Czy znalazłbym dla siebie w Polsce miejsce, gdzie można się wyciszyć, poukładać, miejsce pomocy dla księży w przejściowych okresach życia – na zakrętach, w kryzysie wieku średniego, w obliczu decyzji zmieniających dotychczasowe zaangażowania? W drodze, 11/2007
Duchowni w naszym ośrodku są postrzegani jako księża z problemem alkoholowym – nie oszukujemy, że przyjeżdżają odpocząć, wyleczyć zęby. Gdy pojawił się pomysł, żebym przeniósł się do Poznania, ludzie powiedzieli: to się nam nie podoba, ksiądz musi zostać, księża też. Księża w terapii normalnie spowiadają, a ludzie przyjeżdżają z całej okolicy, żeby się spowiadać. Jakie są ich oczekiwania? Jeżeli się stanie w prawdzie, niesie to wielką nadzieję: „No, księdzu się udało, może mojemu staremu, który chleje, też się w końcu uda”. Ludzie chcą tylko, żeby księża nie kłamali, jeżeli się coś dzieje. Wiele nagłaśnianych przez media kryzysów można by rozwiązać, mówiąc: „To prawda, ale ten człowiek jest już w terapii”.
TG: My, księża, powoli się uczymy zgody na to, że istnieją różne kryzysy, dajemy sobie czas na leczenie, na terapię. Gdybyśmy zawsze umieli mierzyć się z problemami, nikt by nam nic nie wyciągał przed oczy. Ale może dzięki mediom następuje proces pozytywny – jesteśmy przyciskani do muru i musimy się w końcu wziąć za problemy. Nie chcę generalizować tematu formacji, ale myślę, że bliższa i łatwiejsza jest formacja do ideałów. Ideały są ważne, dużo trudniejsze jest uwzględnienie tego, co jest realnie w człowieku złożone. Każdy z nas ma swoje dziedzictwo rodzinne, które bywa wielkim bogactwem, ale bywa też obciążeniem. Został tak, a nie inaczej wykształcony, takie czy inne przeżycia ma za sobą, tak czy inaczej sobie z tym radzi. Każdy z nas to bogactwo talentów, którymi się szczycimy. Nosimy też w sobie różne cierpienia, często nawet nie będąc ich świadomi. Umiejętność formowania na tym poziomie realności jest trudna. Ideały są na wysokości piątego piętra, ale ja mam tylko metr siedemdziesiąt. Księża to ludzie pracujący na wysokościach, zakłada się więc, że są olbrzymami, a niekoniecznie tak jest.
Często nie wiemy, co robić z człowiekiem, którego dotknęła choroba alkoholowa. Oskarża się potem Kościół, że zamiata problemy pod dywan.
WK: To nie zła wola zamiatania pod dywan, to bezradność. Nie jesteśmy przygotowani, żeby zajmować się sobą w dobrym tego słowa znaczeniu, nie mamy wypracowanych struktur i problemy to odsłaniają. Za komuny była barykada – tam oni, tu my, wszystko było proste. Dziś to się zmieniło. Inny jest dostęp do mediów, do pieniędzy, do świata. Dzieci uczymy, żeby się Internetem nie pokaleczyły, okazuje się, że dorosłych, również księży, też trzeba tego uczyć. W przyszłym tygodniu jadę do Krakowa, do jednego z zgromadzeń, uświęconych wielowiekową tradycją, by spotykać się z kapłanami. Przyjeżdżają ludzie z pierwszej linii frontu i rozmawiamy o kryzysach spowodowanych chorobą alkoholową, ale nie tylko.
Mam jednak wrażenie, że w Kościele istnieje podejrzliwość wobec zajmowania się sobą. Pewien biskup miał powiedzieć, że jeżeli ksiądz ma problemy, trzeba mu dać więcej roboty, nie będzie miał czasu na głupoty, nie będzie się zajmował sobą.
WK: Metoda „dajcie mu więcej roboty” nic nie załatwia. Po terapii wypuszczamy księży z zaleceniami mniejszej ilości pracy, większej ilości czasu, żeby co tydzień pójść na miting AA, pochodzić do psychoterapeuty, pogłębiać życie duchowe. Dwa lata po terapii ksiądz nie powinien z marszu iść do odpowiedzialnej funkcji. Trzeba znać i szanować reguły choroby. W przeciwnym razie uprawiam samowolkę – nie wiem, jak postępować z chorym, ale mi się wydaje, że tak będzie dobrze. Przełożony staje przed alternatywą: załagodzić sytuację, bo tysiąc następnych spraw czeka, czy z pokorą powiedzieć – nie umiem tego sam rozwiązać. W mojej diecezji, gdy biskup ma moralną pewność problemu alkoholowego księdza, mówi: „Proszę pojechać do Kowalewa”. Najczęściej ten człowiek nie chce, ale biskup nie dyskutuje, od tego są tu terapeuci. Pierwszym objawem choroby alkoholowej jest system iluzji i zaprzeczeń, nie widzi się swojej tragicznej sytuacji i zaprzecza istnieniu problemu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.