„Żaden pontyfikat nie może nie być kontrowersyjny. Kontrowersyjne jest samo chrześcijaństwo (...). A ja mam poniekąd zamiłowanie do bycia znakiem sprzeciwu” – pisał Jan Paweł II w liście do przyjaciela.
Za sprzeciw płaci się jednak cenę. W środę, 13 maja 1981 r., niedługo po 17:00, rozległy się strzały, a ranny papież osunął się w ramiona swojego sekretarza. Na Placu św. Piotra wierni modlili się za życie Ojca Świętego, ale kilka kilometrów od tamtego miejsca wieść o zamachu spotkała się z zupełnie odmiennym przyjęciem.
„Morte al papa”
Włochy żyły referendum aborcyjnym, które miało odbyć się w nadchodzącą niedzielę. Włosi mieli zdecydować, czy oczekują od państwa większej ochrony życia poczętego, czy też jej ograniczenia. Partia komunistyczna zwołała antypapieski wiec, na którym – jak wspominał ks. Adam Boniecki – „jak ogłoszono, że papież został raniony, to ludzie klaskali”.
Zamachu można się było spodziewać. Na początku 1979 r. Jan Paweł II jechał odwiedzić parafię na peryferiach Rzymu. Wśród oczekujących tam wiernych był Janusz Zabłocki, katolicki polityk, który później relacjonował, że na całej trasie przejazdu papieża widoczne były na murach napisy Morte al papa! (wł. „Śmierć papieżowi!”) i wymalowane symbole sierpa i młota.
Nie tylko we Włoszech wielu komunistów mogło chcieć śmierci papieża. W maju 1981 r. w Polsce trwał tzw. karnawał „Solidarności”, której założyciele zawsze uważali nauczanie papieskie za główną inspirację ruchu. Jan Paweł II stanowił realne zagrożenie dla bloku wschodniego. A jednak nigdy nie udało się w niezbity sposób dowieść, że to właśnie komuniści zlecili zamach na niego.
Ağca nie był sam
Strzelał Mehmet Ali Ağca, płatny zabójca z Turcji, związany z tamtejszą organizacją terrorystyczną Szare Wilki. Nie udało mu się uciec z placu św. Piotra. Później twierdził, że miał doskonały plan ucieczki – wystarczyłoby, że dotarłby do ambasady komunistycznej Bułgarii, skąd zabrać miał go TIR. Jego zeznania później się potwierdziły – rzeczywiście z ambasady wyjechał tego wieczora TIR – już po celnej odprawie, a więc z gwarancją bezpieczeństwa dla Ağcy, gdyby ten zdążył się w nim ukryć. To jeden z dowodów potwierdzających tzw. „bułgarski ślad”, czyli zeznania Ağcy wskazujące na bezpośrednio bułgarskich, a pośrednio radzieckich zleceniodawców zamachu.
Teoria ta ma jednak licznych przeciwników. Należał do nich sam Jan Paweł II, który zadeklarował, że nigdy nie wierzył w prawdziwość wspomnianych zeznań. Trudno zresztą wierzyć w wiarygodność sprzecznych i wielokrotnie zmienianych zeznań Ağcy. Pojawiło się wiele hipotez na temat innych możliwych jego mocodawców, ale z całą pewnością wiadomo jedno – Ağca na pewno nie działał sam, a tylko on został w tej sprawie skazany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.