Twarzą w twarz z Różewiczem

Życie duchowe Zima/2015 Życie duchowe Zima/2015

W Poznaniu Różewicz miał ciężką noc. Nie czuł się najlepiej i na dobitkę dostał nad ranem krwotoku z nosa. Przy śniadaniu jednak mówił o tym tak, jakby go to wszystko mało lub wcale nie dotyczyło. Natomiast intrygował go sam fakt nocowania w klasztorze i – jak to ujął – „na dodatek u jezuitów”. Z tego spotkania pozostał we mnie obraz człowieka niezmiernie łagodnego i otwartego, a raczej uprzejmego i wdzięcznego, który przed drugim człowiekiem czy przed zdarzeniem staje nieśmiało.

 

W wierszu Cierń poeta jakby się spowiada i nieśmiało oczekuje na rozgrzeszenie – „Okaleczony nie widziałem”. Jeśli tak, to Lament, na tyle, na ile jest deklaracją niewiary, na tyle samo jest również wyrazem niewystarczalności takiej postawy światopoglądowej jak niewiara, ateizm. W Ewangelii św. Marka ojciec przyprowadził do Jezusa chorego syna i prosił: „[...] jeśli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Zaraz ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!” (Mk 9, 22-25). Parafrazując słowa ewangelicznego ojca, można powiedzieć, że i bohater wiersza Różewicza mówi podobnie: „Nie wierzę, pomóżcie mi w mojej niewierze, jeśli potraficie!”. Krótko mówiąc, Różewicz, tak jak nie dowierzał wierze, tak samo nie dowierzał i niewierze, tak jak wątpił w religię, tak samo wątpił i w ateizm. Czy zatem był agnostykiem? Człowiekiem, któremu wystarczyłoby przekonanie, że skoro „wiem” i „nie wiem” ważą tyle samo, to po co sobie czymś takim zawracać głowę?

Trochę polemicznie względem Zbigniewa Herberta i trochę humorystycznie, ale nie bez racji, w wierszu Wiedza Różewicz mówi: „cogito i dubito w jednym / stoją domku / pan cogito na górze / pan dubito na dole / doświadczeni życiem / zamieniają role / pan dubito na górze / pan cogito w dole / obaj jesteśmy starzy / i wiemy / nie wiadomo dlaczego / że musimy umrzeć // wiemy też / że najkrótsza droga do Boga / to Trwoga // mówiąc językiem kolokwialnym / jak trwoga to do Boga”[7].

Różewicz w przeciwieństwie do Zbigniewa Herberta nie akcentuje, nie absolutyzuje cogito, czyli pewności, jaką daje poznanie filozoficzne, ale i religijno-teologiczne. Obok cogito stawia dubito, czyli wątpienie, pytanie, pełne niepokoju poszukiwanie. Więcej, pozwala cogito i dubito, pewności i niepewności, zamieniać się miejscami, gdyż i jedna droga poznawcza, i druga znajdą swój finał w czymś, co nie pasuje do niczego – w śmierci. A ponieważ jedynie człowiek wie, że musi umrzeć, to przeświadczenie napawa go strachem i zmusza do popatrzenia poza wszelki horyzont poznawczy, poza granice również serca.

Czesław Miłosz, drugi wielki, z którym Różewicz wiódł spór, dopowiada: „Religię bierzemy z naszego litowania się nad ludźmi. // Są za słabi, żeby żyć bez boskiej opieki. // Za słabi, żeby słuchać zgrzytliwego obrotu piekielnych kół. // Kto z nas pogodzi się z wszechświatem bez jednego głosu // Współczucia, litości, zrozumienia? // Człowieczeństwo oznacza zupełną obcość pośród galaktyk. // Dostateczny powód, żeby wspólnie z innymi wznosić świątynie niewyobrażalnego miłosierdzia”[8].

Poza ciałem, poza słowem

„«Mroźną mieliśmy podróż / Toż to najgorsza w roku pora / na wędrowanie, na tak daleką wędrówkę / Ogniska nocne gasnące, bezdomność / te miasta wrogie, grody nieprzyjazne, / te wioski brudne a drożące się… / czyli nas wiodła tak daleka droga / po Narodziny, czy po Śmierć?’» […] / mieliśmy rozmawiać o Bogu / przypomniałem / wiecie co odpowiedział Mickiewicz / francuskiemu pisarzowi / który zapraszał do swojego «Salonu» / na rozmowy o Bogu? // «o Bogu przy herbacie nie rozmawiam» // przecież to dużo mądrzejsze niż / powiedzenie Nietzschego «Bóg umarł» / albo Dostojewskiego «jeśli Boga nie ma / to wszystko wolno» // Hora est... powiedziała do nas Cisza // Levinasa oddam Ci jeszcze / przed odlotem z Warszawy // Bóg jest modny Modny jest też absolut / Boga zapraszają do telewizji / Bóg Levinasa Bóg Bubera / Bóg Hegla Pascala Blocha / Heideggera Rosenzweiga / występuje między Telenowelą argentyńską kawą i / herbatą // Levinas myśli że Boga można / odmieniać przez przypadki / zamienili teologię na gramatykę // Levinas! / Levinas o tym że musi umrzeć / dowiaduje się od Jankelevitscha / jeśli Bóg jest filozofia jest niepotrzebna / filozofia Heideggera i Rosenzweiga // Hora est... rozległo się milczenie / (dalszego ciągu nie będzie) // ale Piotr poruszył wodę / i zacytował Hegla szeptem / po niemiecku… / «es ist der Schmerz, der sich / aus das harte Wort ausspricht / daß Gott gestorben ist»”[9].

Powyższy cytat został wzięty z poematu Tadeusza Różewicza pt. Tempus fugit. Początek tego utworu (pierwsza zwrotka) to cytat z Podróży Trzech Króli Thomasa Stearnsa Eliota. Z tą różnicą, że akcja Tempus fugit rozgrywa się nie na Bliskim Wschodzie i nie na początku naszej ery, ale w Warszawie pod koniec XX wieku, w mieszkaniu, w „pustelni brata Ryszarda”, czyli Ryszarda Przybylskiego, niedostępnej „dla bałwanów / pewnego / gatunku literatów”, „artystek”, gdzie również trzech mężczyzn (poza autorem i gospodarzem jest jeszcze Piotr Lahmann) rozmawia „o filozofii, historii, polityce”[10]. Rozmowa zmierza, wydawać by się mogło, w stronę religii i teologii. Jednak nie, idzie głębiej, w kierunku wiary, a więc czegoś, z czego religia i teologia żyją, co poddają intelektualnej obróbce (teologia) albo próbują wprowadzić w życie, wyrazić w sobie dostępny sposób, w obrzędach i zwyczajach danej kultury (religia). W końcu Różewicz stwierdza: „jeśli Bóg jest filozofia jest niepotrzebna”.

Ten wers przypomina, a raczej parafrazuje powiedzenie Pompejusza: Navigare necesse est, vivere non est necesse („żeglowanie jest rzeczą konieczną, życie – niekonieczną”), co miało oznaczać, że dla sprawy, w tym przypadku dostarczenia zboża dla wygłodniałych mieszkańców Rzymu, warto poświęcić życie. Różewicz zaś mówi: konieczna jest wiara, bo bez niej religia i teologia nie zmierzają do właściwego portu. Stają się grą słowną, pewnie filozoficznie wyrafinowaną, ale tylko grą. Mówiąc jeszcze inaczej, jeśli nawet w początkach swojej twórczości Różewicz próbował wyzbyć się Boga, o tyle potem już nie walczył z Nim, ale z Jego wyobrażeniami i ludźmi, którzy swoje wyobrażenia biorą za dogmat.

Walka ta wygląda po różewiczowsku, lepiej powiedzieć: bardzo po ludzku i po chrześcijańsku. Sam, jako katolik, prosi przecież o pogrzeb dla siebie duchownego katolickiego i duchownego protestanckiego. W ten sposób daje do zrozumienia, że nawet jeśli dzielą nas religie, to nie musi nas wcale dzielić wiara, a więc zaufanie do Jezusa, Syna Człowieczego.

„Dostojewski mówił że / gdyby mu kazano wybierać / między prawdą i Jezusem / wybrałby Jezusa // zaczynam rozumieć / Dostojewskiego // narodziny życie śmierć / zmartwychwstanie Jezusa / są wielkim skandalem / we wszechświecie // bez Jezusa / nasza mała ziemia / jest pozbawiona wagi / ten Człowiek / syn boży / jeśli umarł // zmartwychwstaje / o świcie każdego dnia / w każdym kto go naśladuje”[11]. Jeśli tak, jeśli Jezus zmartwychwstaje każdego poranka w tych, którzy żyją po bożemu, to znaczy, że również każdego dnia Jezus w nich żyje i umiera. Nie da się więc przeprowadzić granicy między ludzkim i boskim, nie da się oderwać serca od rozumu i odwrotnie, nie ma też co próbować zamykać świat w zawsze za ciasnych klatkach naszych pojęć i słów.

W wierszu Czego byłoby żal Tadeusz Różewicz mówi: „to co boskie / między ludzkimi istotami / ciągle poszukuje / swojego wyrazu // czego byłoby żal // «całego życia» / i jeszcze czegoś / ogromnego wspaniałego / poza słowem / poza ciałem”[12]. Skąd ta obawa o przyszłość, ten powód do żalu? Ów niepokój wznieca w nas codzienność. Ogrom zła zdaje się podważać wszelką nadzieję, że kiedykolwiek i gdziekolwiek może zaistnieć lepszy świat. Różewicz ma za sobą wojnę i znowu odzywa się w nim zadawniona rana, okaleczenie. Ocalony z rzezi ma aż nadto dowodów na wszechmoc zła i bezsilność dobra. Ocalony z rzezi czyta przypowieści Jezusa i już wie, gdzie szukać Boga Jezusa Chrystusa i Jego prawdziwych wyznawców.

Z wiersza Widziałem Go ucieszyłby się pewnie Biskup Rzymu Franciszek: „spał na ławce / z głową złożoną / na plastykowej torbie / płaszcz na nim był purpurowy / podobny do starej wycieraczki / na głowie miał czapkę uszatkę / na dłoniach fioletowe rękawiczki […] / ubrany w trzy swetry / czarny biały i zielony / (a wszystkie straciły kolor) / spał spokojnie jak dziecko / poczułem w sercu swoim / (nie pomyślałem lecz poczułem) / że to jest Namiestnik / Jezusa na ziemi / a może sam Syn Człowieczy / chciałem go dotknąć / i zapytać / czy ty jesteś Piotr? // ale ogarnęło mnie / wielkie onieśmielenie / i oniemiałem […] / chciałem go obudzić / i spytać raz jeszcze / co to jest prawda // pochyliłem się nad nim / i poczułem zepsuty oddech / z jamy / ustnej // a jednak coś mi mówiło / że to jest Syn Człowieczy // otworzył oczy // i spojrzał na mnie // zrozumiałem że wie wszystko // odchodziłem pomieszany / oddalałem się / uciekałem / w domu umyłem ręce”[13].

***

Wacław Oszajca SJ (ur. 1947), teolog, publicysta, poeta, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym Sekcji „Bobolanum” w Warszawie. Ostatnio opublikował: Odwrócona perspektywa; Biblia na każdy dzień.



[1]  T. Różewicz, Wyjście, Wrocław 2004, s. 73.
[2]  Za: ‹wroclaw.pl›.
[3]  Za: ‹kwartalnik-pobocza.pl›.
[4]  T. Różewicz, Poezje zebrane, Wrocław 1976, s. 9.
[5]  Tamże, s. 19.
[6]  Tamże, s. 652.
[7]  T. Różewicz, Wyjście, dz. cyt., s. 77.
[8]  Cz. Miłosz, Druga przestrzeń, Kraków 2002, s. 78.
[9]  T. Różewicz, Wyjście, dz. cyt., s. 74. Przekład cytatu: „jest bólem, który znajduje swój wyraz w twardym powiedzeniu: «Bóg umarł»”; za: G.W.F. Hegel, Fenomenologia ducha, t. II, Warszawa 1965, s. 358.
[10] Za: ‹wyborcza.pl›.
[11] T. Różewicz, Wyjście, dz. cyt., s. 22.
[12] T. Różewicz, Zawsze fragment, Wrocław 1996, s. 88.
[13] Tamże, s. 84.

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...