„Polska się o nas upomni” – stwierdził rotmistrz Witold Pilecki, bohater niepodległościowego podziemia, który przez komunistów został fałszywie oskarżony o szpiegostwo i po ciężkich torturach zabity strzałem w tył głowy. Jego wizja spełniła się po ponad 60 latach. W tym roku po raz czwarty 1 marca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
W hołdzie za męstwo
Nowym impulsem stała się w lutym 2009 r. inicjatywa organizacji skupionych w Porozumieniu Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, zmierzająca do ustanowienia 1 marca Dniem Żołnierzy Antykomunistycznego Podziemia. Wsparł ją między innymi samorząd Opola i Stowarzyszenie NZS 1980, a w sprawę zaangażował się bardzo ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka, który zaapelował, aby uroczystości ku czci bohaterów powojennej konspiracji, zwalczanych i zohydzanych przez komunistów, wpisać na stałe do kalendarza świąt państwowych. „Tradycję niepodległościową uważamy za jeden z najważniejszych elementów tożsamości naszego państwa” – podkreślił prezes Kurtyka. PiS i PO były „za”, ale inicjatywę ustawodawczą w 2010 r. – krótko przed katastrofą smoleńską – podjął prezydent Lech Kaczyński, który w uzasadnieniu napisał, że Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych będzie wyrazem „hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny”. Po tragicznej śmierci głowy państwa prace legislacyjne przeciągały się, ale ostatecznie 3 lutego 2011 r. Sejm głosami 406 posłów (z 417 obecnych) ustalił, że 1 marca będzie dniem oddawania czci bohaterom antykomunistycznego podziemia. Następnego dnia Senat bez poprawek przyjął sejmową ustawę. Wybór daty był nieprzypadkowy: 1 marca 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie komuniści zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, w tym Łukasza Cieplińskiego urodzonego w wielkopolskim Kwilczu.
Dlaczego „Wyklęci”?
Na koniec wyjaśnienie, skąd wzięło się określenie „Żołnierze Wyklęci”. Otóż rozpropagował je dziennikarz i pisarz Jerzy Ślaski, podporucznik AK ps. „Nieczuja”, który w 1996 r. pod takim właśnie tytułem opublikował książkę o bohaterach niepodległościowego podziemia. Po raz pierwszy termin „Żołnierze Wyklęci” został jednak użyty trzy lata wcześniej (1993) w tytule wystawy „Żołnierze Wyklęci – antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r.”, którą Liga Republikańska zorganizowała na Uniwersytecie Warszawskim.
Dziś określenie to jest już w Polsce tak upowszechnione i jednoznaczne, że nie wymaga dodatkowych wyjaśnień. Problemem pozostaje jego popularyzacja za granicą, gdyż w przekładach na język angielski ginie głęboki sens emocjonalny tych słów. Spotyka się nieprecyzyjne tłumaczenie „Cursed Soldiers”, które oznacza „żołnierzy przeklętych”, a jeszcze bardziej mylące jest sformułowanie „Condemned Soldiers”, znaczące tyle, co „potępieni”, ale potępieni słusznie. Dlatego Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, ekspert od spraw międzynarodowych, były dyrektor w MSZ i MON, nawołuje, aby używać określenia „Enduring Soldiers” – „Żołnierze Niezłomni”, a dodatkowo jeszcze „Heroic Soldiers”. Dyplomata i politolog podkreśla, że żołnierzy antykomunistycznego podziemia nie wyklął ani naród polski, ani niepodległe państwo, lecz władze ZSRR i PRL, które prowadziły z nimi brutalną wojnę. „Przypisywanie komunistycznym reżimom mocy wyklinania to wyrafinowana czarna ironia” – stwierdził Kostrzewa-Zorbas w jednym z artykułów, zachęcając, by używać „pięknej, jasnej i jednoznacznej” nazwy „Żołnierze Niezłomni”.
Rzecz jednak nie w terminologii, lecz w konsekwentnym odkłamaniu historii Polski i w oddawaniu – po latach opluwania, wzgardy i kłamstw – należnej czci bohaterom niepodległościowego podziemia. Takie było przesłanie prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Stanisława Oleksiaka, który w ubiegłym roku, podczas warszawskich obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, wspominając bohaterów walk o niepodległość, stwierdził: „Mieli być wyklęci z naszej pamięci, ale ta klątwa została już zdjęta”. Dodał przy tym, że choć antykomunistyczne podziemie nie miało żadnych szans na zwycięstwo, to „ta beznadziejność świadczyła w sposób dobitny o niezłomnej woli Polaków bycia wolnymi”.
Armia Wyklęta Wielkopolska pamięta!
Przez lata krążyła ironiczna i niesprawiedliwa opinia, że w Wielkopolsce nie działała konspiracja, gdyż została zakazana. Tymczasem na terenie samej tylko ziemi kaliskiej funkcjonowały 23 formacje podziemne. Do historii przeszła zwłaszcza Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”, czyli antykomunistyczna organizacja działająca w konspiracji od wiosny do jesieni 1945 r. WSGO „Warta” była dobrze zorganizowana i miała rozbudowane struktury. Dzieliły się one na siedem rejonów, a te na obwody, które powierzchnią odpowiadały powiatom. Istniały także jednostki gminne oraz podobwody miejskie w Poznaniu, Ostrowie czy Wolsztynie.
Obecnie Wielkopolska bardzo aktywnie włącza się w obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W 2013 r. duże wrażenie 1 marca zrobił poznański Marsz Pamięci, w którym wzięło udział kilkaset osób. Uczestnicy wznosili okrzyki: „Cześć i chwała bohaterom”, „Armia Wyklęta – Poznań pamięta!”, „Bogu i Ojczyźnie zawsze wierni”.
Tegoroczne obchody zapowiadają się wyjątkowo godnie i okazale. W sobotę 1 marca (godz. 10) w Poznaniu w kościele pw. najświętszego Zbawiciela odprawiona zostanie Msza św., a po niej wyruszy Marsz Pamięci. W stolicy regionu i innych miastach Wielkopolski odbędą się pokazy filmów, wystawy, wykłady, koncerty. Ukaże się także okolicznościowa publikacja Do końca wierni. Żołnierze Wyklęci 1944–1963, pod redakcją Dariusza Piotra Kucharskiego i Rafała Sierchuły.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.