Proletariusze, nie łączycie się

Przewodnik Katolicki 27/2015 Przewodnik Katolicki 27/2015

Powstają nowe twory, a dawne partie zmieniają programowe hasła. Lifting, rewolucja, zmiana warty czy ostateczny upadek? Jaka lewica pójdzie do jesiennych wyborów parlamentarnych?

 

Niewiele nowego wniosła także inicjatywa Wolność i Równość proklamowana przez grono akademickich lewicowców, Genowefę Grabowską, Jana Hartmana, Kazimierza Kika i Magdalenę Środę, która umarła, zanim tak naprawdę na dobre się zawiązała. Warto zresztą przytoczyć tutaj wymianę profesorskich zdań, która dobrze obrazuje skalę dzisiejszych nieporozumień na lewicy. Kiedy bowiem jeden z sygnatariuszy inicjatywy prof. Kazimierz Kik zadeklarował się jako zwolennik lewicy chrześcijańskiej, spotkał się z natychmiastową kontrą prof. Środy, która stwierdziła, że w takiej sytuacji budowa wspólnej formacji nie wchodzi oczywiście w grę.

No i jest wreszcie jeszcze najbardziej anonimowa z nowych lewicowych inicjatyw, choć być może najbardziej przyszłościowa: partia Razem, stworzona przez niezaangażowanych do tej pory politycznie młodych ludzi, o poglądach lewicowych, wywodzących się głównie ze środowisk akademickich. Są anonimowi, radykalni i kontestują całą obecną lewicowa sceną polityczną – od Millera po Środę i Palikota – nazywając ją postkomunistyczną, pseudolewicową, neoliberalną i stołkową. Ich radykalizm objawia się głównie w sferze ekonomicznej, a promują go gniewne hasła w rodzaju „Prezes Pekao SA zarabia 758 333 zł miesięcznie, tyle samo co 331 kasjerek”. W ślad za tym idzie postulat zaprowadzenia większej sprawiedliwości  społecznej m.in. poprzez niższe podatki dla biednych i wyższe dla bogatych.

Dziś partia Razem to polityczny folklor, ale za chwilę takim folklorem mogą być wszystkie lewicowe ugrupowania – wystarczy, że partie lewicy nie przekroczą 3-procentowego progu wyborczego, od którego zaczynają się dotacje z budżetu dla partii politycznych. A to w tej chwili całkiem realny scenariusz.

Socjalnie i obyczajowo

Mimo że partie lewicy w Polsce są dziś w głębokim odwrocie, to lewicowe hasła pozostają nadal w obiegu publicznym. I wbrew pozorom istnieje całkiem spora grupa wyborców, która identyfikuje się z nimi i oczekuje ich realizacji. A zatem są to głosy, które można potencjalnie „zagospodarować”. Kto miałby to zrobić? Oczywiście najwięksi obecnie gracze na naszej scenie politycznej. Takie starania czyni od dawna Prawo i Sprawiedliwość, programowo mające wpisane na partyjne sztandary hasła, które mogłyby być używane przez  dowolną formacje socjaldemokratyczną: troskę o najuboższych i najsłabszych, wyrównywanie szans, czy też wprowadzenie trzeciej stawki podatkowej dla osób najwięcej zarabiających. W obecnej sytuacji część lewicowego elektoratu jest więc pewnie w stanie poprzeć „prawicę socjalną”, zapominając nawet o dawnych postkomunistycznych poddziałach ideologicznych. Podobne gesty wykonuje zresztą także PiS, by przypomnieć choćby słynne słowa Jarosława Kaczyńskiego pod adresem nieżyjącego już Józefa Oleksego nazywanego nie postkomunistą, ale „lewicowym politykiem starszo-średniego pokolenia”.

Z pozyskania głosów lewicowego elektoratu nie rezygnuje również Platforma Obywatelska, adresując swój przekaz głównie do lewicowców obyczajowych. Owo przesuwanie linii programowej w lewą stronę zachodzi w PO od dawna, a rozpoczął je jeszcze Donald Tusk. Gołym okiem widać, że w Platformie doszło do niemal całkowitego zmarginalizowania konserwatywnego skrzydła – jeszcze kilka lat temu liczyło ono kilkudziesięciu posłów, dziś skurczyło się do rozmiarów kilku, może kilkunastu parlamentarzystów. Najlepszym dowodem na to jest niedawne głosowanie w sprawie in vitro, przeciwko któremu opowiedziało się 5-  słownie: pięciu – posłów PO. A następne w kolejności będzie zapewne przeforsowanie legalizacji związków partnerskich, o czym wspomina od dawna premier Ewa Kopacz.

Wyraźne przesunięcie w kierunku lewicy widać także w obsadzie stanowisk państwowych: kiedyś pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania była, kojarzona z konserwatystami, Elżbieta Radziszewska, dziś jest nią jedna z twórczyń gender studies w Polsce prof. Małgorzata Fuszara. A prawdopodobnie zaraz nastąpi kolejna taka zmiana: wszystko wskazuje na to, że umiarkowaną i wyważoną prof. Irenę Lipowicz zastąpi na stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, mający opinię lewicowego radykała, zaangażowanego m.in. w batalię na rzecz powszechnej aborcji i legalizacji związków homoseksualnych.

Platforma nie ma zresztą specjalnie innego wyjścia  – musi zwracać  się coraz bardziej w lewą stronę, bo prawicowy elektorat jest w dużej mierze zagospodarowany przez PiS i ruch Pawła Kukiza, który zdaniem politologów wszedł ze swoją ofertą właśnie między dwóch głównych rywali. A skoro już mówimy o Pawle Kukizie, to zapewne i on będzie puszczał perskie oko w kierunku lewicy, szczególnie tej antysystemowej.

W tym kontekście najbardziej realny wydaje się więc w najbliższych latach scenariusz, w którym lewicowcy mogą nie mieć swojej nominalnej reprezentacji parlamentarnej, ale jednocześnie być w tym samym parlamencie całkiem realnie reprezentowani. 

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| LEWICA, WYBORY

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...