o wielkiej ranie zadanej Kościołowi przez skandale seksualne księży. Powinniśmy być świadomi potrzeby oczyszczenia rany i naprawienia wyrządzonych krzywd. Winniśmy nałożyć maść na rany, by mogły się zagoić. Druga ważna sprawa – dopóki myślimy, że jesteśmy atakowani, przyjmujemy postawę obronną.
I wtedy atakują nas jeszcze bardziej.
Stajemy się ofiarami. Otóż Kościół w wielu krajach powinien odważniej i śmielej zabierać głos w obronie nieletnich wykorzystywanych nie tylko seksualnie, ale na dziesiątki, setki innych sposobów. Nieletni są ofiarami przemocy fizycznej, psychicznej, lekceważy się i zaniedbuje ich podstawowe prawa i potrzeby. Po rozwiązaniu krzywdzenia dzieci przez księży Kościół będzie miał moralne prawo upominać się o sprawiedliwe i godne traktowanie wszystkich dzieci we wszystkich krajach, społeczeństwach i środowiskach.
Kościół, po tym wszystkim, co przeszedł, powinien dać przykład, jak rozwiązywać problem w swoim środowisku.
Niestety, wcześniej nie byliśmy najlepszym przykładem.
Czy teraz możemy nim być?
Tak, ale w niektórych wspólnotach w Kościele jest jeszcze wiele do zrobienia. Jak należałoby się zachować, podam przykład z Kościoła w Niemczech. Kard. Reinhard Marx z Monachium udostępnił pewnemu adwokatowi wyznania protestanckiego całe archiwum diecezji, od 1945 do 2010 roku. Odnalazł on sto czterdzieści przypadków molestowania, nie wszystkie z zakresu pedofilii. Tydzień przed Bożym Narodzeniem 2010 roku, rok po znanym skandalu medialnym w Niemczech, kardynał zwołał konferencję prasową, podczas której tenże adwokat przedstawił wyniki poszukiwań.
Co się wydarzyło? Przez dwie godziny była to pierwsza wiadomość na wszystkich niemieckich portalach. Po dwóch godzinach wiadomość zniknęła. Jeżeli dziennikarze widzą, że niczego się nie ukrywa, że nie trzymamy „trupa w szafie”, nie interesują się już daną sprawą. Od tej chwili kardynał monachijski jest szczęśliwym człowiekiem. Wie, że nie zaatakują go, ponieważ niczego nie ukrywa i ukryć nie zamierza.
Sam kardynał nie wiedział wcześniej, co adwokat w archiwum może znaleźć?
Nic nie wiedział i to czyni go wiarygodnym.
Teraz jednak mimo wszystko niektórzy rodzice boją się wysyłać dzieci do instytucji katolickich. Co możemy zrobić, by to zmienić?
Rzeczą istotną jest selekcja kandydatów do kapłaństwa oraz ich właściwa formacja. Wyobraźmy sobie, że jestem rektorem seminarium lub magistrem nowicjatu. Widzę, że jakiś kandydat nie jest odpowiedni, nie nawiązuje i nie utrzymuje dobrych relacji z innymi, ma wątpliwości co do swojej tożsamości seksualnej, jest zagubiony emocjonalnie i posiada niską motywację duchową i moralną. Jako odpowiedzialny muszę podjąć decyzję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.