Dobra walka to zawody o wiarę . Ona wygląda inaczej niż ta, która przychodzi nam na myśl, gdy mówimy o walce. Nie ma nic wspólnego z przemocą, agresją, wysiłkiem czy ambicjami. Nie chodzi bowiem o zwyciężenie Boga, ale o to, aby pozwolić się zwyciężyć Jemu. W drodze, 7/2008
Przy swoim ogromnym szacunku dla człowieka Bóg przyzwala na to, aby tak się działo. Możemy trwonić nasze siły w bezsensownej walce. Możemy pławić się w przyjemnościach i oddawać się batalii o to, by wciąż mieć się lepiej i przyjemniej. Bóg czeka cierpliwie, aż świat naszych iluzji pewnego pięknego dnia runie. To może być krach finansowy, choroba, utrata kogoś ukochanego; coś, co pozwoli nam dostrzec, że życie to jeszcze inny świat niż ten, na którym dotychczas zasadzało się nasze bezpieczeństwo. Tak stopniowo otwierają się nam oczy na inną rzeczywistość.
Bóg jednak niekoniecznie musi nas przebudzać za pośrednictwem tak dramatycznych zewnętrznych okoliczności. Nieraz – a może nawet tak dzieje się najczęściej – człowiek zwyczajnie doznaje w sobie poczucia pustki: „Po co właściwie to wszystko? Jaki sens dalej to ciągnąć?”.
Często odpychamy tego rodzaju uczucia, szukając jakiejś zewnętrznej stymulacji. Może nią być jedzenie, kontakty społeczne, przeróżne doznania (wywoływane przez muzykę, film itp.). Gdybyśmy jednak mieli odwagę wyjść naprzeciw pustce, wejść w nią i się w nią wsłuchać, dalibyśmy Bogu szansę, by delikatnie rozbudził w nas to przeczucie, że oto życie musi być jeszcze czymś więcej. To przeczucie jest naszą najbardziej fundamentalną potrzebą. „Nad wszystkimi masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili” (Mdr 11,23).
Jakuba ogarnął lęk wobec spotkania z Ezawem, a to się stało początkiem walki, która przyniosła mu błogosławieństwo (Rdz 32,7). Życie bez Boga pełne jest lęku, choćbyśmy na wszelkie możliwe sposoby przekonywali samych siebie (jakaż bezowocna walka!), że wszystko jest w porządku i sami damy sobie radę. I choć ze wszystkich sił będziemy usiłowali stłumić lęk, on i tak da nam o sobie znać, gdy nagle zobaczymy, że życie nam ucieka, a my nie robimy tego, na czym tak bardzo nam zależy. Gdy dręczy nas sumienie i przypominamy sobie nasze niewierności, ogarnia nas również pełen udręki niepokój. Może nie wyszliśmy naprzeciw komuś, kto nas potrzebował, albo szukaliśmy własnej korzyści kosztem innych. W takich chwilach mamy uczucie, że strach ściska nam gardło. Właściwie nie potrafimy już zupełnie się odprężyć. Taka, może w pewnym stopniu nieświadoma bezradność, jest owocem tego, że nie mamy odwagi stanąć oko w oko z prawdą. Jednak nasz lęk i ta bezradność mogą być potencjałem – my faktycznie możemy wybierać, gdy takie okoliczności nas spotykają.
Możemy wybrać wiarę w to, że w ostateczności prawda służy naszemu dobru. Tak faktycznie to my sami decydujemy o tym, czy chcemy uciec od poczucia pustki i lęku, czy chcemy odważyć się na konfrontację z nimi. Nie zawsze możemy wybrać to, co zrobimy lub czemu podołamy, ale możemy wybrać to, czego chcemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.